Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Baba powinna zjeść batonik

Wróciła Baba z wakacji. Myśli - tak, tak, Babie się czasem zdarza taka czynność :D Baba myśli o swoim zdrowiu, o tym, że jesień nadchodzi, o tym, że trzeba by się jakoś wzmocnić, bo dziecko mi zaraz z przedszkola przytarga jakieś wredne tałatajstwo, co to się na Babę rzuci. Baba łyka więc witaminki, Mąż Babie skrupulatnie wydziela i krzyczy na Babę, jak Baba zapomni, Baba je dużo czosnku, wampir żaden Babiej łabędziej (cha!cha!) szyi z pewnością nie ruszy. Natomiast angina patrzy się na te wszystkie wysiłki Baby z politowaniem i kpiąco prycha. I włazi w Babę, na migdałach się rozpycha, w kościach  łupie, w stawach szczyrka, za cebulki włosów Babę ciągnie, żar w Babie rozpala taki, że jakby Baba miała siły na seks, to by furgało ;) Ale nie ma siły... Ja już nawet nie będę narzekać, jak wysoką mam/miałam gorączkę i co mnie boli, bo ja mam tylko anginę. Co mają powiedzieć Ci, którzy są naprawdę chorzy? Babę niemoc dopadła w Dziczy, Mąż nawet w kominku napalił, herbatki z cytrynką donosił,

Bestia zna literki - odcinek 14

Przeglądamy sobie książeczkę do nauki literek. Na każdej stronie kolejne literki alfabetu - duże i małe i obrazki, na których jest mnóstwo rzeczy zaczynających się na właściwą literę. Na K była krowa, koń, kogut, kurki, kufer, kredka, kubek i tak dalej. Jesteśmy na J. Matylda wylicza, co widzi na stronie: - Jeż, jeżozwierz, jajko, jabłko, jamnik.... o i leleń! Mamo dlaczego leleń jest na J, a nie na L? - Młodej ciężko jest wcisnąć, że to zwierzę to jednak jeleń, uparła się na lelenia. Na I Matylda też wylicza: - indianin, igloo, imbryk, instrumenty, igły.... - I co jeszcze leży obok igieł? - pytam. Odpowiedź była błyskawiczna - Inici! :D

O równouprawnieniu z przymrużeniem oka

Piknik w przedszkolu będzie. A na pikniku zabawy, hulanki, swawole. Chętni rodzice proszeni są o upieczenie ciast. W tym roku zbieramy kasę na nowy dywan do sali Motylków. Podsyłam Mężowi informację, Mąż czyta, trawi i mówi: "Zaraz, zaraz, a czy Matylda nie chodzi do Motylków? To upieczemy babeczki!" Mąż się zaangażował. Zastanawiam się czy mu mówić, że podobno któraś spłuczka w łazience Motylków nie działa, to może by naprawił :D Ale chyba tam jacyś panowie techniczni w tym przedszkolu funkcjonują... Plan pieczenia babeczek był, ale okazało się, że dzień przed piknikiem Młoda idzie na imprezę urodzinową do kolegi z przedszkola, wrócimy pewnie wieczorem, babeczki będziemy piec w nocy.... Mąż się poświęcił i został w domu. Babeczki wyszły pachnące i pyszniutkie, mam nadzieję, że się rozejdą jak ciepłe bułeczki :D A Mąż mi wieczorem z premedytacja powiedział: "Taaaak, Wy to się szlajacie po imprezach, a ja cały dzień w kuchni siedzę!" :D Bo należy dodać, że Mąż pracuj

Chcieliśmy zrobić przyjemność dzieciom...

Jest taka miejscowość Ochaby na trasie Katowice - Wisła. I w tych Ochabach jest park rozrywki z dinozaurami, miniaturami sławnych budowli, oceanarium, w tym takim prehistorycznym, gdzie dawno wymarłe gady wodne Ci pukają w szybkę akwarium i szczerzą zębiska, i można przeżyć atak rekina, i domem do góry nogami, kinem 6D, takim co to podłoga się trzęsie, wiatr w twarz wieje i woda leją, że człowiek nic przez okulary 3D nie widzi, bo ma zapaćkane i innymi pomniejszymi atrakcjami. Młoda tam była na wycieczce z przedszkola i wspominała bardzo entuzjastycznie, a wiadomo, że na pewno ze wszystkich rozrywek dzieci nie skorzystały, bo wychowawczynie by chyba dostawały zawału, średnio co dwie minuty. No to postanowiliśmy wykorzystać nienajgorszą wrześniową pogodę, zawiadomiliśmy znajomych, zapakowaliśmy wałówę i pojechaliśmy. Tak sobie myślałam, że spędzimy tam max trzy godziny, bo bez przesady, cóż tam można robić? Siedzieliśmy sześć i wyszliśmy tylko dlatego, że zaczęło lać. Przez pół godziny

Postaraj się mamo...

Trafiłam dziś na zdjęcie żywności, co w obecnej dobie fotografowania każdego żarcia, które się zrobi/zamówi/kupi wcale nie jest dziwne. Zdjęcie przedstawiało kanapeczki. Przecudne, prześliczne, bardzo pomysłowe. Źródło: motherpower I pierwsza refleksja: pięęęęękne. Druga: Aż szkoda jeść Trzecia: Zrobię Matyldzie! Nie nooooo, chyba mnie pogięło! Musiałabym w weekend wstawać o piątej, albo jeszcze wcześniej. Poza tym, to jak? - mam na przykład ugotować pół marcheweczki, upiec jednego tościka, drugiego zmarnować w dwóch trzecich, żeby wyciąć gwiazdeczki, papryki i ogórki też tak jakoś wybiórczo potraktować, a z oliwki, małej, okrągłej, mokrej, turlającej się oliwki mam uciąć dwa plastereczki...??? Wiecie, co sobie pomyślałam ;) Że Matylda chyba i tak woli jajecznicę :D A ja wolę trochę pospać. Moim szczytem kulinarnych osiągnięć plastycznych było zrobienie jej kiedyś muchomorka z jajka i pomidora z małymi kropeczkami majonezu, które i tak musiałam ścierać, bo Młoda majonezu nie lubi :) Ja

Bestia nadal w formie - odcinek 13

Nie zawsze zapiszę, często zapomnę i gdzieś te kwiatki słowne i sytuacyjne  przepadają w czeluściach zapomnienia. Bo Młoda produkuje coś ciekawego praktycznie każdego dnia... 1. Z Młodą na wakacjach rozmawiała starsza pani: - A jak Ty masz na imię, dziewczynko? - Matylda. - A jak rodzice do Ciebie wołają zdrobniale? - Myszko... Bo przecież to oczywiste, że Matylda zdrabnia się na Myszkę, a nie na Dusiaka :D 2. - Matyldo, skończ zabawę, czas iść się kąpać. - Nie - Młoda jak zwykle była innego zdania... - Matyldo, skończ zabawę i idź się kapać - zaczęłam już cedzić przez zęby - Nie! - Matyldo, masz natychmiast posprzątać zabawki i zrób to szybko zanim się wkurzę! Młoda tym razem twardo stała przy swoim: - NIE! Nie posprzątam! I koniec, kropka, pe el! 3. - Tatusiu, tatusiu, a mnie boli język. O tutaj! - Mąż został zmuszony do oglądania z każdej strony jęzora Młodej i wyrażania serdecznego współczucia. - Oh, moje biedactwo! - wczuł się. - A dlaczego Cię boli? - Bo jadłam truskawki. - teści

Nad morzem zostawiliśmy ślad

Proszę bardzo. Oto ślad mojej stopy. Platfusa chyba nie mam :) Mam nadzieję, że zostawiliśmy też dobre wrażenie, bo być może za rok będziemy chcieli wrócić w to samo miejsce? Przejrzałam w końcu zdjęcia i postanowiłam je wrzucić w świat. Z malutkim opisem. Ponieważ jestem osobą bardzo niezdecydowaną i silnie wierzącą, że interesuje Was 30 takich samych zdjęć naszych dzieci na plaży :D postanowiłam porobić kolaże. Całkiem ładnie wyszło. I tak Was oszczędzam... W domu na dysku zdjęć jest prawie 400, a tutaj wrzucam raptem kilkadziesiąt, nie mówiąc o kilkuminutowych filmikach, jak dziewczyny skaczą przez fale i piszczą, albo jak mała Konstancja usiłuje zjeść wszystko, co znajduje w piasku, albo jak chłopcy poszli pływać, ale fale były tak mocne, że było widać z morza tylko ich pojedyncze kończyny w różnych konfiguracjach... Same niezwykle interesujące kadry :D Ale 400 zdjęć z miliarda zrobionych... I tak dokonałam czystki :D [gallery link="file" ids="1421,1422,1424,1425,142

Zaspałam

Jestem, wróciłam, zaspałam. Muszę przyznać, że po raz pierwszy od ładnych paru lat miałam naprawdę fajne wakacje, z których po dwóch tygodniach wcale nie chciało mi się wracać. Nawet pomimo niedopisanej pogody, chociaż nie lało, a deszczyki były przelotne, słońce świeciło, tylko wiatr głowy urywał i włosy targał, mogłam się więc bezkarnie przestać czesać :D Znajomi dopisali, nie mieliśmy się w planach mordować po dwóch dniach, a co więcej spędzaliśmy prześwietne wieczory. Nasze córki szalały ze sobą, osobno i z innymi poznanymi dziećmi. Przywiozłam piasek w ubraniach, zdjęcia na karcie w aparacie, opaleniznę symboliczną, muszelki, kamienie i pióra mew oraz jedno bocianie. Przywiozłam zadowolonego Męża i jeszcze bardziej zadowolone Dziecię oraz siebie w równie wybornym humorze. Sarbinowo przeżyło bezboleśnie nasz najazd, Dziewczynki skupiły się na demolce naszego małego ośrodka :D Rzeczywistość brutalnie sprawiła, że pół wczorajszego dnia pracy spędziłam na poszukiwaniu notatek, co do w