Dziecko ledwo smarka i trochę pokasłuje, za to ja zdechłam, mam 39 gorączki, a gardło zawalone tak, że przełykanie letniej herbaty stanowi problem... Angina. To chyba już trzecia w tym roku. Na szczęście lekarka trafiła z antybiotykiem i po zażyciu dwóch pierwszych końskich dawek, trochę odżyłam...
Czy Wy też tak macie? Dziecko generalnie nie choruje (poza pierwszym pół roku w żłobku - ale to podobno normalne), ale przynosi te cholerne wirusy i bakterie z przedszkola do domu, a my potem umieramy... Zanim urodziłam dziecko, na anginę ostatni raz zachorowałam, jak sama byłam dzieckiem. A od trzech lat łapie mnie jakieś g...o co parę miesięcy. Czy choroby dziecięce są jakoś zmutowane, że tak dowalają dorosłym? Bo mąż też zdycha. Całe szczęście, że zaszczepiliśmy ją na ospę, bo jakby złapała i przeszłoby na mnie, to bym się chyba do kości rozdrapała... Może my mamy jakąś obniżoną odporność?
A tak przy okazji chorób, to pytanie mam do czytających i jednocześnie dzieciatych. Czy wasze dzieci, w wieku od dwóch lat w górę bolały nóżki lub rączki? Chodzi mi raczej o bóle stawów i kości. Matylda od jakiegoś czasu narzeka, że boli ją prawa nóżka, najmocniej stópka. Czasem pomaga masaż, ale czasem budzi się w nocy z płaczem, a całą nóżkę ma bardzo napiętą, tak jakby złapał ją skurcz. Niestety pomaga dopiero ibuprofen w syropku. Wiem, że jest coś takiego jak bóle wzrostowe. Ale czy wtedy nie powinna narzekać na wszystkie kończyny? A tu cały czas ta sama noga. Zwłaszcza, że to jest noga, która przy chodzeniu krzywo stawia. Przez jakiś czas chodziłyśmy na specjalne ćwiczenia i troszkę jej się nóżka "odkrzywiła" ( :) słowotwórstwo uprawiam). Ale teraz nas w tym ośrodku nie przyjmą, pomimo, że chodziłyśmy tam ponad rok, bo się zmieniły wewnętrzne przepisy, musiałabym mieć na nowo skierowanie, a poza tym zapisy najwcześniej na marzec/kwiecień przyszłego roku. Polska służba zdrowia, co nie? Nie będę komentować, bo mi się nie chce przeklinać pisemnie. W każdym razie porobiłyśmy badania przeróżniste - na razie wyszła jakaś infekcja, którą leczymy, a która według lekarza może być przyczyną bólu nogi. Tylko wiecie, jakby ta infekcja była w Matyldzie tak długo jak ból nogi, to by już miała jej inne objawy. Chociaż może się mylę. Lekarzem nie jestem ale niestety nie mam z nimi dobrych doświadczeń. Aczkolwiek Dusiak trafiła na świetnego pediatrę, więc na razie mu wierzę i czekam, aż ta infekcja się wyleczy. Ale gdzieś tam niepokój pozostaje w duszy, więc proszę, dajcie znać, jeśli wasze dzieciaki miały kiedyś podobne objawy.
Żeby już nie smęcić - dwie anegdotki:
Na infekcję Matylda dostała lekarstwo w postaci tabletek do połykania. Duże to one nie są, ale i tak wiedziałam, że będzie jazda, żeby je połknęła, bo do tej pory wszystkie leki były płynne. Oczywiście Młoda na widok tabletki i informacji, że musi ją połknąć, delikatnie mówiąc odmówiła współpracy. Na szczęście jakieś olśnienie na mnie spłynęło, bo powiedziałam jej, że ta tabletka jest wielkości tiktaka i nawet trochę do tiktaka podobna... Natychmiast usłyszałam tupot małych stópek, Młoda zweryfikowała wygląd lekarstwa, po czym połknęła, popiła i stwierdziła, że nawet smaczne. Alleluja!
Anegdotka druga - pobieranie krwi Dusiak na szczęście znosi ze stoickim spokojem. Co prawda na ostatnich badaniach trzeba było kłuć obie ręce, bo w jednej nagle żyła się schowała, i krew leciała po ręce, ale do strzykawki jakoś nie chciała. Ale Młoda dostała waciki i plasterki, które uwielbia (jakby mogła, to by się cała obkleiła plastrami - hipochondria, czy co? :)) i było OK. Natomiast chciałam napisać o tym, że jakieś półtora roku temu spędziłyśmy tydzień w szpitalu, bo lekarze nie wiedzieli co jej jest i badania robili jej codziennie. Jasne, miała wenflon, tylko że małe dziecko macha rękami, uderza, śpi na ręce i moczy ją podczas kąpieli, więc wenflon praktycznie codziennie trzeba było wymieniać. Pielęgniarki z uwielbieniem wpatrywały się w Matyldę, bo jak twierdziły nigdy nie widziały dziecka, które samo szło do zabiegowego, siadało na fotelu, zakładało na rączkę stegnę i oczekiwało pobierania krwi, albo kroplówki. Pielęgniarki sobie nogi łamały, żeby przylecieć i zobaczyć nieznane wcześniej zjawisko. Podobno przychodziły także wycieczki z innych oddziałów :)
A na zupełnym marginesie, to Mikołaj był, co nie? Był i nikt go nie widział, bo on taki zajęty, że tylko prezenty zostawił i się nie przywitał z Matyldą. Na szczęście do przedszkola wpadł na dłuższą chwilę. Na wigilię też wpadnie, tym razem do nas do domu, tylko muszę Mikołajowi spodnie zaszyć, bo w zeszłym roku jak rozdawał prezenty i nurkował pod choinką, to mu się rozpruły...
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNo to parę słów: U nas puki co i niech tak zostanie... bez komplikacji chorobowych Olita i
my łagodnie przechodzimy coroczny stan zimowy. Współczuję choć sama nigdy nie miałam anginy
(to przywilej młodszej siostry, małe, chude, wieczne chore) raz w życiu zdarzyło mi się
mieć 39 stopni bez żadnych większych dolegliwości jak jedynie senność i nie moc ustania na
nogach. Poprosiłam o najszybciej działający lek - zastrzyki - może być... byle tylko wrócić
na basen...młodość to były czasy... Ale jak to mówią było, minęło!
Bóle wzrostowe, tak - też to przerabiałam, nocne wystawianie, masowanie, badania... i na
smarowaniu się skończyło "specjalną, czarodziejska maścią, która pomogła tatusiowi jak był
mały i jaki duży urosnął" siła sugestii i jej własny balsam ;)
Jazda bez trzymanki też się czasami powtarza, jak to Ola mówi "tabletka ma za słaby poślizg
i nie chce wpaść dalej", krzyki, wrzaski daj mi coś innego!
A Mikołaj był i owszem: Pierwsza pobudka o 5 rano, mamo długo jeszcze do tego rano?
Kolejna o 7, daleko jeszcze?? No i wstała, patrzy i relacjonuje: mleko upite, czekoladka
zjedzona, ciastko nadgryzione i zobacz jak naruszył... mogę iść do kuchni? Czemu pytam, bo
tam zawsze mi zostawia prezent Mikołaj! Ty nie wiesz, bo byłaś zawsze w pracy, tata był ze
mną! Ach, no dobrze, idź... Przechodząc obok wiszącej na klamce specjalnej skarpety,
zapuszcza żurawia do środka. O mamo coś tam jest! Mamo zobacz to co chciałam...
Wychodząc do przedszkola pyta, a dlaczego ty nic nie dostałaś od Mikołaja, byłaś
niegrzeczna? Zanim zdążyłam otworzyć usta, była już odpowiedź, nie Ty zawsze jesteś
grzeczna, tylko dorośli to już pewnie prezentów nie dostają!
Dzięki Matyldo za odzew i podzielenie się doświadczeniem. Ja cały czas mam nadzieję, że te bóle stópki to nic poważnego, ale gdzieś tam na dnie duszy panikuję. To chyba taki "matczyny odruch".
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o mikołajowe prezenty, to ja też usłyszałam pytanie, dlaczego ja nie dostałam prezentu, ale wyjaśniłam Młodej, że to święto dla dzieci. Wytłumaczenie zostało zaakceptowane, chociaż mi tak się trochę smutno zrobiło wtedy, że dorośli to już sobie prezentów nie dają, bo w sumie czemu nie? Każdy pretekst do radości dobry...
Bardzo podoba mi się pomysł z mlekiem i ciasteczkami, bo to buduje dla dzieci magię Mikołajek. Muszę ją na przyszły rok wprowadzić i do nas... Podziękowania za pomysł i za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie.