Przejdź do głównej zawartości

Rozmowy z bestią - odcinek 3

 

Się nazbierało, więc czas najwyższy upublicznić kolejne atrakcyjne teksty Mojego Dziecka. Na poprzednie odcinki zapraszam tutaj i tutaj :D


1.


Blady świt, 6:30, budzę Młodą, bo czas się zbierać do przedszkola. Matylda przeciera zaspane oczka, myśli, myśli i mówi:


- Mamusiu, a ja spałam?


- Tak kochanie, spałaś.


- No dobrze, ale czy ja się wyspałam?


Uff, zabiła mnie swoją wiarą w moją opinię, co do jej wypoczęcia :)


2.


Młoda ludzi lubi, a że śmiem twierdzić, jest dobrze wychowana, w trakcie robienia zakupów mówi "dzień dobry" do większości mijanych osób. Generalnie ludzie odpowiadają - jedni z uśmiechem, inni z roztargnieniem na twarzy, bo zostali wyrwani znad nabiału lub warzyw... Są też tacy, co nie odpowiadają. O biada im!


- Mamusiu! A ten Pan nie odpowiedział mi dzień dobry! Dlaczego on mi nie powiedział dzień dobry?! - Matylda prawie płacząc wskazuje oskarżycielsko paluszkiem na obcego faceta.


Biedny człowiek zrobił się czerwony, musiał odpierać gniewne spojrzenia osób w pobliżu, które na szczęście odpowiedziały wcześniej dzień dobry, oraz znosić wściekłe szeptanie dwóch babć, że tu dziecko tak ładnie się wita, a on cham i burak nie odpowiada... Facet porzucił obmacywane właśnie pomidory i uciekł. Pewnie będzie miał traumę ;) Nawet miałam przez chwilę ochotę go gonić i przepraszać, ale jakoś nie umiałam przestać chichotać, więc tylko rzuciłam Młodej, że się palcem nie pokazuje i poszłyśmy dalej napełniać koszyk....


3.


Sobotnie popołudnie, zostałam zapędzona przez Matyldę do układania domku z klocków. Młoda w tym czasie stwierdziła, że jest ubrana niestosownie do wykonywanych czynności i założyła koronę z papieru (ta słynna, com ją na bal przebierańców pieczołowicie wykonała). Na to wszystko wchodzi do pokoju tatuś.


- Tatusiu zobacz, jak my się razem bawimy! To znaczy mama układa, a ja ładnie wyglądam.


Z taki podejściem wróżę memu Dziecku świetlaną przyszłość...


4.


Różne bajki Dusiak sobie włącza (dzięki Ci technologio za internet i youtube'a!). Tym razem trafiła na Wilka i Zająca w oryginale. Tatuś dzielnie próbuje tłumaczyć dialogi, nawet mu wychodzi, chociaż my z rosyjskim nie za pan brat. Matylda już trochę znudzona ględzeniem Taty, bo zagłusza jej bajkę. Tatuś nie zrażony ciągnie dalej (pisownia fonetyczna, bo na cyrylicy się nie znam):


- O, a "nie panimaju" znaczy nie rozumiem.


M już wyraźnie zirytowana: - Ale ja wszystko rozumiem!!!


5.


Dialogi spożywcze:


- Dusiaku, jadłaś coś u babci?


- Tak, keczup z kiełbaską tylko, że bez kiełbaski.


No ładnie babcia karmi dziecko...


6.


Po powrocie do domu, wieczorem, zrzucam się z siebie łachy "wyjściowe", mając w planie wskoczyć w dres.


Młoda zarządza: - Mamusiu, a staniczek, to też ściągnij.


Tatuś z szybkością lamparta wyskoczył z kuchni i z uśmiechem woła: - No, ja jestem za!


7.


Jedziemy na basen. Matylda postanowiła sama się spakować do swojej torebeczki, formatu 5 na 5 centymetrów. Nie kontrolowałam, usiłowałam spakować nas obie do mojej torby. Co Młoda weźmie, jej sprawa. Zaczęła mi pokazywać dobytek już w samochodzie. Zestaw basenowy Matyldy zawierał:


- szczotkę do czesania kota


- smoczek dla lalki


- stary termometr elektroniczny, nie działający


- czapkę z daszkiem, trochę za małą


- majtki (tu akurat mnie zaskoczyła)


- dosyć pogniecione jajko niespodziankę


- plastikową bransoletkę kibica z Euro 2012, z napisem POLSKA.


8.


Przygotowania do Wielkanocy obejmowały także zakup jajek przepiórczych. Stoimy przed chłodnią z różnymi rodzajami jajek.


- Mamusiu, a co to jest? - Młoda ciekawa świata


- Jajka przepiórki


- A czemu one takie małe?


- Bo przepiórka to mały ptaszek i ma małe jajeczka. Kura jest większa i ma większe jajka, a na przykład struś jest bardzo duży i znosi bardzo duże jajka. - Wymądrza się Matka, obeznana ze światem ;)


Młoda przetrawiła temat, uruchomiła połączenia mózgowe i zadowolona z własnej dedukcji woła z uśmiechem, na pełnym poziomie głośności:


- Mamo, a największe jaja, to ma chyba byk!


Pan, który obok nas też wybierał jajka, opluł drzwi chłodni i poszedł krztusić się ze śmiechu gdzie indziej. Chwilę zajęło mi przypomnienie Dusiakowi, że byk to nie ptak. Chociaż z tym rozmiarem, całkiem nieźle trafiła.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic