Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2014

Matka Bestii się skarży - odcinek 18

Mogę, a co! Tu mam swój kawałek miejsca i będę chlipać w internet, że mnie Bestia bestialsko rozwala emocjonalnie. Na przykład - Bestii włączyła się maruda przy wychodzeniu z samochodu. Bo ona jest zmęczona, bo bolą nóżki, rączki, oczka, bo ona lepiej w tym samochodzie zostanie do końca życia, szloch. Wkurzyłam się, bo łomatko! jesteśmy trzy kroki od wejścia do domu, dwa piętra i kawałek korytarza od naszego mieszkania, a potem dwa metry przedpokoju do kanapy. No nie jest to jakaś oszałamiająco daleka odległość, której nie można by pokonać, zwłaszcza jak się ma w perspektywie odpoczynek. Ale Bestia już się zdążyła rozkręcić w swoim jojczeniu, więc ją ofuknęłam, żeby spokój był i luz. Efekt był odwrotny. Bestia wpadła w ryk, łzy leciały jak grochy. Tatuś, który czekał na nas w drzwiach wejściowych się zainteresował - A co to za ryczok idzie? Skąd to ryczenie? Młoda wyczuła możliwość uzyskania należnego jej współczucia, wczepiła się tatusiowi w spodnie i wyryczała, jak małe bawolątko - B

Magia Świąt

Dlaczego te Święta były wyjątkowe? Po pierwsze dlatego, że spędziliśmy je w Dziczy. Teściowie powtórzyli rozwiązanie z zeszłego roku i pojechali w góry do hotelu. Zabrali Szwagierkę i Kuzyna Młodej i byczyli się od rana do wieczora, a posiłki mieli podstawione pod nos. A moi rodzicie postanowili spędzić w końcu Święta w Dziczy. W KOŃCU! Od czego przecież jest Dzicz! Widząc nasz entuzjazm w tym zakresie, popędzili kupować lampki na choinkę, która rośnie w ogródku i tata biegał co wieczór do garażu, żeby je zapalać. Za to my z Młodą przyklejałyśmy co wieczór nosy do szyby, żeby je podziwiać. Mama standardowo powtarzała cowieczorny ochrzan, że brudzimy i palcujemy jej okna... W Dziczy mieliśmy tropiki, bo tata nagrzał dom tak, że pewnie w bikini byłoby nam za ciepło, a choinka z czystej roślinnej przyzwoitości powinna zmienić się w palmę... Taka świąteczna, ciepła atmosfera. Po drugie, Święta były niezwykłe, bo nie tylko zwierzęta odzywają się w Wigilię. W moim przypadku odzywają się też

Internecie, jesteś zbyt mały!

Dzwoni do mnie Pan Robert, który jest prawnikiem obsługującym firmę, w której pracuję. Tak sobie rozmawiamy na tematy oficjalne i nagle słyszę pytanie: "A co tam słychać u Pani na blogu? Pisze Pani coś? Bo dawno nie zaglądałem?" Zbieranie mojej szczęki z podłogi wykonałam szybko i zwinnie, żeby nie tworzyć niezręcznej ciszy w słuchawce ;) "Łał! A skąd Pan wie, że ja coś piszę?" "A tak, kiedyś przez przypadek trafiłem, poczytałem, skojarzyłem fakty i pomyślałem, że to Pani" :D Internecie, masz dostęp do najodleglejszych zakątków świata, do kilku miliardów ludzi, to pierdyliarda informacji dziennie.... i jak się okazuje, jesteś ZA MAŁY!!!

Nastrój świąteczny

Ogarnia was? Jest cudowny. Taki nastrój świąteczny sklepowy. Sobie chodzę (świńskim truchtem, bo jak zwykle nie mam czasu), świąteczne piosenki mnie bombardują w uszy, więc zaczynam się bujać do rytmu, w głowie walka myśli - migdały czy orzechy, migdały, czy orzechy i nagle ŁUPS! zostałam potrącona, stratowana, podeptana przez tłum innych zakupowiczów, którym nastrój świąteczny bardzo się udzielił... Pewna starsza pani na stoisku z wędliną zjechała mnie z góry na dół obrażając mnie i moją rodzinę trzy pokolenia wstecz, bo założyła że się wcisnęłam do kolejki. Drobny fakt, że już byłam obsługiwana i moje zakupy rosły sobie spokojnie na ladzie, a ja po prostu odeszłam kawałek w stronę kiełbas, bo lubię popatrzeć na mięsko, jakoś uszedł jej uwadze. Taaaak, ta pani też była w świątecznym nastroju. Inna pani wyrwała mi z ręki paczkę cukru. Wyglądała jakby chciała mi też ukraść z koszyka inne zakupy, ale odwróciła się i uciekła. Kurczę, jakby jeszcze tego cukru nie było na półkach, to jeszcz

Codzienność rodzica

Przy obiedzie patrzę, jak Młoda piłuje ogórka konserwowego widelcem. - Hmmm, kochanie, czy wiesz, że bardzo ciężko jest przekroić coś twardego widelcem? Pytanie trafia w pustkę, Młoda piłuje dalej. Nagle jednak widać po jej twarzy, że coś wykombinowała. Mija mnie tupot małych stópek. - Kochanie, gdzie biegniesz? - moje kolejne bezsensowne pytanie. Słychać trzaskanie sztućców w kubełku. - Mysza, wyciągnąć Ci nóż, czy dosięgasz? - i to pytanie odlatuje bez echa w siną dal. Młoda z zadowolonym uśmiechem wpada z nożem do pokoju. Zrezygnowana, pytam po raz ostatni - Dusiaku, czy Ty zamierzasz odpowiedzieć, na którekolwiek moje pytanie? - Co? - oczy Dziecka robią się okrągłe ze zdziwienia. Muszę przyznać, że Młoda jest świetna w stawianiu barier dżwiękowych wokół swoich uszu zwłaszcza, jak ja mówię. Ehhh, zrezygnowana pochyliłam się nad talerzem, Mąż ze śmiechu krztusił się jajkiem sadzonym, a Młoda z pasją pokroiła swoje ogórki na kawałeczki. Codzienność...

Naciągacze

Jest sobie pewna firma, która zaczęła twierdzić, że kliknęłam w coś, czego nie pamiętam i nie mam na to absolutnie żadnych śladów w mojej skrzynce mailowej, co mnie dziwi, bo istotnych rzeczy nie wyrzucam. I ta firma teraz uważa, że powinnam im zapłacić kupę kasy za usługę, której na marginesie nie wykonuje i będzie mi za to wystawiać faktury co miesiąc... I jak sobie poklikałam w necie, to się okazje, że nie ja jedna jestem w takiej samej sytuacji. I sama się w pierś biję, żem głupia, bo byłam już kilkukrotnie uczestnikiem i świadkiem podobnych zdarzeń z racji wykonywanej pracy, a tu proszę, prywatnie też mi się trafiło. No dobra, jakoś to wszystko rozwiążę, tylko zła jestem na siebie, bo to kolejny czasochłonny problem. A firma (lub jej odłam działalności) ewidentnie stworzona do naciągania naiwnych i potem wyciągania od nich abstrakcyjnie wysokiej kasy, straszenia prawnikami, windykacją i sądem.... I ja to ja, ja mam w takich sprawach pewne doświadczenie i wiedzę, ale na przykład ta