Przejdź do głównej zawartości

Chce mi się bobu!!!

Co roku po zimie, chce mi się bardzo świeżych warzyw i owoców. Bo ileż można jeść kapuchę, cukinię i brokuły?


Ale jak nadchodzi wiosna, rzucam się na wszystko, co świeże - rzodkiewki, pomidory, które w końcu pachną pomidorem i smakują pomidorem, a nie papierem o podejrzanym pochodzeniu, ogórki słono-słodkie ;) , młoda kapusta - o łaaaaał - taka ugotowana i zmieszana z boczusiem, albo jako surówka, albo posiekana i lekko przesmażona na chrupko, łomatko! ślinka mi cieknie... I koperek - taki intensywnie pachnący koperkiem...


Ostatnio się rzuciliśmy z Mężem na młode marchewki, takie śliczne, zgrabniutkie, malutkie. Zostały pożarte w ciągu dwóch dni, jako przekąski wieczorne. A myślałam, że do obiadu podam takie lekko zblanszowane na słodko - nieee, nie zdążyłam. Wczoraj z kolei fasolka szparagowa mi wskoczyła w sklepie do koszyka. Była taka pyszna, że jak nakładałam Mężowi obiad, to się musiałam po palcach bić, żeby mu z jego talerza tej fasolki nie wyjadać...


No i ziemniaczki młode, mniam mniam, tylko strasznie się trzeba namęczyć z obieraniem. Ale warto.


Truskawki też już zaliczone w tym roku, ale nawet za mną chodzą i myślę o upieczeniu ciasta.... Bo wielki dzban koktajlu truskawkowego zniknął w jedno popołudnie.


No i strasznie, ale to strasznie chce mi się bobu. Nagotować wielką michę, usiąść z książką i POŻERAĆ jedno i drugie. Mam niepowtarzalną okazję, bo Młoda jeszcze nie wróciła znad morza. Tyle, że bobu nie ma. Halo! Widział ktoś gdzieś bób? Bo chyba sezon się już zaczął? Ja gruntownie przeszukałam wczoraj warzywa w sklepie oraz na straganach na targu i znalazłam tylko w jednym miejscu. Ale tam skutecznie zastopowała mnie cena. Co w tym bobie? Złoty kruszec w niego władowali? A ja myślałam, że to zwykła skrobia. Chyba ich pogięło!


No dobra, poczekam jeszcze trochę...


A tak jeszcze z cenami mi się skojarzyło. Znacie cydr? Ja jestem fanką, chociaż cydr cydrowi nie równy i piłam już paści. Ale generalnie lubię. No i  z czego ten cydr robiony? Z jabłek! I te jabłka to u nas nie są jakimś dobrem luksusowym. Rzekłabym nawet, że cydr robiony jest z tych jabłek z odpadu, więc tym bardziej tańszych. To ja się pytam, dlaczego w kraju, który jest trzecim na świecie eksporterem tych owoców (jeśli dobrze pamiętam - aż sprawdzę - sprawdziłam i wiecie, że za 2013 rok to nawet byliśmy pierwsi, no proszę, dumna jestem ;) ). Wracam do pretensji - to dlaczego w kraju, w którym jabłek mamy na kopy, cydr jest taki drogi? Co oni z nim robią? Butelki pozłacają?


Ot tak sobie marudzę, bo mnie ten bób zdegustował. Przecież nie wymagam jakiś luksusów, szmerów-bajerów, błyskotek i innych badziewi, tylko kilograma rośliny strączkowej. Dziwny ten świat.

Komentarze

  1. Mój bób dopiero zaczyna kwitnąć, więc Tobie nie podeślę. A truskawki własne jemy na potęgę, a tu już zaczynają porzeczki czarne dojrzewać... ech, szkoda że nie żyjemy w klimacie, gdzie na okrągło coś dojrzewa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic