Przejdź do głównej zawartości

Trzy inne beczki

Dzisiaj będzie z tak zwanej innej beczki, a właściwie z trzech różnych beczek.



Po pierwsze - Młoda była wczoraj na wycieczce przedszkolnej. Całodniowej. Wróciła wieczorem. Zgarnęliśmy ją spod przedszkola i obrzuciliśmy już w samochodzie gradem pytam (no dobra - ja obrzucałam, Mąż się skupiał na prowadzeniu). Matylda wydała trzy mruknięcia, dwa fuknięcia i nakrzyczała na mnie, że jest zmęczona i nic mi nie powie. I zasnęła na amen.


Moje kochane dziecko, któremu na co dzień się paszcza nie zamyka i nawija jak najęta - nagle ma w dupie Matkę, jej pytania i zainteresowania i nie chce jej się z nią gadać. Hmmmm, myślałam że ten okres buntu przyjdzie trochę później ;)



Beczka druga:


Grę o Tron oglądam namiętnie. Świetny serial. Książki jeszcze nie czytałam, ale nie wiem czy dam radę, przy tak dużej ilości wątków ją ogarnąć zwłaszcza, że przy Matyldzie czasu na skupienie się nad książką mam niewiele.


Ale serial świetny. Poprzednio "Rzym" mnie zachwycił i się wkurzałam, że po dwóch sezonach umarł (a może dokręcili kolejne odcinki, tylko ja o tym nie wiem? - no prawie nadzieja we mnie wstąpiła :D).


Gra o Tron mnie powala. I całą koncepcją i efektami i scenografią i pomysłami i zwrotami akcji (no szlag by ich trafił - co mi się wydaje, że teraz to już będzie spoko - DADAAAAM! - zwrot o 180 stopni i wszystko w dupie) i grą aktorów - no świetni są - i czołówką z tymi budującymi się miastami i budynkami i wszystkim. Jaram się :D Co prawda poraża mnie pokazana bezwzględność, złe emocje, zdrady, zabójstwa, ale uświadamiam sobie, że ja tu oglądam film, a takie rzeczy dzieją się na co dzień także w naszym świecie. Kolejny powód, aby dziękować losowi, że urodziłam się tam, gdzie się urodziłam - zawsze mogło być gorzej.


Tylko taka refleksja mnie natchnęła po ostatnim odcinku - jak wyrżną wszystkich bohaterów, to w piątym sezonie nie będzie komu grać....



Beczka trzecia:


Weekend spędziliśmy w Dziczy, a Dzicz robiła festyn z okazji Dni Dziczy oraz chyba dnia dziecka.


I Młoda jadła pierwszy raz watę cukrową i się dziwiła, że to takie lepkie, a jak do buzi się da, to od razu wielki kłąb się robi malutki


i w ciuchci jeździła (trzy okrążenia na krzyż)


i koncert na żywo był


i Pan Wodecki śpiewał Pszczółkę Maję (między innymi)


i Młoda uznała, że jest on bardzo śmieszny (w pozytywnym sensie)


i wszystko w strugach deszczu.


Zimno i pada i zimno i pada. Marznę w pracy, bo w biurze jest zimniej niż na dworze. Super. Już się rozchorowałam, więc nastrój we mnie drzemie raczej morderczy. Chwilowo uważam, ze szkoda, że nie pracuję w spedycji Poczty, bo bym sobie w paczki pokopała. Może by mnie to rozgrzało.


Tym optymistycznym akcentem.... życzę miłego weekendu. Taką plotkę słyszałam, że gdzieś w Polsce ma być ładnie i ciepło, ale nie u mnie - szlag....



P.S. W niedzielę twarz Pana Wodeckiego wyskoczyła w telewizorze, na co Młoda: A ja tego Pana wczoraj widziałam, bo on śpiewał, a dziś jest w telewizji?


Ano - taka magia :D

Komentarze

  1. Ha, wiem znam to z wycieczek młodego, nic się nie można dowiedzieć... Dzień dziecka u nas też był fajny, ale Dzień Matki... tragedia, w każdym razie niezapomniany :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic