Przejdź do głównej zawartości

Bestia testuje produkty - z Bestią odcinek 6

Ne ma to jak zabrać dziecko do sklepu. W swej dziecięcej ufności do otaczającego świata sprawdzi poprawność działania różnych produktów, które akurat niekoniecznie chcesz kupić. Ale mógłbyś/mogłabyś, gdybyś miała kasę i ochotę. A co...


Udaliśmy się marketu budowlanego, celem zakupienia nasion i cebulek, gdyż zrobiliśmy sobie w domu coś na kształt szklarni, przyprawy nam już pięknie rosną, postanowiliśmy pójść dalej. Ciekawe czy w końcu uda mi się zasadzić pomidorka? Ale nie w tematy rolnicze chciałam się zagłębiać...


Przechodząc przez market musieliśmy trochę stopować Młodą, bo jak każda prawdziwa kobieta, jak zawsze była zafascynowana materiałami budowlanymi i narzędziami, więc trzeba było kontrolować, czy przypadkiem właśnie nie odrąbuje komuś, albo sobie, stopy siekierą. Nawet nam nie dała popalić, aż się zdążyłam zdziwić, bo dzieciaci wiedzą, że przejście przez jakikolwiek market z dzieckiem, to wyzwanie :D.


Przed działem "Ogród" stały sobie dwa czerwone minitraktorki i im już Młoda się nie mogła oprzeć. Dostała natychmiastowego przyspieszenia, na wypadek, gdyby któreś z nas chciało ją powstrzymać i już ładowała cztery litery na fotelik. No dobra, furaki fajne były na pierwszy rzut oka, wcale się jej nie dziwię. Młoda wypróbowała stabilność fotela, trwałość wszystkich elementów wystających, ruszających się, wciskających oraz zginających i zaczęliśmy z Mężem mieć coraz większe obawy, czy traktorek kontakt z Młodą przeżyje i co gorsza, czy nie każą nam za niego zapłacić, co oczywiście leżało hen heeeen, poza naszymi możliwościami finansowymi... Na szczęście obsługa zignorowała Młodą na traktorze, a nam w końcu udało się namówić potomka na pozostawienie bolidu w spokoju. Młoda jednakże schodząc, rąbnęła butem w przednie oświetlenie i pleksi, którym było ono chronione odpadło z hukiem. Ciemno mi się zrobiło przez chwilę przed oczami i już kombinowałam którędy uciekać. Na szczęście pleksi nie pękło, a Mąż rzucił się wstawiać je w odpowiednie miejsce. I tylko pod nosem rzucił do mnie: "Popatrz, sześć kółek to kosztuje, a taki badziew.. Przecież to na pierwszej muldzie odpadnie."


Teraz już wiem, dlaczego na niektórych urządzeniach widnieje ostrzeżenie, że nie są przeznaczone dla dzieci. Otóż to nie o bezpieczeństwo dzieci chodzi. Tylko o to, by obchodzić się z produktem ostrożnie, z daleka od małych wścibskich dziecięcych paluszków, które potrafią ujawnić wszystkie wady i niedoróbki :D

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic