Pamiętam, jak wróciłam do domu z wykładów na uczelni. Mama akurat miała wolny dzień i siedziałyśmy w pokoju, beblałyśmy po babsku, w tle był włączony telewizor. Nagle zaczęli nadawać relację z NY. Płonęła pierwsza wieża. W pierwszej chwili myślałam, że to jakiś film, symulacja, cokolwiek. Zaczęłam skakać po kanałach, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. W pierwszych momentach informacje były naprawdę szczątkowe, ale dotarło do nas, że to co widzimy to prawda. Że coś się stało, że giną ludzie... I wtedy nadleciał drugi samolot... Poryczałam się jak bóbr.
Naprawdę bardzo mi przykro i współczuję zarówno osobom, które przeżyły coś takiego, jak i ich rodzinom. Ja nie potrafię nawet sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Ktoś z moich bliskich po prostu znika i już go nigdy więcej nie zobaczę. Nie porozmawiamy, nie prześlemy buziaków, nie przytulimy się... Makabra.
Ja wiem, że na co dzień dzieje się na świecie wiele nieszczęść. W każdym końcu świata ktoś choruje, ktoś ginie, ktoś jest ranny, a ktoś inny umiera. Z jednej strony, to naturalna kolej rzeczy, a drugiej dramat dla rodziny, przyjaciół, znajomych.
Muszę się przyznać, że ja po prostu staram się nie wiedzieć. Oczywiście o pewnych wydarzeniach nie da się nie wiedzieć - WTC, tsunami, wykolejony pociąg, zamieszki, podpalenia - dobrodziejstwo globalnej informacji jest też przekleństwem. Bo wiem, choć nie chcę wiedzieć. Ale skoro już wiem, to staram się nie drążyć, zwłaszcza nie oglądam zdjęć ani filmów. Jedenaście lat temu ryczałam jak bóbr po tym co zobaczyłam. Chociaż nie było tam nikogo z mojej rodziny, znajomych, nikogo kogo znałam.... Takie sytuacje zawsze rodzą w mojej głowie miliony czarnych scenariuszy o moich najbliższych. Dlatego wolę nie patrzeć....
Naprawdę bardzo mi przykro i współczuję zarówno osobom, które przeżyły coś takiego, jak i ich rodzinom. Ja nie potrafię nawet sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Ktoś z moich bliskich po prostu znika i już go nigdy więcej nie zobaczę. Nie porozmawiamy, nie prześlemy buziaków, nie przytulimy się... Makabra.
Ja wiem, że na co dzień dzieje się na świecie wiele nieszczęść. W każdym końcu świata ktoś choruje, ktoś ginie, ktoś jest ranny, a ktoś inny umiera. Z jednej strony, to naturalna kolej rzeczy, a drugiej dramat dla rodziny, przyjaciół, znajomych.
Muszę się przyznać, że ja po prostu staram się nie wiedzieć. Oczywiście o pewnych wydarzeniach nie da się nie wiedzieć - WTC, tsunami, wykolejony pociąg, zamieszki, podpalenia - dobrodziejstwo globalnej informacji jest też przekleństwem. Bo wiem, choć nie chcę wiedzieć. Ale skoro już wiem, to staram się nie drążyć, zwłaszcza nie oglądam zdjęć ani filmów. Jedenaście lat temu ryczałam jak bóbr po tym co zobaczyłam. Chociaż nie było tam nikogo z mojej rodziny, znajomych, nikogo kogo znałam.... Takie sytuacje zawsze rodzą w mojej głowie miliony czarnych scenariuszy o moich najbliższych. Dlatego wolę nie patrzeć....
Komentarze
Prześlij komentarz