Ufff.... Rodzinne obiadki, znacie to? Takie, po których nie da się wstać od stołu, trzeba się poturlać do domu i odczekać jakiś tydzień, aż żołądek dojdzie do siebie...
Moja Bunia skończyła 85 lat, więc sto lat jej, sto lat! I z tej okazji był obiad dla rodziny w knajpie. Spotkanie nad wyraz sympatyczne, ale ilość jedzenia - O Mój Boże! Z Mężem oboje jesteśmy żarłoki, ale naprawdę staraliśmy się po prostu skosztować po kawałku z każdej potrawy. I tak nie zdzierżyliśmy wszystkiego... A dzisiaj, zamiast kontynuować prace remontowe i sprzątanie Mąż z płaczem odmówił wstania, gładząc się po obolałym brzuszku. Niestety bez Męża nie jestem w stanie ruszyć niektórych prac dalej, więc korzystam, że Młodej nie ma, kładę na wszystkim lachę i idę nic nie robić na kanapę. A przepraszam, będę trawić....
Komentarze
Prześlij komentarz