Wczoraj nasz mały szkrab skończył trzy latka.
Kochanie - życzymy Ci z tatusiem zawsze takiej szczęśliwej i radosnej minki, jaką miałaś wczoraj. Obyś zawsze z taka pasją, zaangażowaniem i ciekawością odkrywała nowe rzeczy. Żebyś zawsze czuła się szczęśliwa i kochana. Żebyś była zdrowa - przelotny katar się nie liczy :). Żebyś była aktywna, miała tyle energii co teraz, albo więcej, bo życie jest trochę męczące. Żebyś miała możliwość poznać w życiu jak najwięcej ciekawych osób i ciekawych miejsc. No i żebyś była z nami jeszcze sto lat, sto lat!
Buziaki Myszko ***
Do przedszkola Matylda miała przygotowane "gumiżelki", żeby poczęstować wszystkich kolegów i koleżanki ze swojej grupy oraz Panie. Sama sobie wybrała, czym chce częstować, asystowała przy zakupie i przez trzy dni przeżywała fakt, że będzie rozdawać w przedszkolu słodycze. Pierwszym pytaniem po przebudzeniu w poniedziałek rano, było: "Mamo, a moje gumiżelki są?" W przedszkolu wyciągnęła paczkę ze swojego plecaka i nie chciała jej wypuścić, co przy rozbieraniu kurtki stanowiło pewien problem, ale jakoś dałyśmy radę. Nie chciała jej oddać także na przechowanie Pani ze wspólnej sali (bo Motylki zbierają się w swojej sali dopiero o ósmej, jak przychodzi Pani Basia. Wcześniej wszystkie dzieci spotykają się we wspólnej sali) i z tego co wiem, dotrwała tak aż do momentu częstowania :). Chyba jej się spodobało, bo po południu powiedziała, że musimy znowu kupić "gumiżelki", żeby się dzieci poczęstowały...
Muszę przyznać, że trochę z Mężem zaszaleliśmy z ilością prezentów, z tym, że było ich po prostu dużo, a nie drogo. No i do tego doszły prezenty od dziadków i koleżanki z pracy. Matylda rozpakowała wszystkie i sprawiedliwie pobawiła się każdą rzeczą. I tak szmaciana lalka, która miała zastąpić lalkę Zuzię (Zuzia już się zdecydowanie rozlatuje) została MamąJulą i skakała razem z Zuzią, do skoków przyłączyła się Żyrafka, która tak naprawdę jest wałkiem z materiału pod drzwi, żeby nie było przeciągu, ale że drzwi w mieszkaniu nie mamy (no, wejściowe są), to Żyrafka jest super przytulanką. Było malowanie farbkami, lepienie węża w różnych postaciach z plasteliny, kolorowanie nowych kolorowanek i wycinanie wycinanek oraz przykręcanie śrubek i wbijanie gwoździ (bo poza umiejętnościami artystycznymi, rozwijamy w Młodej także zdolności manualne). No i oczywiście, było zdmuchiwanie świeczek, śpiewanie "sto lat" i mnóstwo kochania i przytulania. Być może o czymś zapomniałam, ale wydaje mi się, że Matyldzie dzień się podobał... Nam również :) Mieliśmy tyle frajdy z patrzenia na jej świecące się oczy i to jak i czym się bawi.
Super popołudnie.
A jeszcze niedawno brzuch wielki miałam, a to już trzy lata. He, he, na początku macierzyństwa nie wierzyłam, że dotrwam do tej chwili. Teraz to już chyba z górki będzie, co nie?
Komentarze
Prześlij komentarz