Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2014

Włos mi się zjeżył na głowie, a Mąż poszedł płakać do kącika

Byliśmy w zoo na spacerku. Pogoda piękna, co prawda straszyło burzą, ale tylko straszyło. I w tym zoo się różne zwierzątka ogląda i się nimi zachwyca lub się ich żałuje, że im pewnie ciepło, albo że wybieg za mały. Można też gonić pawia, co pitnął przez ogrodzenie na ogólnodostępne alejki (na nasze oko, pokłócił się z małżonką, bo wymieniał z nią długie przeciągłe ryki, po czym się odwrócił na pięcie i fruuu za płot. Małżonka siedziała na daszku jakiejś szopki i ryczała już samotnie). Można też uznać za największą atrakcję zoo plac zabaw (jakbyśmy pod blokiem nie mieli żadnego) oraz lody i watę cukrową. Weź dzieci do zoo, niech za punkt honoru postawią sobie obżeranie się słodyczami :D W zoo jednakże są też ludzie. No, nie w klatkach, tylko inni zwiedzający. Niestety. I tych ludzi się słyszy. Co mówią, jak mówią. Niestety. Jakaś aspołeczna jestem chyba... Nie żebyśmy ze znajomymi prowadzili wyrafinowane dyskusje o sztuce, filozofii i potrzebie piękna w życiu codziennym. Nie nam na taki

Kim jest mama?

Wpis powinno właściwie wykonać moje Dziecko, ale ponieważ ma niespełna 5 lat i nie potrafi jeszcze sprawnie pisać, robię to w jej imieniu. Będzie to spis rzeczy, które kojarzą się z mamą lub tatą, o których Młoda nam mówi, a ja teraz ubieram w słowa pisane. Od tak, z okazji dnia matki, ale oczywiście opisy dotyczą też tatusia :D - Mama/Tata potrafią magicznie sprawić, że gdziekolwiek nie zasnę, rano obudzę się w swoim łóżeczku. - Pocałunki Mamy/Taty mają cudowną moc uzdrawiania zadrapań, siniaków i stłuczeń. Dmuchanie też pomaga. - Mama/Tata są tacy silni! Potrafią dźwigać torebkę/plecak ważące 5 kilo, dwie siaty z zakupami, zgrzewkę wody mineralnej, makulaturę ze skrzynki pocztowej, mnie, mój plecak i mojego misia. No co? Miś jest przecież lekki! - Mama potrafi zrobić pyszną jajeczniczkę, ale Tata pyszniejszą. - Mama ma kolorowe, gładkie paznokcie, ale mi nie pozwala ich malować! To niesprawiedliwe! I nie chcę słyszeć, że będę mogła pomalować paznokcie na urodziny, bo wtedy pewnie nie

O krasnoludkach i sierotce Marysi

Ostatnio Dziecię me, w trakcie wizyty o dziadków mamowych (moich rodziców), wytargało z szafki moją starą książkę Konopnickiej, pod tytułem, jak wyżej. Młoda zawołała: Poczytaj mi mamo!, więc książkę zabrałyśmy do domu, bo miała być trawiona w trakcie wieczornego, przedspaniowego czytania. Konopnicka to nie jest autorka współczesna. Wyjaśniam, bo może ktoś nie wie, kto to Maria Konopnicka - w obecnych czasach nie byłabym zdziwiona, chociaż po cichu liczę na obeznanych czytelników ;) Język którym pisze też współczesny nie jest. Ale ma to jednak swój urok. Młoda na początku była trochę znudzona, bo chyba niewiele rozumiała, ale z dnia na dzień coraz bardziej zaczęła się wkręcać, a jak czytałyśmy o Podziomku, co mu niedobra baba kijem ciałko obiła, to Dusiak z przejęcia oczy miała szeroko otwarte i ustka rozdziawione, jakoby ze smutku i przejęcia wielkiego.... Ekhmm, bo właśnie zmierzam do tego, że mi się język czasów bajkowych udzielił i ostatnio uraczyłam otoczenie taki oto zdaniem: Kaw

Bestia tworzy słowa - odcinek 11

Moje Dziecko, odkąd zaczęło mówić, to buzia jej się nie zamyka. Nawet w nocy - mówi przez sen. A im więcej mówi, tym więcej słów poznaje, tym więcej słów odmienia, tym więcej słów tworzy... To podobno oznaka inteligencji dziecka, gdy próbuje odmienić jakiś nieznany dotąd wyraz według znanych sobie zasad :D Ale z tego, co zauważyłam wśród dzieci wokół mnie (dzieci znajomych, dzieci podwórkowych, albo dzieci z przedszkola Młodej), to wszystkie odmieniają słowa w cały świat, więc pewnie wszystkie takie nad wyraz inteligentne :D Już kiedyś pisałam, o historii z autobusem: Mysza, powiedz autobus! Abutus - brzmiała odpowiedź. A powiedz: auto. Auto. A powiedz bus. Bus. No to powiedz razem autobus. Abutus. Twardo stała przy swoim, ale nawet nie wiem, kiedy zaczęła mówić prawidłowo. Teraz Dusiak wie, że psy szczekają, kiedyś hauhały, albo hałały. W niedzielę Młoda zdobyła się na samokrytykę: Mamo, jestem taka pospieszliwa! Co było połączeniem niecierpliwej, z tym, że się spieszy. Niedaleko nasz

Klient nasz Pan

Telefon robi dryń, dryń, ledwo minęła ósma. -Dzień dobry, Pani Ania? Tutaj Pan X. Bardzo sie na Panią gniewam, bo mi domofon nie działa od roku i nadal nie naprawiony. - Jak to nienaprawiony? Przecież to sprawa sprzed roku! To już dawno naprawione? - byłam autentycznie zdziwiona... - No nie działa! Mówię Pani! Nie było mnie rok, w tym czasie mieszkaniem opiekowała się Pani Z. Ja wczoraj z nią 3 godziny rozmawiałem i ona mi powiedziała, że dzwoniła do was chyba z dziesięć razy, a myśmy nic w tej sprawie nie zrobili! - Ależ Pani Z. nie dzwoniła do nas, a rok temu elektryk był u Pana w mieszkaniu i miałam informację, że domofon działa. - myślę: nosz chyba czary jakieś, albo mu Pani Z. kable poprzecinała, albo elektryk mnie okłamał, a wtedy będę mordować z odsetkami za rok życia w nieświadomości. - Pani sugeruje, że Pani Z. kłamie!? - a więc zaczęła się jazda... - Wie Pan - Pani Z. mówi jedno, ja mówię drugie, trudno mi się teraz z nią licytować - próbowałam delikatnie powiedzieć, że owsze

Wszyscy o kiełbasie, to ja też

Na początku przyznam, że jestem zażenowana. Zażenowana własnym poziomem wiedzy i poziomem informacji podawanych przez media. Zażenowana tym, że żyję w czasach, w których normalna, względnie wykształcona osoba, z IQ pozwalającym na coś więcej niż oddychanie bez konieczności wsłuchiwania się w instrukcję, bo inaczej się uduszę... taka osoba, która klika sobie po internecie normalnie, ma parę ulubionych portali, czyta w necie gazety, ogląda informacje ze świata, no taka osoba jak ja, co to wsiokiem mentalnym nie jest, ale też Einsteina raczej nie przebiję... no więc taka osoba, jak ja, wie niestety co to jest Conchita Wurst, a nie wie na przykład kto jest prezydentem Gruzji. Zatrzymałam się na etapie Saakaszwiliego, a chyba to już dawno było... No dobra, taka osoba, jak ja sobie sprawdzi tego prezydenta i już wie. Się okazuje, że Saakaszwili do 2013 roku był prezydentem, więc nie byłam aż tak zacofana w wiedzy politycznej. Po małej dygresji wracam na właściwe tory - zmierzam do tego, że w

Przyszłość naszych dzieci

Podróż do Anglii chyba bardzo wpłynęła na nasze dziecko. Chociaż nam się do tego za bardzo nie przyznała. Ale koleżanka Młodej - Aurelka, przez całą majówkę zadawała mi to samo pytanie: Ciociu, a kiedy pojedziemy razem do Anglii? Bo ja chcę jechać z Matyldą do Anglii... - Dziewczyny, jak skończycie szkołę średnią, to pewnie zrażone brakiem perspektyw w Polsce, razem wyjedziecie do Anglii pracować na zmywaku... Odpowiedź być może nie była optymistyczna, ale dziewczynom chyba wystarczyła. Dwie pary wpatrzonych we mnie wielgachnych oczu i rozdziawionych buziek, uznały widocznie to za pewien rodzaj obietnicy. Na szczęście dziewczyny nie mają jeszcze poczucia czasu i nie wiedzą, że szkoły średnie skończą za kilkanaście lat. Mam nadzieję, że nie wykrakałam...

Bestia - tropicielka brudu oraz o tym, jak ciężko być akwizytorem - z Bestią od. 10

Młoda lubi porządek. Oczywiście wtedy, gdy lubi. Lubi mi powiedzieć: Mamusiu, to lustro w przedpokoju takie zaciaprane. Trzeba umyć. I leci do łazienki po psikacz i szmatkę i pucuje. Oczywiście zamiłowanie do porządku rzadko dotyczy układania swoich rzeczy i zabawek. Chociaż uczciwie muszę przyznać, że raz na jakiś czas, Młoda stwierdza, że musi wszystko posprzątać, bo ma bałagan i z poważną miną stara się wszystko ładnie ułożyć. Z naciskiem na "stara się" :) Młoda wczoraj postanowiła zrobić inspekcję szafek kuchennych u teściowej. Siedząc przy stole i wsuwając naleśnika, słyszałam pomrukiwania Matyldy: "Tutaj czysto, tu porządek, no ładnie, ładnie, ooooo, a tutaj BRUDNO!!!!" Połknęłam kawałek naleśnika bez gryzienia i przygalopowałam do kuchni, bo u mojej teściowej jest tak czysto, że z ziemi można jeść nawet jak coś za kaloryfer upadnie, więc chciałam zobaczyć nieznane zjawisko. Wpadłam do kuchni w samą porę, żeby złapać teściową, spadającą z krzesła, bo właśnie w

Zakwitły kasztany

Tak jakoś ze trzy tygodnie temu zauważyłam do męża: Popatrz kasztany kwitną. To chyba matury jakoś niedługo będą... Bo ja bardzo jestem zorientowana w datach ;) I rzeczywiście te matury od trzech dni ludzie piszą. I taka byłam ciekawa, co też w tych arkuszach powymyślane, bo w internetach trochę opinii widziałam od młodzieży negatywnych, w sensie, że trudna. Zaglądam, patrzę i oczom nie wierzę. Bo szczerze powiedziawszy, to maturę miałam jakiś czas temu. Nie oszukujmy się, ani z treści lektur, ani z zadań matematycznych nikt mnie przez te ostatnie lata nie przepytywał. Studia to było co innego. Na studiach, na pierwszym wykładzie z matematyki, która do tej pory wydawała mi się dość sympatyczną dziedziną wiedzy, dowiedziałam się, że istnieje liczba podniesiona do kwadratu, która jest liczbą ujemną i wszystko to co wmawiali mi przez jakieś dwanaście lat mojej edukacji, to bzdura... Skończyło się na tym, że egzamin z matmy zaliczyłam dopiero na poprawkach i to też byłam zdziwiona, że mi s