Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2016

Białego samochodu też nie...

Tytuł nawiązuje do poprzedniej notki, związanej z samochodem zastępczym, którym jeździliśmy dwa tygodnie. Pani z warsztatu zadzwoniła, że nasz Sid jest już naprawiony, wyklepany, z nowymi częściami i wymalowany, więc wypada go odebrać. Poleciałam szybko na myjnię, bo ostatnie dwa tygodnie były dosyć deszczowe, błotne i mokre, należało więc samochód doprowadzić do stanu sprzed wypożyczenia, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Na szczęście nie był wewnątrz nadmiernie okopany przez Moje Dziecko, które w trakcie jazdy majta giczołami we wszystkie strony, z prostego powodu - Matylda miała nakaz ściągać buty po wejściu do samochodu, ewentualnie zakładać na buty woreczki ochronne. Tak, tak - jesteśmy rodzicami - despotami ;) Ale i tak szorowanie dywaników chwilę zajęło. Natomiast przy myciu z zewnątrz płakałam z rozpaczy, bo samochód zastępczy był biały i brud w ogóle nie chciał odpuścić. Jakoś bym o tym nie pomyślała, kupując swój samochód, że to taki upierdliwy kolor. Po czterdziestu minut

Nigdy w życiu nie chcę mieć nowego samochodu

Wpis z serii "Współczesne problemy ludzi". Słowa tytułowe wypowiedział mój mąż po powrocie z treningu, na który pojechał nowym samochodem. Takim totalnie nowym, prawie z salonu, jakieś 200 kilometrów przejechane. Najgorszy w samochodzie jest fakt, że nie jest nasz. Więc jeżdżąc nim mamy stresa. Ale zacznę od początku - na początku, poza tym, że był Chaos - ale to już strasznie wybiegam w tył ;) zaczęło się od tego, że pewna Pani postanowiła skasować nam cały prawy bok Sida. To znaczy, pewnie miała inne plany, ale skończyło się na przeszuraniu jej samochodem po całym boku naszego. Calutkim. Obydwoje drzwi, próg, nadkola z przodu i z tyłu. Był wieczór, padał deszcz, mąż wracał z treningu, miał odebrać Młodą od dziadków i przywieźć ją do domu, ja odbieram telefon pod tytułem "Kochanie, zadzwoń do rodziców, że trochę się spóźnię, miałem wypadek"... Hasło, po którym nogi się uginają, serce staje i przestajesz przyjmować tlen... Na szczęście nic się nikomu nie stało, samo