Zrobiliśmy Młodej niespodziankę i zabraliśmy ją do kina. Bardzo chciała obejrzeć Małego Księcia. Szczerze powiedziawszy, to my chyba nawet bardziej. Gdy zobaczyłam zapowiedzi i zdałam sobie sprawę, że ktoś poświęcił dużo czasu i energii, żeby odwzorować oryginalne rysunki i przekształcić je w animację, to pomyślałam sobie, że to będzie ładny film. I się strasznie poryczałam. Zresztą ryczę za każdym razem, kiedy czytam książkę. Jest taka prosta i taka ładna i taka prawdziwa. Bo najbardziej oczywiste prawdy trzeba czasami usłyszeć od kogoś innego. Można usłyszeć od książki. Sami niby o nich wiemy, ale do nas nie docierają ;)
Młodej film się podobał, choć wiem, że wielu rzeczy nie zrozumiała, do wielu musi dojrzeć. Ma jeszcze czas. Ale wie, co to znaczy patrzeć sercem i co to znaczy kogoś oswoić...
A propos - lisek był cudnie zanimowany. A ja uwielbiam liski.
Jeżeli Młoda TO wie, to tylko pogratulować rodzicom :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń