Przejdź do głównej zawartości

Do ułatwień się człowiek przyzwyczaja

Jadąc na koncert do obcego nam miasta, po ciemku, postanowiliśmy wspomóc się GPS-em. Ponieważ smartphone Lubego właśnie postanowił nas poinformować, że mu bateria pada, był zmuszony odnaleźć trasę na moim telefonie - zwykła Nokia E66, na klawisze, że tak to ujmę.


Co zrobił Mój-Przyzwyczajony-Do-Dobrodziejstw-Ekranów-Dotykowych-i-Pełnej-Klawiatury-Mąż?


1. Wkurzał się, że nie może podać miejsca docelowego głosowo, tylko musi wklepywać.


2. Wklepywanie 20-znakowego adresu zajęło mu dobre kilka minut.


3. Dziwił się, dlaczego mój GPS każe nam IŚĆ do miejsca docelowego, skoro jedziemy samochodem.


4. Usiłował otworzyć opcje GPS'a, pukając w ekran.


5. Im bardziej telefon olewał jego pukanie, tym Mąż mocniej pukał. Czekałam, kiedy mi ekran pęknie.


6. Nakrzyczał na telefon, że jest "gupi" i nie działa.


7. Prawie zjadł deskę rozdzielczą ze śmiechu, jak w końcu dotarło do niego, że mój telefon nie ma ekranu dotykowego......


8. Stwierdził, że dobrze, że kazałam mu włączać GPS, na tyle wcześniej, że udało się ustalić trasę, zanim dojechaliśmy na miejsce :)


Tak.... Do ułatwień technologicznych człowiek bardzo szybko się przyzwyczaja.


mademoiselle karen


Na koncert dotarliśmy cali i zdrowi, chociaż fakt, że się posmarkałam i popłakałam ze śmiechu z Mojego Męża o Tymczasowo Małym Rozumku, trochę utrudniał mi prowadzenie auta.


O koncercie będzie osobno, bo był tak niesamowity, że emocje we mnie siedzą nadal i nie umiem ich jakoś po ludzku przelać na papier :).


Jedno powiem tylko, że szczęka mi opadła i to była głównie zasługa tej Pani... Mademoiselle Karen...


Źródło: muzyka.re.pl


Aktualizacja:


Luby usłyszawszy, że obsmarowałam jego perypetie telefoniczne, pokazał mi język. Po czym zapytał, czy aby pamiętałam o jego odkryciu. Otóż nie pamiętałam, więc uzupełniam :)


Punkt 2a. Odkrył z pozytywnym zaskoczeniem, że po L jest jeszcze Ł. Nie spodziewał się, że w moim STARYM telefonie, będą polskie litery :) A tu niespodzianka!

Komentarze

  1. ja mojej mamie też często pukam w ekranik i po chwili orientuję się, że telefon nie reaguje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Męża się śmieję, a sama się łapię na tym, że cofnięcie technologiczne, czasami jest dla mnie problemem.
    Ciekawe, czy jak popularne stanie się głosowe sterowanie oświetleniem w mieszkaniu albo w biurze, to ludzie będą wiedzieli, do czego służy prztyczek w ścianie, czy też po ciemku złamią nogę na pierwszym lepszym stołku? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic