Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2015

Koleżanka Bestii to również Besta - odcinek 20

Wróciliśmy właśnie z wakacji, które spędzaliśmy w dwie zaprzyjaźnione rodzinki. Nasze córki, Matylda i Aurelka, w wieku dość zbliżonym, dzieliły ze sobą czas, zabawę oraz pokój. Punktem obowiązkowym wieczornego harmonogramu było czytanie książki, czasem wspólnie (mono), czasem każdej z osobna (stereo). Pewnego wieczoru na tapecie był Harry Potter, część pierwsza i właśnie Hagrid opisywał Harremu, jak to było z Sam-Wiesz-Kim. Aurelka zaczęła drążyć temat - A dlaczego oni nie chcieli mówić imienia Voldemorta? - Bo był strasznym czarnoksiężnikiem. Tak strasznym, że nawet jego imię budziło strach. Bestia Aurelka przetrawiła wyjaśnienie, po czym lekceważąco wzruszyła ramionami. - Phi! Voldemort to wcale nie jest straszne imię. Mogłabym tak swoje dziecko nazwać... Aurelko, przypomnę Ci o tym za jakieś dwadzieścia lat :D

Proszę, narysuj mi baranka

Zrobiliśmy Młodej niespodziankę i zabraliśmy ją do kina. Bardzo chciała obejrzeć Małego Księcia. Szczerze powiedziawszy, to my chyba nawet bardziej. Gdy zobaczyłam zapowiedzi i zdałam sobie sprawę, że ktoś poświęcił dużo czasu i energii, żeby odwzorować oryginalne rysunki i przekształcić je w animację, to pomyślałam sobie, że to będzie ładny film. I się strasznie poryczałam. Zresztą ryczę za każdym razem, kiedy czytam książkę. Jest taka prosta i taka ładna i taka prawdziwa. Bo najbardziej oczywiste prawdy trzeba czasami usłyszeć od kogoś innego. Można usłyszeć od książki. Sami niby o nich wiemy, ale do nas nie docierają ;) Młodej film się podobał, choć wiem, że wielu rzeczy nie zrozumiała, do wielu musi dojrzeć. Ma jeszcze czas. Ale wie, co to znaczy patrzeć sercem i co to znaczy kogoś oswoić... A propos - lisek był cudnie zanimowany. A ja uwielbiam liski.

Oczekiwanie

Taaaaak, zdecydowanie potrzebuję już urlopu. Odbieram prywatny telefon słowami: "dzień dobry, to firma XY". Hmmm Decyzje niektórych osób, z którymi zdarza mi się pracować, już nawet mnie nie irytują. Po prostu mam opad rąk i coraz większą niechęć do robienia czegokolwiek. A chciałabym przed urlopem parę spraw pozakańczać. Ciężko, ciężko. Dziś rano zostałam zwyzywana przez telefon, w zasadzie zanim jeszcze zdążyłam powiedzieć cokolwiek konkretnego. I nie - nie pracuję na stanowisku o zwiększonym zagrożeniu, pod tytułem telemarketer. Widocznie osoba po drugiej stronie jest w równie fatalnym nastroju, jak ja, tyle, że ma etap wkurzenia. U mnie już rezygnacja. Ale jakoś te dwa tygodnie przefunkcjonuję. Pewnie na zasadzie odruchów. Mam nadzieję, że jak poczuję wiatr we włosach, to mi przejdzie.