Termin prawka mi się kończy, więc załatwiwszy sobie odpowiednie świstki u lekarza oraz po wypełnieniu odpowiednich świstków urzędowych, a także po uiszczeniu niemałego jak na kawałek plastiku, haraczu, pobiegłam do wydziału komunikacji, złożyć swe wielce uniżone zapytanie, kiedy dadzą mi nowy glejt. Otóż nie dadzą, bo mam zdjęcie nie takie. A bo od roku, albo dwóch lat są już nowe zdjęcia potrzebne - biometryczne. Łaaaał, żem pomyślała, że to nie wiadomo jakie dziwy, że one biometryczne, to może z jednej strony zdjęcie, z drugiej odcisk palca, albo jakieś ślady dna - to co? pluć mi każą? Łojezusicku, zmiany, zmiany. Pobiegłam do fotografa, ze świeżo nałożonym makijażem, co by panowie policjanci na widok mojego prawka nie uciekali ze zgrozą w oczach. Włos mi się jedynie trochę rozwiał, bo padało, było mokro, moja fryzura z automatu przyjmuje kształt i konsystencję siana. Ale nic to, przyklepałam. Pan fotograf pokazał zydelek, do przycupnięcia, powyginał mnie w przód, w bok i po skosie,