7:10 rano, pędzę przez miasto, a tu miasto prawie całkiem opustoszałe. Wiem, że wakacje, więc ruch mniejszy, ale dzisiaj jakoś wyjątkowo. To był pierwszy sygnał. Młoda do przedszkola, ochoczo jak zwykle, ja do sklepów po zakupy spożywcze. Pani w sklepie podejrzanie uprzejma była i uśmiechnięta, sobie myślę: "Coś wisi w powietrzu." To był sygnał numer 2. W radiu grali fajną muzę, aż mi się nie chciało "skakać" po stacjach. To było 3. W głowie, jak mantra podejrzliwe jedno zdanie: "Wiedz, że coś się dzieje". Coś za dobrze się wszystko układa. Aleja główna, na której roboty drogowe od dłuższego czasu są uzdatniane, trzeba na niej kręcić z pasa na pas, była PRZEJEZDNA!!!. Nie dość, że na niej nie stałam, długo oczekując na zmianę świateł, to jeszcze z daleka zobaczyłam zielone na skrzyżowaniu, więc docisnęłam, oczekując oczywiście, że mi w ostatnim momencie się zmieni na czerwone. Ale nie! Zielone jak byk, to ja pruję, przejechałam ja i jeszcze trzy inne sam