Teksty mojego dziecka mnie zabijają... Odcinek poprzedni można poczytać tutaj.
Kiedyś to się nazywało "Satyra w krótkich majteczkach" i było publikowane na ostatniej stronie "Przyjaciółki". Choć tytułu gazety nie jestem pewna, bo sama wtedy chodziłam w krótkich majteczkach...
1.
Tour de Pologne jakiś czas temu nawiedziło nasze miasto, zresztą już nie pierwszy raz. Matylda z zainteresowaniem oglądała niekończący się ciąg kolarzy. Generalnie przetrawiła zjawisko i w jej głowie pozostała nazwa "kolarz". Nie "rowerzysta" - "kolarz". Pewnego więc dnia, gdy na chodniku minęło nas trzech chłopaków na rowerach, zapewne kojarząc z oglądanym wcześniej peletonem, Matylda ryknęła na ich widok podniecona: "Zobacz mamo! KOLARZE!". Pierwszy chłopak ze śmiechu prawie spadł z roweru.
2.
Ja: - Matyldo, a jak się nazywa Twoja grupa w przedszkolu?
Matylda: - Motylki
J: - A co wy tam robicie?
M: - Machamy rączkami
J: - A wzbijacie się w powietrze?
M: - Tak, tak bardzo, baaardzo wysoko.
J: - Hmm, to chyba super być motylem, co nie?
M (wyraźnie zdegustowana moją naiwnością): Oj mamo, ale my się tylko NAZYWAMY Motylki, a tak naprawdę nie latamy, bo jesteśmy dziećmi...
Moje poczucie godności i posiadanej inteligencji, które zostało tym zdaniem potłuczone na małe okruszki, zmiotłam pod dywan...
3.
"Tata, ty fajtłapo!" To było podobno moje pierwsze całe zdanie, które wypowiedziałam do taty, po tym jak zahaczył kapciem o dywan i wykonał lot koszący na wysokości ok. 1m przez cały pokój. Dobra, dobra, ja wiem, że brakuje orzeczenia, ale umówmy się, że było domyślne. Pierwsze pełne zdanie mojego dziecka brzmiało natomiast: "Tata, ale z Ciebie ciapa!" Myślicie, że takie rzeczy się w genach przenosi? Czy obie mamy ciapowatych "tatów"?
4.
J: - Matyldo, zjedz obiad.
M: - Nie jestem głodna, mamo.
Po chwili M: - Mamo, a mogę czekoladkę?
J: - Przecież nie byłaś głodna, obiadu nie chciałaś zjeść.
M: - Bo ja jestem głodna na czekoladkę, a nie na obiadek.
Logiczne, nie? Sama pamiętam z dzieciństwa, że obiad się już nie mieścił, ale jeden mały cukierek na pewno się upchnie :)
5.
Moje dziecko zmieniło mi się chwilowo w Bogusława Lindę. Po moim Długim Bardzo Ważnym Wywodzie Wychowawczym, rzekło: - Mamo, nie chce mi się z Tobą gadać!
6.
Solniczka i pieprzniczka (czy jak się to cholerstwo drugie nazywa) są ostatnio dla Matyldy obowiązkowym elementem każdego posiłku.
M: - Tato, posłodzić Ci frytki?
T: - Frytek się nie słodzi, tylko soli.
Matylda soli więc frytki. Wskazuje na pieprzniczkę i pyta:
M: - A co to jest?
T: - Pieprz.
M: - Posolić Ci pieprzem?
7.
Rozważamy z mężem kwestię wygolenia go na tzw. irokeza. Postanawiamy zapytać Panią Prezes o zadanie :)
T: - Matyldo, czy mogę zrobić sobie irokeza?
M: - A co to jest irokez?
T: - Taka fryzura, że na środku głowy jest pasek z włosów, a po bokach jest łyso.
M: - Nie! - Matylda przemyślała sprawę.
T: - A dlaczego nie?
M: - Bo będziesz miał głupią głowę....
Na marginesie - irokez został zrobiony i Matyldzie się spodobał.
8.
Mglisty i zaspany poranek.
M: - Dlaczego ziewasz mamusiu?
J: - Bo jestem śpiąca.
M: - To idź spać. (he, he, dla dzieci to przecież takie logiczne :))
J: - Nie mogę kochanie, bo muszę Cię zawieźć do przedszkola, a później jechać do pracy...
M: - Aha, to może wyśpisz się w pracy?
Oj, jak ja bym chciała!!!
9.
Pewnej niedzieli wstałam rano, patrzę za okno, a tu śnieg. To wtedy z wrażenia wypadła mi z rąk puszka z cukrem i musiałam pić gorzką kawę i dopiero po południu zorientowałam się, że mamy cukiernicę dla gości i tam jeszcze cukier był. Pisałam Wam o tym? Nieważne, wracam do tematu przewodniego.
J: - Zobacz Matyldo, śnieg!
Matylda robi okrągłe oczy i wielkie łaaaał.
J: - Super, wszystko białe, ładne, tylko opony w samochodzie mamy letnie, to jak będziemy jeździć?
M: - Oj, mamo. Będziemy jeździć na sankach!
Dla dzieci to wszystko takie proste, a ja niepotrzebnie komplikuję... :) Ale poszłyśmy tego dnia pozjeżdżać na sankach.
10.
Ostatni kwiatek należy do Mojego Męża. Młoda w ramach jakiejś zabawy usiłuje mnie udusić poduszką. Wołam, poszukując zrozumienia i pomocy: - Mężu uratuj mnie! Mąż (z kanapy, ze stoickim spokojem): - Matyldo nie duś mamusi, mamusia jeszcze nam się przyda...
Hmmm... Kocha mnie ten Mój Mąż, co nie? Od razu mi się przypomina: "Jasiu nie kop pana, bo się spocisz"
To było w czasopiśmie "Kobieta i życie". Uczyłam się czytać na tych tekstach...
OdpowiedzUsuńFaktycznie. Dzięki za sprostowanie :D
OdpowiedzUsuń