Nie wiem dlaczego, nie pamiętam nawet kiedy, ale pewnego dnia dotarło do mnie, że ja UWIELBIAM zbierać grzyby. Nie krzyczę, tylko podkreślam. W czasach dzieciństwa i nastoletniości jeździłam z rodzicami na rodzinne wczasy, co roku w to samo miejsce, do porzygania. Ten sam ośrodek, ta sama okolica, nawet wczasowicze się powtarzali i pies w budzie przez lata ten sam oraz krowa u sąsiada, od której piliśmy mleko, że tak powiem bezpośrednio ;) Mogłabym źle wspominać monotonię wyjazdów, ale szczerze powiedziawszy mi się tam bardzo podobało, bo ja nigdy nie byłam z tych, co się nudzą. Ośrodek był w górach, blisko lasu i do tego lasu wyciągali mnie rodzice na grzyby. Niby obciach dla nastolatki, tak z rodzicami na spacerki łazić, aczkolwiek łażenie mi nie przeszkadzało, tylko towarzystwo robali, insektów i pająków, które to osobniki tylko czekały, aż przejdę przez granicę drzew, już się na mnie rzucały chmarą. Mogłam sobie jednak zbierać jagody, maliny i nawet poziomki się trafiały, ale grzyb