Przejdź do głównej zawartości

Wycieczka

Plany majówkowe z grubsza udało się zrealizować. Zwłaszcza w kwestii odpoczynku i miłego spędzenia czasu.


Jednego dnia załapałyśmy się z Dusiakiem na grilla i czas na świeżym powietrzu. Mąż w tym czasie zwalczał przeziębienie w łóżku.


A drugiego czerwonego dnia, korzystając z tego, że pogoda jednak jest łaskawa, zrobiliśmy sobie wycieczkę w góry. Młoda była jednocześnie podniecona i wystraszona widokiem z okna jadącej gondolki, co poznałam po tym, że nie mruga oczami i wbija paznokcie w kark taty. Ale cała wycieczka bardzo jej się spodobała, zwłaszcza zabawa w misie-patysie (kto zna?) w strumyku.


Parę zdjęć rodzinki z wycieczki zamieszczam poniżej.


I taka refleksja mi się nasuwa - ja wiem, że na Szyndzielnię można wjechać i z niej zjechać, nie trzeba drałować pod górkę na własnych nogach, ale było nie było, to jednak góry. Ubieranie klapek, szpilek, sukienek w cekiny i tym podobnych super modnych fatałaszków jest w takich warunkach co najmniej debilne. Co najmniej...


Ale to taka moja refleksja tylko...


 


[gallery link="file"]


 


P.S. Gustowny niebieski plaster na moim palcu wskazującym skrywa "kontuzję", której nabawiłam się robiąc przepyszny chłodnik. Okazało się, że nowe noże są ostrzejsze niż się spodziewałam :)


P.S. 2 Przepis na chłodnik bardzo prosty - jak ktoś ciekaw - proszę bardzo: mix jogurtu (można dodać trochę mleka, jak komuś za gęsto) z czosnkiem i pomidorami z puszki, ewentualnie trochę przecieru, do środka pokrojone w kostkę ogórek zielony, rzodkiewki, jajko na twardo, trochę pomidorów koktajlowych, a do smaku sok z cytryny, odrobina cukru, sól, pieprz, bazylia i koperek. Proporcje to rzecz gustu indywidualnego. Na upalne dni to świetny obiad, można podać np. z tostami czosnkowymi. Smacznego

Komentarze

  1. Co najmniej debilne? No ale przecież wyglądać trzeba! Stylowo i modnie o każdej godzinie dnia i nocy. Nigdy nie zapomnę widoku dziewczyny w szpilkach usiłującą wejść na Śnieżkę :) Ani spojrzeń ludzi na nią gdy nie widziała ;) Dzięki temu podejrzewam, że więcej jest tych normalnych. Na szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic