Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2013

Kto ma sierściucha, ten zna temat

Źródło: http://seokim.tumblr.com/  

One way ticket

Trafiłam wczoraj w przelocie na "Wiadomości" i informację o tym, że zbierają chętnych na kolonizację Marsa. Już teraz szukają ludzi, spośród których wybiorą 40 osób, którzy za 12 lat polecą na Marsa i będą pierwszymi osadnikami. W między czasie szkolenia, treningi i inne potrzebne w kosmosie "pierdoły". Są haczyki. Haczyk numer 1, to fakt, że całość będzie jednym wielkim BigBrotherem, czyli zrobią z ekspedycji reality show i dzięki temu zarobią kasę na finansowanie całości przedsięwzięcia. Haczyk numer 2 - lecisz i nie wracasz. Mars, że tak powiem, dożywotnio... No i tak się zastanawiam od wczoraj co by było, gdyby.... Gdybym nie miała dziecka, to chyba całkiem poważnie myślałabym o zgłoszeniu się. Jakby jeszcze Luby mógł lecieć ze mną. Kurczę, taka przygoda!!! Z drugiej strony, perspektywa zmiany całego swojego życia, już na zawsze, świadomość, że nie da się wrócić, no i chyba strach, że jak będzie jakaś awaria, to umarł w butach, pewnie nikt nie pomoże. No i jeszc

Rozmowy z bestią - odcinek 3

  Się nazbierało, więc czas najwyższy upublicznić kolejne atrakcyjne teksty Mojego Dziecka. Na poprzednie odcinki zapraszam tutaj i tutaj :D 1. Blady świt, 6:30, budzę Młodą, bo czas się zbierać do przedszkola. Matylda przeciera zaspane oczka, myśli, myśli i mówi: - Mamusiu, a ja spałam? - Tak kochanie, spałaś. - No dobrze, ale czy ja się wyspałam? Uff, zabiła mnie swoją wiarą w moją opinię, co do jej wypoczęcia :) 2. Młoda ludzi lubi, a że śmiem twierdzić, jest dobrze wychowana, w trakcie robienia zakupów mówi "dzień dobry" do większości mijanych osób. Generalnie ludzie odpowiadają - jedni z uśmiechem, inni z roztargnieniem na twarzy, bo zostali wyrwani znad nabiału lub warzyw... Są też tacy, co nie odpowiadają. O biada im! - Mamusiu! A ten Pan nie odpowiedział mi dzień dobry! Dlaczego on mi nie powiedział dzień dobry?! - Matylda prawie płacząc wskazuje oskarżycielsko paluszkiem na obcego faceta. Biedny człowiek zrobił się czerwony, musiał odpierać gniewne spojrzenia osób w

Gówniana sprawa

Ciepło się zrobiło, wiosennie w końcu, Młoda zarządziła wyjście na rower. Super. Po dwugodzinnym spacerze i pchaniu rowerka - bo Matylda pedałuje ochoczo, ale jeszcze niezbyt wystarczająco do samodzielnej jazdy - odkryłam, że posiadam mięśnie nóg i że te mięśnie BOLĄ. No tak, się wozi dupę samochodem, to potem takie są efekty. Na basen chodzę regularnie, ale to raczej wpływa na moją ogólną kondycję i wydolność. Rzeczywiście, zasapana po spacerze nie byłam ani trochę i zmęczona też się nie czułam, tylko jak siadłam w domu, to myślałam, że stopy mi same się na suficie powieszą ;). Ale wracając do tytułu, bo przy poniedziałkowej porannej kawie warto poruszać takie tematy, nasz spacerek z Młodą odbywał się głównie slalomem i nie wynikało to z tego, że Młoda interesujące rzeczy dostrzegała tylko z boku. Nawet jeśli, to i tak linię prostą z grubsza trzymała. Otóż moi Państwo, ścieżki rowerowe oraz spacerowe oraz chodniki zalegają w psich gównach. Rozdeptanych, rozdyźdanych, rozwleczonych po

Intruz

Czytać lubimy z Mężem oboje, Młodą też pasją zarażamy, czytanie fajne jest, pobudza mózg, rozwija wyobraźnię i tak dalej..... A ponieważ fundusze ograniczone mamy, to korzystamy z zasobów naszej biblioteki, do której przeważnie zabieram Matyldę, bo ona jakimś cudem nam z półki naprawdę fajne pozycje wybiera. Poza tym wybiera też książki dla siebie, przecież nie będę jej wciskać na siłę, co ma czytać - niech sama decyduje. W naszej bibliotece jest specjalny pokój z książkami dla dzieci, z kącikiem, gdzie można przysiąść, książeczki pooglądać, a nawet poczytać. Młoda zawsze stoi na środku i przebiera nogami ze szczęścia, bo w którą stronę się nie odwróci, tam książki.... Ale nie o tym, nie o tym. Po którejś tam wizycie w bibliotece, Mąż przegląda, co wypożyczyłyśmy i pretens ma jakiś do mnie, którego za bardzo nie rozumiałam, bo nawet nie za bardzo patrzyłam, co bierzemy, skoro Matylda już wybrała. No i się okazało, że trafiłam w Stephenie Meyer, czyli Panią która popełniła Sagę Zmierzch

Trochę wyobraźni i taśma McGyvera

Zainspirowana tramwajem Pawła postanowiłam wykorzystać karton po niedawno zakupionym i zamontowanym przez Męża kibelku i zrobić z Matyldą kartonowy domek. Młoda tak się podkręciła, że nie zdążyłam go obkleić białym papierem. Dlatego też ewentualnych oglądających uprasza się o ignorowanie rysunków kibelka i instrukcji jego montażu, a skupienie się na artystycznych wzorach z nalepek oraz różnych obrazków wykonanych farbami. Już kiedyś wspominałam, że pomysłów to ja mam moc, gorzej z jakością wykonania, więc proszę wziąć na to poprawkę. Natomiast Matylda ma dopiero nieco ponad trzy lata więc jej zdolności artystyczne również nie są na najwyższym poziomie. Chyba, że ma je po Mamusi, to wtedy wiek nie ma znaczenia :D Domek tworzyłyśmy całą niedzielę z przerwami na posiłki (jak na obozie). Pomysłem Młodej było wykorzystanie nalepek z wróżkami i kwiatkami, co bardzo się mi spodobało - nooo, kreatywne mam dziecko :) Ponieważ nasze zdolności artystyczne jakie są każdy widzi, hihi, więc wyjaśnia

Wielkanocne obżarstwo czyli historia miłosna

Historia miłosna jest krótka i treściwa, dlatego zrobię dłuższy wstęp. Ja jeść lubię, dlaczego by nie, przyjemna czynność i sprawia mi wiele frajdy. Zwłaszcza w mięsku gustuję, słodycze i ciasta jakoś mniej mnie kręcą. Ale jakby ktoś częstował kiełbaską, na przykład i kiszonym ogórkiem, to nie odmówię :) Byłabym idealną wnuczką standardowej babci, która wciska dzieciom górę jedzenia, gdyby nie to, że moja Bunia ma w tym temacie umiarkowane zapędy. Za to moja teściowa mnie uwielbia, chyba głównie za to, że zeżrę wszystko i jeszcze dokładkę biorę. Na szczęście nie odbija się to jakoś okrutnie na moim wyglądzie zewnętrznym - jasne, że fałdki na brzuszku są i boczki też, ale nie takie, żeby sobie włosy z głowy rwać. Kolega mnie kiedyś skomentował - widząc ile jestem w stanie pochłonąć żarcia między jednym, a drugim nurkowaniem (czynność jest istotna, bo wiadomo, że woda wyciąga i głodna byłam okrutnie). Wyszeptał Mężowi na ucho, że chyba taniej mnie ubrać niż wyżywić. Popłakałam się ze wzr