Ne ma to jak zabrać dziecko do sklepu. W swej dziecięcej ufności do otaczającego świata sprawdzi poprawność działania różnych produktów, które akurat niekoniecznie chcesz kupić. Ale mógłbyś/mogłabyś, gdybyś miała kasę i ochotę. A co...
Udaliśmy się marketu budowlanego, celem zakupienia nasion i cebulek, gdyż zrobiliśmy sobie w domu coś na kształt szklarni, przyprawy nam już pięknie rosną, postanowiliśmy pójść dalej. Ciekawe czy w końcu uda mi się zasadzić pomidorka? Ale nie w tematy rolnicze chciałam się zagłębiać...
Przechodząc przez market musieliśmy trochę stopować Młodą, bo jak każda prawdziwa kobieta, jak zawsze była zafascynowana materiałami budowlanymi i narzędziami, więc trzeba było kontrolować, czy przypadkiem właśnie nie odrąbuje komuś, albo sobie, stopy siekierą. Nawet nam nie dała popalić, aż się zdążyłam zdziwić, bo dzieciaci wiedzą, że przejście przez jakikolwiek market z dzieckiem, to wyzwanie :D.
Przed działem "Ogród" stały sobie dwa czerwone minitraktorki i im już Młoda się nie mogła oprzeć. Dostała natychmiastowego przyspieszenia, na wypadek, gdyby któreś z nas chciało ją powstrzymać i już ładowała cztery litery na fotelik. No dobra, furaki fajne były na pierwszy rzut oka, wcale się jej nie dziwię. Młoda wypróbowała stabilność fotela, trwałość wszystkich elementów wystających, ruszających się, wciskających oraz zginających i zaczęliśmy z Mężem mieć coraz większe obawy, czy traktorek kontakt z Młodą przeżyje i co gorsza, czy nie każą nam za niego zapłacić, co oczywiście leżało hen heeeen, poza naszymi możliwościami finansowymi... Na szczęście obsługa zignorowała Młodą na traktorze, a nam w końcu udało się namówić potomka na pozostawienie bolidu w spokoju. Młoda jednakże schodząc, rąbnęła butem w przednie oświetlenie i pleksi, którym było ono chronione odpadło z hukiem. Ciemno mi się zrobiło przez chwilę przed oczami i już kombinowałam którędy uciekać. Na szczęście pleksi nie pękło, a Mąż rzucił się wstawiać je w odpowiednie miejsce. I tylko pod nosem rzucił do mnie: "Popatrz, sześć kółek to kosztuje, a taki badziew.. Przecież to na pierwszej muldzie odpadnie."
Teraz już wiem, dlaczego na niektórych urządzeniach widnieje ostrzeżenie, że nie są przeznaczone dla dzieci. Otóż to nie o bezpieczeństwo dzieci chodzi. Tylko o to, by obchodzić się z produktem ostrożnie, z daleka od małych wścibskich dziecięcych paluszków, które potrafią ujawnić wszystkie wady i niedoróbki :D
Komentarze
Prześlij komentarz