Przejdź do głównej zawartości

Rozmowy z bestią

Moje dziecko to bestia. Mówi już całkiem konkretnie, składa zdania i nieźle sobie wszytko kojarzy. Jej wypowiedzi jednak niejednokrotnie zostawiają mnie rozbrojoną na placu boju, wyciągającą białą flagę kapitulacji i zmiatającą swoje rodzicielskie, mądre, życiowe wywody pod dywan małą miotełką.

Wyjaśniam osobom niedzieciatym, że świat widziany oczami dziecka i jego tok myślenia jest czasami tak daleki od naszego i tak abstrakcyjny, że rodzic  po wypowiedzi swojej pociechy musi się roześmiać, choćby było to absolutnie niewychowawcze. Niejednokrotnie po wypowiedziach Matyldy uciekałam zasmarkana ze śmiechu do łazienki, zostawiając męża na placu boju, po czym dopiero jak się uspokoiłam to mogłam wrócić i zestrofować dziecko swe, bo to co właśnie zrobiła albo powiedziała było nieładne, niestosowne, albo inne nie...

Poniżej parę przykładów:

1.

Czas okołopołudniowej drzemki. Matylda stawia opór przed położeniem się spać. Akurat dzień od rana był ciężki i miałam w planie kimnąć się na godzinkę razem z nią, a ona jak na złość akurat dzisiaj nie chce spać. Szlag mnie więc już trafia, jestem bliska przyszycia jej kołderki do łóżka, tak żeby nie mogła wyjść i w ogóle moje spojrzenie rzuca gromy.... Kładę się obok Matyldy, zamykam oczy, żeby dać stosowny przykład dziecku, na co Matylda siada na łóżku, podkurcza nóżki, opiera łokcie na kolankach, rękami wspiera brodę, oczy wbija w sufit i taka idealnie zamyślona mówi: "Hmmmm, co by tu zrobić, żeby mamusia nie zasnęła? Pomyślmy...." Nie udało mi się powstrzymać od posmarkania i generalnie było po spaniu, ale jakoś gniew mi przeszedł momentalnie :)

2.

Robimy większe zakupy, obejmujące także alkohol, w postaci piwa i wina. Młoda siedzi w wózku sklepowym, wie, że wszystkie zakupy trzeba z wózka przełożyć na taśmę, żeby Pani w kasie mogła skasować. OK, logiczne, Młoda akceptuje pomysł. Przejeżdżamy z wózkiem przez kasę, kasjerka sięga po piwko, żeby je nabić, na co Duśka ze srogą miną i na cały sklep zaryczała: "Oddaj piwko tatusia!!!!" Tym razem posmarkała się kasjerka, my byliśmy zajęci przepraszaniem i tłumaczeniem Młodej, że Pani to piwko zaraz odda i na pewno go nie zabierze. Chyba nie do końca nam uwierzyła, bo już cały czas, ze sroga miną, pilnie patrzyła na ręce kasjerki. Kasjerka była popłakana ze śmiechu, jak również reszta osób w kolejce za nami. Na marginesie dodam, że mojego wina już tak nie broniła... Piwko tatusia ważniejsze.

3.

Matylda na placu zabaw biega z jakimiś dwoma chłopcami. Nagle zatrzymuje się i woła do nich: "Śniadanko!". Chłopcy trochę zaskoczeni, bo zabawa nie miała wiele wspólnego z konsumpcją, pytają: "Dajesz nam śniadanko?". Na co Matylda: "Nie, śniadanko mam w domu" wyjaśniła i dodała konfidencjonalnym szeptem "I mam na to dokumenty". :) He, he Młoda zbiera kwity już od najmłodszych lat... :)

4.

Młoda wisi na bramce, oddzielającej kuchnię od reszty mieszkania. Nie mamy drzwi w mieszkaniu - poza łazienką i garderobą, a Młodą trzeba czasami zdystansować od ognia, gazu i ostrych noży. W każdym razie Młoda wisi na bramce i ryczy głosem zranionego łosia: "Tatooo! Tatooo!! Wpuść mnie". Mąż na wszelki wypadek zapytał: "A po co?", Młoda: "Yyyyy, chcę zobaczyć do lodówki" - wybrnęła.  "A co chcesz oglądać w lodówce?" Tu nastąpiła chwila na zastanowienie, po czym dziecko z pełną powagą, aczkolwiek tajemniczym szeptem odpowiedziało "LAMĘ". Tatuś trochę się zdziwił, ja zaczęłam już się chichrać w poduszkę. "Ależ kochanie, nie mamy lamy w lodówce" wyjaśnił tatuś. Młoda: "Ale może należałoby to jednak sprawdzić?" ..... Tatuś uznał wyższość argumentów córki i zrezygnowany otworzył Matyldzie bramkę. Młoda mogła sobie postać w otwartych drzwiach lodówki, co ostatnio stanowi jej ulubioną rozrywkę. Może to przez te upały, a może lubi patrzeć się na jedzenie?

5.

No i świeża perełka z ostatniego wtorku: "Mamo, mamo, jak będę już dużą dziewczynką, to zostanę Spikiem!" (Kto zgadnie jaką bajkę Młoda lubi najbardziej?)

 

Młoda dzisiaj wyjeżdża na wieś z dziadkami na dwa tygodnie. To pierwszy raz, kiedy rozstajemy się na tak długo. Będziemy tęsknić, ale................. Mamy z mężem wolną chatę!!!! Jupi!!!

Komentarze

  1. Co do lodówki to moja córcia też lubi się jej przyglądać. Nie wiedząc czemu, czy czegoś szuka, czy to tak ładnie jedzenie wygląda... Dodam, że czasami z palcem w buzi słychać: hymmmm ...

    OdpowiedzUsuń
  2. A może one się zastanawiają, kto w tej lodówce światło zapala i gasi :))) Widzę, że Młoda nie jest jedynym dzieckiem z uwielbieniem dla produktów spożywczych, ha, ha. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ja chyba wiem jaką bajkę lubi Młoda. Spik to smok z Kucyków jest tez ulubieńcem mojej małej bestii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie - Kucyki są na tapecie od paru lat i niezmiennie, jeśli lecą w tv, Młoda uwielbia oglądać. A ja sama z chęcią bym została smokiem, gdybym nie była mamą :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic