Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Dyniowy potwór

[gallery link="file" columns="2"] Teściowa zakupiła dynię, w celu zrobienia dyniowych racuszków. Namówiłam ją, żeby jej nie cięła, tylko wydrążyła, a my będziemy mogli zrobić halloweenowego potwora. Mąż ładnie wyciął straszna mordkę w asyście Matyldy, wsadziliśmy do środka świeczkę (do środka dyni, nie mojego dziecka :))  i mogliśmy podziwiać efekt. No, ładnie to wyszło.... Tylko na drugi dzień Matylda stwierdziła, że dynia robi kwaśną minę. I rzeczywiście - zeschła się (za cienkie ścianki), skurczyła, czapka jej wpadła do środka i dopiero teraz zaczęła wyglądać upiornie :). W przyszłym roku zrobimy lepszą...

My name is Bond.

Niedzielny wieczór, dziecko sprzedane dziadkom na noc, my w kinie, oglądamy.... O ironio! w Imax-ie puścili film 2D, ale że bilety droższe tylko o 2 zł od tych w zwykłej sali, to daliśmy się skusić. Duży ekran robił efekt - no, generalnie większość filmu się działa na środku ekranu, ale były momenty, że mąż się patrzył w prawo, ja w lewo i wymienialiśmy się opiniami o tym, co widzimy :). Sam film naprawdę fajny - jako mój zaległy prezent urodzinowy zdecydowanie spełnił oczekiwania. Zresztą zawsze lubiłam filmy o Bondzie, ale te stare wydawały mi się trochę .... hmm.... ciotowate. Takie bajeczki po prostu z przerysowanym złym charakterem, nowoczesnymi bajerami, pięknymi wnętrzami i niezłymi laseczkami, które wszystkie mdlały na widok głównego bohatera, jakoś nie wiem czemu? (przy okazji mdlenia im się nogi rozjeżdżały :) ). Dopiero jak zobaczyłam Casino Royale i pierwszą sekwencję pościgu, to mi szczęka opadła i zbierałam ją z ziemi przez resztę filmu. Zdecydowanie nie jestem fanką uro

Śnieeeeeeg!!!!

[gallery link="file" columns="2"] No dobra, ja wiem, że zapowiadali, ale jakoś jestem zaskoczona... Gapię się za okno i cieszę oczy widokiem białej śniegowej kołderki, zanim stanie się szarobrudną breją :) Opony mamy letnie... Będzie jazda... Pod warunkiem, że znajdę samochód pod śniegiem :)

Dusiak w kolorach jesieni

Wbrew szarudze za oknem, wrzucam zdjęcia z chyba ostatniej jesiennej, słonecznej sesji. Można się grzać przy ciepłych kolorach :) Bardzo dziękuję Dorocie i Wojtkowi za miłe towarzystwo i pomoc w zbieraniu żołędzi dla zwierząt w zoo.   [gallery link="file"] Autor zdjęć: ja, Modelka: Matylda

To już prawie zima?

- Mamo - zapytało moje zaspane dziecko, gdy o siódmej rano snułyśmy się do samochodu, owinięte w szaliki. - A gdzie jest słoneczko? - Nie wiem, kochanie, słoneczko chyba dziś zaspało - odpowiedziałam i powlokłyśmy się w ciemną noc... Dobrze, że chociaż mgła była dzisiaj mniejsza, bo wczoraj tylko czekałam, kiedy wyląduję w czyimś zderzaku. Jeszcze w niedzielę byłyśmy na spacerze w parku, gdzie Wojtek pstrykał fotki, Dorota pomagała zbierać do koszyka żołędzie, a ja z poświęceniem ratowałam balon przed ostatecznym odfrunięciem w siną dal... Słońce świeciło, kaczki kwakały, wiewiórki smyrały ogonami psy po nosach, liście szeleściły i była piękna polska, złota jesień. A dzisiaj nastała tradycyjna polska jesień - szara. Więc ja też się pytam - Gdzie się podziało słoneczko? Ehhhh, wyciąganie z szafy zimowej kurtki powoduje u mnie depresję... P.S. Z niedzielnego spaceru parę zdjęć mi wyszło. Poza tym czekam jeszcze na zdjęcia od Pana Fotografa. Wojtku, czy znajdzie się coś ładnego? :) Efekty

Jestem sobie przedszkolaczek...

Będę się chwalić! Matylda została oficjalnie pasowana na przedszkolaka!!! W zeszłym tygodniu zostaliśmy zaproszeni do przedszkola, na specjalny występ dzieci. Dorośli, uzbrojeni po zęby głównie w telefony komórkowe - naprawdę byliśmy jednymi z nielicznych rodziców posiadających aparat - czekali przebierając nogami, zniecierpliwieni, każdy chcący zobaczyć swoja pociechę występującą w grupie przed publicznością. Posmarkałam się już na początku, bo rodzice stali w auli, a dzieci czekały na korytarzu, czekając na resztę dzieci, która nie wiem czemu nie przychodziła. W każdym razie miałam widok akurat na drzwi wejściowe, zza których wyłaniała się ciekawska główka Matyldy. Za główką wyłaniała się ręka wychowawczyni, która wyciągała Matyldę poza "kadr", Matylda znikała, po czym pojawiała się znowu, za nią ręka Pani i tak w kółko, kilka razy, wszystko w jednym stabilnym tempie, na zasadzie akcja-reakcja. Reszta dzieci w końcu dotarła na miejsce, w końcu wszystkie weszły do sali trzym

Proszę Państwa, oto Kot

    Dzisiaj chciałam przedstawić bardzo ważnego członka naszej rodziny - Kreskę. Kreska trafiła do mnie jako mały słodki kociak, w paseczki (stąd imię), z nastroszonymi uszami i postawionym jak bacik ogonkiem. Ponieważ jest kotem z natury bardzo ostrożnym (żeby nie powiedzieć tchórzem :)) prawie cały pierwszy dzień spędziła pod najniższą półeczka najniższego stoliczka, jaki był w domu. Chyba obawiała się, że niebo jej spadnie na głowę. W nocy rozpętała się okropna burza z piorunami i grzmotami i Kreska stwierdziła, że obrana kryjówka nie jest jednak wystarczająco bezpieczna, wskoczyła mi na poduszkę i zwinęła się w kłębek, w zgięciu mojego łokcia i przytulona przespała całą noc. To był moment przełomowy, Kreska stwierdziła, że jestem OK, nie żeby się jakoś wylewnie do mnie nastawiać, sytuacja z przytulaniem się do ręki była oczywiście wymuszona przez burzę, to przecież kot indywidualista i tym podobne kocie przemyślenia... W każdym razie dogadujemy się ze sobą

Złote myśli

Przeczytałam dzisiaj, że szczęśliwa kobieta ma dwa imiona: "Kochanie" i "Mama". Przeczytałam tutaj . Nie ukrywam, że urzekło mnie zdjęcie. Ktoś miał fajny pomysł i jakąś historię w głowie. Co do złotej sentencji, to czy ja się zgadzam? No dobrze.... coś w tym jest. Jako mama muszę przyznać, że jest mnóstwo chwil w moim życiu, wypełnionych Młodą i Ślubnym. Czy one dają mi szczęście?... Tak. Czy są wystarczające do odczuwania szczęścia?..... Tak ogólnie, w życiu.... Hmm... Nie. Matylda i Leszek są najważniejszymi osobami w moim życiu i ich obecność daje mi szczęście, ale w życiu liczy się też parę innych rzeczy. Rodzice, znajomi, praca, rozrywka. Jest mnóstwo aspektów, które razem wpływają na to, że jestem szczęśliwa. Nie wyobrażam sobie bycia szczęśliwą na przykład bez pracy, która mnie co prawda wykańcza, bo mój szef myśli, że mam nieograniczone i nadludzkie moce sprawiania, aby "niemożliwe" stało się "wykonane", ale uwielbiam ją i bez niej nie