Miało być o koncercie, ale trochę leń jestem, trochę czasu nie mam, trochę w tym tygodniu biometr niekorzystny i generalnie z zachowania i szybkości połączeń mózgowych przypominam zombie... A teraz, jak zasiadłam do kompa, to jakoś wyklikałam Matkę Agrafkę i chichram się okrutnie. Nos zasmarkany, oczy załzawione, a monitor zapluty. Ale miło czasem poczytać, że ktoś ma podobnie jak ja, a nawet razy dwa, bo ja dzieciata tylko jednokrotnie... No i na szczęście temat pieluch to już dawno zamknięty etap mojego życia i nie chcę do niego wracać. Już NIGDY. :P
Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat
Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego. Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować. Widocznie jednak zachłysnęłam się tym
dzieci zdecydowanie mnie przerażają :)
OdpowiedzUsuńMnie też :) Ale jak się na to popatrzeć z przymrużeniem oka, to powodów do śmiechu mnóstwo.
OdpowiedzUsuń