Jakiś czas temu mój komp przestał widzieć drugi dysk. Dysk ogrooooooomny, podzielony na miliard partycji, zawierający tetrabiliardy danych (chyba poleciałam z tą jednostką :)). Jakoś się tym zbytnio nie przejmowałam, aż do wczoraj, kiedy to ślubny postanowił rzucić okiem i dowiedzieć się co i jak ze sprzętem się dzieje. Otóż nic się nie dzieje, gdyż dysk szlag trafił i już nie ruszy, więc leży cicho i się nie odzywa. I nie dzieje się nic.... Poszły zdjęcia z ostatnich dwóch lat, poszły filmy z nami i z Młodą w roli głównej, od dnia narodzin. Jak macha paluszkami, jak je pierwszy stały obiadek, jak mówi pierwszy raz "tata", jak stawia pierwsze kroki i w ogóle wszystko szlag. Zdołowanam niezmiernie. Pewnie się kiedyś z tym pogodzę, ale na razie szlocham nad utraconymi bezcennymi pamiątkami, bo całą resztę danych to pies trącał. Sniff...