Polska żyje Trynkiewiczem ostatnio. Polska się bulwersuje. Polska się oburza, że wychodzi na wolność, a zły to człowiek i wszystko wskazuje na to, że czyny swe okrutne może powtórzyć. I jedni się czepiają, że nie ma kary śmierci, inni, że dożywocia, inni, że politycy zawalili, bo ustawa nowa za późno w życie wchodzi, jedni, że winni prezydent, premier i minister właściwy, inni, że ogólnie wymiar sprawiedliwości, ludzie w jego miejscowości się zbroją i istnieje obawa, że facet pierwszego dnia na wolności nie przeżyje. Użyłam takiej metafory, z mojego punktu widzenia taka obawa, to nie obawa. Nie chcę się rozpisywać o kwestii zbrodni jaką ten "ktoś" (bo przecież ciężko go nazwać człowiekiem) popełnił. Natomiast zastanawia mnie ten cały szum medialny wokół sprawy i zwalanie winy i odpowiedzialności za zaistniałą sytuację przez wszystkich na wszystkich. To ja tylko chciałam wtrącić swoje trzy grosze. Problem, mam wrażenie, zaczął się jakieś 25 lat temu, gdy sejm przyjął ustawę ab