Co roku po zimie, chce mi się bardzo świeżych warzyw i owoców. Bo ileż można jeść kapuchę, cukinię i brokuły? Ale jak nadchodzi wiosna, rzucam się na wszystko, co świeże - rzodkiewki, pomidory, które w końcu pachną pomidorem i smakują pomidorem, a nie papierem o podejrzanym pochodzeniu, ogórki słono-słodkie ;) , młoda kapusta - o łaaaaał - taka ugotowana i zmieszana z boczusiem, albo jako surówka, albo posiekana i lekko przesmażona na chrupko, łomatko! ślinka mi cieknie... I koperek - taki intensywnie pachnący koperkiem... Ostatnio się rzuciliśmy z Mężem na młode marchewki, takie śliczne, zgrabniutkie, malutkie. Zostały pożarte w ciągu dwóch dni, jako przekąski wieczorne. A myślałam, że do obiadu podam takie lekko zblanszowane na słodko - nieee, nie zdążyłam. Wczoraj z kolei fasolka szparagowa mi wskoczyła w sklepie do koszyka. Była taka pyszna, że jak nakładałam Mężowi obiad, to się musiałam po palcach bić, żeby mu z jego talerza tej fasolki nie wyjadać... No i ziemniaczki młode, mnia