Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

O-o-o-o o-ooo-o can't touch this!

Są tacy, co pamiętają ten kawałek w wersji spolszczonej "Pięć ciastek". Czasami szukamy na YT jakiś fajnych kawałków i puszczamy Młodej. Jest impreza i kręcenie bioderkami :D No i pewnego dnia trafiliśmy na MC Hammera. Jaki to był hicior, jak byłam smarkulą. Do tej pory zresztą porywa mnie do kręcenia różnymi częściami ciała, które od czasu mojej podstawówki zdążyły się nieco rozrosnąć. Nieważne - muzyka gra, pójdźmy w tany, póki jeszcze mam siłę na wygibasy :D. Młodej już całkiem nieźle idzie naśladowanie układu choreograficznego, ja niestety nie nadążam :D. I teraz pytanie za sto punktów. Co było charakterystyczne dla MC Hammera? Gaciorki oczywiście ;) To był szał! Wszyscy chcieliśmy mieć takie odlotowe gacie, jak z teledysku. Rodzice tylko się po głowie pukali. Były czasy, że niewiele było w sklepach, nie było supermarketów, ciucholandów, a moda z zachodu w formie gotowych ubrań nie za bardzo do nas docierała. Może i by można było uszyć, ale jak już mówiłam, rodzice się w

Dawno nie było o kotach

Planujemy dwutygodniowe wakacje, w związku z powyższym poszukiwaliśmy osób chętnych do opieki nad Kreską, której niestety nie możemy wziąć ze sobą. Poszukiwania nie były łatwe (dlaczego, jak jest potrzeba, to się okazuje, że na rodzinie ciężko jest polegać?), na szczęście znaleźli się dobrzy ludzie - Dorota i Wojtek, co kota przygarną. Szczęśliwa jestem przeogromnie, bo wiem, że się Kreską dobrze zaopiekują i po powrocie będziemy musieli chyba Wojtkowi kupić dysk twardy, żeby mógł gdzieś zgrać ten tryliard zdjęć, które zrobi kotu przez dwa tygodnie, bo to nie dość, że kociarz, to jeszcze zapalony fotograf :D Mam więc nadzieję, że nie zajrzą tutaj przez najbliższy czas, bo znalazłam w necie coś, co mogłoby ich lekko zniechęcić... Ja natomiast spadłam z krzesła. Kociarze będą wiedzieli, o co kaman. Pan, który stworzył poniższy komiks nazywa się Matthew Inman, a oryginalne źródło znajduje się tutaj . Tłumaczenia własne. Jak rozpoznać, że Twój kot spiskuje by Cię zabić. Ugniata Cię. Możesz

Niewyparzona gęba i pąs

Udałam się wczoraj do sklepu, sklepu, w którym ze względu na zaopatrzenie kobiety bywają pewnie rzadko. Jechałam bezpośrednio po pracy, więc ubrana byłam w ładne ciuszki, makijaż, który jeszcze się nie roztarł po całej twarzy (bo wieczorem przeważnie to mam już tapetę na pandę :)) oraz nawet nierozczochrane włosy, w których umieściłam chwilowo różowe do bólu okulary przeciwsłoneczne. Taki gratis, który ostatnio dostałam w promocji, a Moje Dziecko stwierdziło, że wyglądam w nich O-Djaz-Do-Wo!!! Dziecię podbudowało moją samoocenę, więc je noszę, chociaż wyglądam jak różowa rozczochrana mucha.  Ale nie o okularach miało być... W sklepie owym wzbudziłam lekkie poruszenie wśród panów obsługujących, a nawet wyczułam lekką ich niepewność, chyba rzeczywiście tu baby rzadko zaglądają. Powiedziałam po co przyszłam, usłyszałam, gdzie mam iść, wpadłam do właściwego pomieszczenia, popatrzyłam się na kolejnego pana z obsługi, zdecydowanie ode mnie młodszego i wypaliłam od progu: O Jezu! Ale Pan ładn

Siedemnaście kilogramów szczęścia

Ostatnie dwa tygodnie były dosyć intensywne. Dziadkowie postanowili jechać na wieś i zabrali ze sobą Młodą oraz jej kuzyna. Sami tak wymyślili, chociaż się nasłuchałam narzekań teściowej, jakie to będzie męczące.... Teściowa - człowiek, który musi ponarzekać i pomarudzić, inaczej dzień stracony. Moja teściowa, nie wiem jak inne. Generalnie żyjemy ze sobą pozytywnie, ale to narzekanie......... biorę głęboki wdech i staram się ignorować. Nic to. Dziecię zostało zawiezione na miejsce, zadowolone, że pojechało na wakacje, przez okres dwóch tygodni nawet za bardzo nie chciało z nami rozmawiać przez telefon, znaczy, że się podobało. Za to my z Lubym założyliśmy sobie plan remontowo-sprzatający i nawet go zrealizowaliśmy, chociaż intensyfikacja działań nastąpiła dopiero od zeszłej środy. Ale daliśmy radę, nowe meble w domu są, pół tony śmiecia oraz różnych niepotrzebnych rzeczy (przyjęliśmy zasadę, że jak nie zaglądaliśmy do tego od roku - znaczy niepotrzebne - znaczy wyrzucamy) zostało wynie

Zawsze jest tak samo...

Ufff.... Rodzinne obiadki, znacie to? Takie, po których nie da się wstać od stołu, trzeba się poturlać do domu i odczekać jakiś tydzień, aż żołądek dojdzie do siebie... Moja Bunia skończyła 85 lat, więc sto lat jej, sto lat! I z tej okazji był obiad dla rodziny w knajpie. Spotkanie nad wyraz sympatyczne, ale ilość jedzenia - O Mój Boże! Z Mężem oboje jesteśmy żarłoki, ale naprawdę staraliśmy się po prostu skosztować po kawałku z każdej potrawy. I tak nie zdzierżyliśmy wszystkiego... A dzisiaj, zamiast kontynuować prace remontowe i sprzątanie Mąż z płaczem odmówił wstania, gładząc się po obolałym brzuszku. Niestety bez Męża nie jestem w stanie ruszyć niektórych prac dalej, więc korzystam, że Młodej nie ma, kładę na wszystkim lachę i idę nic nie robić na kanapę. A przepraszam, będę trawić....

Kobiety pewnie zrozumieją, panów proszę o wyrozumiałość

Wczoraj w ramach wykonywania obowiązków służbowych musiałam odwiedzić salon jednego z operatorów sieci komórkowych. Się nastałam i naczekałam, ale jakoś postanowiłam to zdzierżyć. W końcu - w kontakcie akurat z TYM operatorem po iluś tam latach, przyzwyczaiłam się, że za każdym razem trzeba czekać, a załatwienie czegoś od ręki graniczy z cudem. Po czterdziestu minutach czekania na swoją kolej, zaczęłam się delikatnie mówiąc irytować, zwłaszcza że chciałam załatwić malutką sprawę wymagającą wydrukowania jednego świstka i złożenia dwóch podpisów. Konsultant miał czas podejść do mnie, gdy jego klienci wybrzydzali nad fyfnastym modelem telefonu, ale odmówił załatwienia mojej sprawy w tak zwanym "tymczasie". Mam czekać. I tak naprawdę, to wkurzyła mnie w tej całej sytuacji właśnie jego postawa, nie to, że nie chciał mnie obsłużyć poza kolejką - bo przecież nie miał takiego obowiązku - tylko ta jego maniera pana i władcy, który będzie wskazywał palcem nam maluczkim, gdzie ich miejs

Stolarze, słoik z nutellą i utrudnienia komunikacyjne

Tour de Pologne po Polsce jeździ. Nie mogę dodać, że jak sama nazwa wskazuje, bo podobno w tym roku dwa etapy odbywać się będą we Włoszech, więc coś mi tu z nazwą nie pasuje, ale ja się na kolarstwie nie znam, więc rozumieć nie muszę. Na rowerze owszem jeżdżę i bardzo lubię, niemniej kolarstwo interesuje mnie głównie w tym zakresie, że co roku Tour de Pologne przejeżdża przez moje miasto, co więcej, na mym rodzinnym osiedlu robią sobie pętelkę i co roku mam mega utrudniony wyjazd z pracy oraz odebranie mego dziecka od dziadków. Jak już trafię na kolarzy na żywo, to i owszem, podziwiam, głównie podziwiam, że oni jadąc peletonem się nie wypierdzielą jeden na drugiego... Ale ja generalnie sport to wolę uprawiać, niż na niego patrzeć :D I tutaj następuje akapit lub dwa, pełne niesmaku i narzekania, więc jak ktoś nie ma ochoty wysłuchiwać, niech sobie przewinie te parę zdań... Główne narzekanie i karny k...s biegną w kierunku organizatora. Impreza przez mój region przejeżdża już od ładnych