Przejdź do głównej zawartości

Niewyparzona gęba i pąs

Udałam się wczoraj do sklepu, sklepu, w którym ze względu na zaopatrzenie kobiety bywają pewnie rzadko. Jechałam bezpośrednio po pracy, więc ubrana byłam w ładne ciuszki, makijaż, który jeszcze się nie roztarł po całej twarzy (bo wieczorem przeważnie to mam już tapetę na pandę :)) oraz nawet nierozczochrane włosy, w których umieściłam chwilowo różowe do bólu okulary przeciwsłoneczne. Taki gratis, który ostatnio dostałam w promocji, a Moje Dziecko stwierdziło, że wyglądam w nich O-Djaz-Do-Wo!!! Dziecię podbudowało moją samoocenę, więc je noszę, chociaż wyglądam jak różowa rozczochrana mucha.  Ale nie o okularach miało być...


W sklepie owym wzbudziłam lekkie poruszenie wśród panów obsługujących, a nawet wyczułam lekką ich niepewność, chyba rzeczywiście tu baby rzadko zaglądają. Powiedziałam po co przyszłam, usłyszałam, gdzie mam iść, wpadłam do właściwego pomieszczenia, popatrzyłam się na kolejnego pana z obsługi, zdecydowanie ode mnie młodszego i wypaliłam od progu: O Jezu! Ale Pan ładny!


Pan zrobił się czerwony, co nie przeszkodziło mu w urodzie, schował się za monitor i klepał zza niego zamówienie, a  jego kolega chichotał na kanapie. Oczywiście zapewniłam pana, że nie musi się z mojej strony niczego obawiać, ja zaobrączkowana jestem i tak mi się tylko wyrwało stwierdzenie faktu. Zwłaszcza, że naprawdę rzucających na kolana urodą facetów to ja dawno nie wiedziałam. Pomijam młodzież, niektórzy nawet czasem i fajni, tylko ta moda na fryzury z zaczeską na jedno oko jakoś mnie zniechęca. Nie żebym chciała coś wyrywać, ale oczy mam i czasem lubię sobie na ładne popatrzeć. A jakoś nie bardzo jest na co.


Nie drążyłam już dalej tematu urody pana, po prostu sobie patrzyłam z uśmiechem, panu trzęsły się ręce i pewnie marzył o tym, abym sobie poszła natychmiast. Do wydawania mi reszty wypchnął swojego kolegę, starając się nie patrzeć mi w oczy. Optymistycznie zakładam, że nie o to chodziło, że ja taka szpetna i pan się mnie bał tylko, że się zawstydził. Bo rzeczywiście w naszym społeczeństwie w facetów się chyba rzadko komplementami rzuca.


A ostatnio z Lubym oglądaliśmy sobie Harrego Pottera, co nasunęło nam skojarzenia z okresu, gdy byliśmy nastolatkami, gdy zaczynały się pierwsze miłostki. Wtedy wszystko było takie pełne emocji, uniesień, miłość była WIELKA i NIESKOŃCZONA, próby podrywu zawsze niosły ze sobą ryzyko TOTALNEGO blamażu, a po odrzuceniu przez drugą stronę, co się zdarzało, następował KONIEC ŚWIATA. Pamiętacie to? Wszystko, związane z płcią przeciwną było jednocześnie fascynujące i paraliżujące. Będąc nastolatką, gdy spotkałam przystojnego chłopaka, który mi się spodobał, podejście do niego i zagadanie było rzeczą prawie niewykonalną, a świadomość, że może mnie olać wywoływała we mnie konieczność zapadnięcia się pod ziemię lub wyjechania na biegun do pingwinów, gdyż życie moje definitywnie by się skończyło ;) A teraz, co mi tam, wbijam do sklepu i prosto z mostu walę prawdę między oczy, mogę się pouśmiechać, popatrzeć i jest mi z tym dobrze. Taka umiejętność, której nabywa się z wiekiem - pewność siebie i nie przejmowanie się konwenansami.


Gdybym będąc nastolatką, miała te cechy charakteru, które mam teraz..... Chociaż, wiem, wiem, każdy wiek ma swoje prawa. Kiedyś byłam bardziej nieśmiała, teraz mam większy zadek. Coś za coś ;)


A tak na marginesie - reakcja mojego Męża  mnie rozbawiła. Wieczorem opowiadam mu o zdarzeniu, że sklep, że pan, że taki ładny, że ja wyskoczyłam mu z komplementem... na co Mąż, który już w tym sklepie bywał: Tak, tak, rzeczywiście w tym pokoju obok jest jeden taki ładny. Jest taki ładny, że powinien pracować w sklepie z damską bielizną, żeby baby tam lgnęły tabunami.


To miło, że mamy z Mężem podobny gust :D


Komentarze

  1. Ładny to może być jakiś metroseksualny... No właśnie, jakieś metroseksualne niewiadomo co.
    A facet, nie jakaś ciota, to może być co najwyżej przystojny.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tez zaobraczkowana, a jak lubie pofiglowac z panami baardzo lubie, a co mi tam

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ładny'??? Ciotę jakąś spotkałaś czy faceta?

    OdpowiedzUsuń
  4. wątpliwy ten komplement, powiedzieć facetowi, że jest "ładny"... gratuluję wyczucia :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Asiu może ze mna pofiglujesz? sunup@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra, rzeczywiście może nie trafiłam z przymiotnikiem. Ale nie był zniewieściały, więc niech będzie, że nad wyraz przystojny...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj się słówek czepiacie, każdy może być ładny ;) Nieśmiałe stworzenia z panów...

    OdpowiedzUsuń
  8. No jak był ładny, czy tam przystojny, to tak samo się wyrwie! szkoda, że zdjęcia nie zrobiłaś :D też bym popatrzyła :P Chociaż na pocieszenie moje, pracuję w "męskiej branży" i na brak przystojnych nie narzekam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie oburzenie jeden przymiotnik może wywołać wśród płci podobno brzydszej :D
    Czyli jednak właściwy dobór słów ma znaczenie - zapamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zarąbiste opowiadanie:p:)
    Osobiście też czasem coś palnę bez sensu stricte.Otóż taki facet wtedy jest w kropce,bo co ma począć z komplementem,na którym mu zależy?
    Ty jako zaobrączkowana czy zakochana mężatka,co na jedno wychodzi przeważnie,zwracasz powierzchownie uwagę na faceta i kompletnie nie jesteś zainteresowana jego ego ani nawet tą urodą,którą komplementujesz.
    Dlatego należy uświadomić ładnych facetów,że aby byli w pełni szczęśliwi,a czerwienią się na taki rodzaj komplementu i wprawiasz ich krew w szybsze nieco krążenie,niż powinnaś,aby szukali wśród kobiet,dziewcząt,które będą to robiły za Ciebie.
    No mężatce nie przystoi,że tak stwierdzę.
    Ale lajt,facet na chwilę się dowartościuje,gorzej jak zacznie o Tobie myśleć,bo będziesz współwinna jego fantazjom.
    Dlatego,nigdy nie należy pokładać nadziei w wartościach,które są dla ogółu bezwartościowe.
    Ja dla przykładu opowiem o facecie,który urodą nie grzeszy,ale jest ładny.A kobiety na niego zwracają baczną uwagę,jest w centrum ich zainteresowań.
    Widać,że go to cieszy i męczy jednocześnie.
    Jest zadowolony,ale się tym nie napawa,nie szczyci.
    Odnoszę wrażenie,że większą wartość stanowią dla niego kobiety,które same są piękne i prezentują umiejętnie to,co posiadają,swoje wnętrze.
    Pozdrawiam:)
    Aha,byłabym zapomniała,do moich córek przychodzą ładniutcy chłopcy,jednak powtarzam córkom,żeby nie wybierały tylko według kryteriów urody,choć to ważne dla nich samych,bo samą urodą się nie najedzą.Co najwyżej wstydu,jak ten opisany chłopiec.
    A pomysł dobry,tabuny kobiet chętnie przymierzałyby bieliznę w jego obecności i z jego pomocą,tych bezwstydnych,rzecz jasna.

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem szczerze,że mnie Pani rozbawiła :) oczywiście pozytywnie.Ja bym natomiast powiedziała,że jest przystojny a nie ładny,ale to kwestia gustu.
    Pozdrawiam serdecznie!

    Zapraszam do mnie : http://jezus-mym-zyciem.blogujaca.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Rany ale się czepiacie... Facet nie może być ładny tylko przystojny? Przecież żyjemy w 2013 a nie w 1932...
    Wszystkie chwyty dozwolone.
    ps: Ja bym się ucieszył na taki komplement :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nooo, to się cieszę, że w końcu jakiś facet normalnie podszedł do tematu :D. Komplement mi się wyrwał, bo uroda chłopaka mnie zaskoczyła, ale był szczery. Rzucać się na niego z propozycjami erotycznymi nie miałam zamiaru (od tego mam Męża ;)). A baby też sobie lubią popatrzeć na fajnych facetów...

    OdpowiedzUsuń
  14. oj tam, oj tam... Facet też może być ładniutki co wcale nie oznacza, że jakiś zniewieściały jest... Miło jest popatrzeć właśnie na takiego ładniutkiego bo tacy co są przystojni to bardzo często pusto w głowie mają i dają to szybko do zrozumienia... A co do określenia to bardzo często używają go starsze panie, co nie raz słyszałam i nie tylko w odniesieniu do chłopczyków, ale również mężczyzn ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic