Tak, tak, niestety, czy innym też to się zdarza?
Tak zupełnie bez powodu usiłowałam odebrać sobie życie, na szczęście mi nie wyszło (jak wiele rzeczy w moim życiu :D ale tu się akurat cieszę). Nie wiem, czy Wy też tak macie, mnie się zdarza dosyć często - ciało wykonuje jakiś ruch, mózg przetwarza sytuację i wiem, że ten ruch jest źle wymierzony, nie trafię, zrobię sobie krzywdę itd. Ale ruch już poszedł i nie da się go zatrzymać. A ja patrzę jakby z boku i czekam i już się krzywię, bo wiem, że będzie bolało... Się dziwię czasem, że jeszcze w życiu sobie niczego nie złamałam, bo mogę szczerze przyznać, że prowokuję los ;)
Wczorajsza próba samobójcza polegała na chęci wsadzenia głowy, a potem także reszty ciała do samochodu. W trakcie czynności wsadzania, zorientowałam się, że drzwi są zamknięte, więc ręka postanowiła te drzwi otworzyć. Ponieważ czułam, że czynność druga (otwieranie drzwi) w stosunku do czynności pierwszej (wsadzanie głowy) jest mocno spóźniona, do otwarcia drzwi się przyłożyłam i zrobiłam to z impetem. Nie muszę chyba dodawać, że głowa nadal próbowała dostać się do samochodu....
Jak już w końcu wsiadłam do auta, wyszlochałam morze łez, bo ból był taki, że nie mogłam się powstrzymać, na szczęście na twarzy mam tylko małe zaczerwienienie, posoka poszła tylko od wewnątrz i nawet sobie żadnego zęba nie wybiłam. Moje Dziecko z troską zapytało, po co się uderzyłam, przecież to bez sensu, ze mam ała. Przyznałam jej rację, skończyłam smarkać i pojechałyśmy dalej.
Człowiek (znaczy się ja :)) sam sobie potrafi taką krzywdę zrobić, że wcale nie potrzebuje do tego innych wilków.
Oj znam to uczucie... Kiedyś sobie zamknąłem głowę w szafie, bolało, oj bolało :)
OdpowiedzUsuńAłć!
OdpowiedzUsuńA ja się kiedyś śmiałam z jednej pani, która wsiadła do auta i z rozmachem zamknęła drzwi, tylko zapomniała, że jeszcze jedna noga jej została na zewnątrz. Myślałam sobie wtedy, że aż na taki hardcore mnie nie stać. A tu jednak.
Ale czytam, żem nie jedyna :D