Przejdź do głównej zawartości

Złote myśli

Przeczytałam dzisiaj, że szczęśliwa kobieta ma dwa imiona: "Kochanie" i "Mama". Przeczytałam tutaj. Nie ukrywam, że urzekło mnie zdjęcie. Ktoś miał fajny pomysł i jakąś historię w głowie. Co do złotej sentencji, to czy ja się zgadzam? No dobrze.... coś w tym jest. Jako mama muszę przyznać, że jest mnóstwo chwil w moim życiu, wypełnionych Młodą i Ślubnym. Czy one dają mi szczęście?... Tak. Czy są wystarczające do odczuwania szczęścia?..... Tak ogólnie, w życiu.... Hmm... Nie.

Matylda i Leszek są najważniejszymi osobami w moim życiu i ich obecność daje mi szczęście, ale w życiu liczy się też parę innych rzeczy. Rodzice, znajomi, praca, rozrywka. Jest mnóstwo aspektów, które razem wpływają na to, że jestem szczęśliwa. Nie wyobrażam sobie bycia szczęśliwą na przykład bez pracy, która mnie co prawda wykańcza, bo mój szef myśli, że mam nieograniczone i nadludzkie moce sprawiania, aby "niemożliwe" stało się "wykonane", ale uwielbiam ją i bez niej nie czułabym się spełniona. Tak jak bez znajomych, bez rodziny, bez czasami chwil samotności, żeby skasować chaos w głowie.... To wszystko jest mi potrzebne do szczęścia.

Pojawienie się Matyldy pokazało mi w życiu inny wymiar. Ale czy gdyby jej nie było, to nie byłabym szczęśliwa? Byłabym. W innych aspektach, w inny sposób, skupiałabym się na innych rzeczach, ale nie mogłabym się nazwać nieszczęśliwą...

Bardzo się cieszę, że mam kogoś, kto mówi do mnie i "kochanie" i "mamo". Ale to tylko dwie krople z wielu, które razem napełniają cały mój kubeczek szczęścia.

 

To jak już tak o złotych myślach i aforyzmach i o szczęściu - to poniżej jest zdjęcie, które doskonale obrazuje zdanie z Exupery'ego, które uwielbiam od pierwszego przeczytania książki, jakieś dzieścia parę lat temu. Ktoś zgadnie, jakie to zdanie? Nagród nie mam, ale tak dla satysfakcji :)



To zdjęcie jest ewidentnym dowodem na to, że miałam już dziecko, zanim miałam dziecko :)

P.S. Autor zdjęcia: Jagoda lub Marcin - przyznać się, które robiło pstryk?, Modele: Ja w kapturku, Luby w czapeczce - gdyby ktoś miał ochotę nas pomylić :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic