Przejdź do głównej zawartości

Jestem!!!

Jestem, żyję, oddycham, lekka zadyszka, bo niby dlaczego w moim życiu ma być spokojnie?

Po pierwsze - Mąż w nowej robocie już na pełen etat - po trzech dniach postanowił zwolnić tempo :).

Po drugie - Dziecię w przedszkolu, grupa Motylki, bardzo pozytywna Pani Basia - po trzech dniach zaakceptowało nowy stan rzeczy i nie trzeba jej siłą wciskać do sali.

Po trzecie - Ja mam zapieprz w pracy - po trzech dniach nic się nie zmieniło :). No dobra - znalazłam 10 minut na krótką notkę... Chociaż w głowie kłębią mi się miliony myśli... Kiedy ja mam je spisać?

Po czwarte - Kot powrócił z dziczy do małego mieszkania i jest nieznacznie zdegustowana ograniczeniem przestrzeni. Poza tym musiała przyjąć na klatę nadopiekuńczość Matyldy. Było nie było, w dziczy przychodziły do nas dwa miejscowe koty, więc Matylda miała kogo zaczepiać...

Po piąte - wbrew pogodzie udaję, że nadal jest lato, więc marznę okrutnie, bo za oknem deszcz, a ja w letniej spódniczce w kwiatuszki.

Po szóste - powrócę niedługo, jak tylko chwilkę odsapnę, bo jak pisałam wcześniej - kłąb myśli w mojej głowie zagmatwany i czuje potrzebę się uzewnętrzniać.

Chętnych czytających, zaglądających i odwiedzających serdecznie zapraszam.

Komentarze

  1. No wreszcie, nareszcie, że tak powiem bo już się nie mogłam doczekać.
    Jak tam na wakacjach? no i fajnie że dzieciątko chętnie chodzi do Motylków, aby tak dalej...
    No i czekam na więcej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłe słowa. Bardzo się cieszę, że ktoś zagląda i czeka na nowe... Pozdrawiam serdecznie. By-the-way cóż za oryginalne imię ;) Uwielbiam, hi hi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieładnie powtarzać po Matyldzie i wypadnę teraz mało oryginalnie, ale...niestety uprzedziła mnie:o)Blog znalazłam przypadkiem,wciągnęłam do ulubionych,cicho siedzę od jakiegos czasu i sobie czytam.A czytam jakby siebie.Nie,żeby moje życie takie podobne,ale sposób pisania,myślenia i patrzenia na świat.Więc siedzę sobie i czytam.Z zadziwieniem czasami,z lekkim uśmiechem i przyjemnością.Na koniec powiem - JA TU JESZCZE WRÓCĘ!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki bardzo.
    Ludzie są tacy różni, a jednak tacy sami :)
    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic