Przejdź do głównej zawartości

Młoda znawczynią filmów kultowych, czyli Rozmowy z Bestią cz. 5

Matylda okazała się być znawczynią kultowych tekstów z kultowych filmów. Zupełnie bezwiednie, bo jak sądzę żadnego z nich nie widziała na oczy.


Więc robię konkursik, banalny i oczywisty, skąd pochodzi dana scenka...


Zagadka nr 1, łatwa, bo już kiedyś była opisana:


Młoda po moim Bardzo-Pouczającym-Oraz-Nadzwyczaj-Autorytarnym-Wywodzie, wywróciła oczami do góry i rzekła


- Mamo, nie chce mi się z Tobą gadać...


Zagadka nr 2, do której przydałaby się wizualizacja, ale postaram się opisać.


Matylda na każdych drabinkach, zwłaszcza takich, o kształcie piramidy, wdrapuje się na sam szczyt, staje, rozkład ręce na boki i wydziera się na całe gardło: - Jestem królową świataaaaa!!!!


Naprawdę jestem ciekawa, skąd jej się to wzięło, pewnie jakaś kreskówka, tylko pojęcia nie mam, jaka.


Zagadka nr 3, do której dopiero przydałoby się nagranie video, ale niestety nie mam systemu monitoringu w mieszkaniu...


Matylda zarządziła menu na kolację - jako na miękko. Tak się akurat składało, że miałam zrobione, zostało chyba jedno ze śniadania. Nałożyłam więc do kieliszka, zaopatrzyłam Młodą w talerz, przyprawy, łyżeczkę oraz chusteczkę i zostawiłam ją przy stole, bo ona już przecież zna instrukcję obsługi jajka na miękko, a ja byłam zajęta chyba zmywaniem. Dosyć szybko z kuchni wywabił mnie ryk o natężeniu trąby jerychońskiej, wpadłam do pokoju i zastałam Młodą z rozwalonym na pół jajkiem w kieliszku, które prawie wyglądało jakby nic mu nie dolegało (prawie...) oraz Młodą z kawałkami płynnego jajka na głowie, koszulce i spodniach... Nawet się ucieszyłam, że tylko na niej, bo pilnie szukałam resztek na oknie, na podłodze, na mojej bluzce wyjściowej, którą niefrasobliwie zostawiłam przewieszoną przez oparcie krzesła.... Ale na szczęście nie... Komentarz Dusiaka do całości sytuacji: - Bo nacisnęłam i mnie to tak wyleciało....


Na marginesie - jajko we włosach to nie lada wyzwanie... Włosy przestały śmierdzieć dopiero po drugim umyciu, a białko tak się przylepiło do skóry głowy, że dopiero na drugi dzień zaczęło się łuszczyć i Młoda wyglądała, jakby miała plackowaty łupież, kolosalnych rozmiarów... Mój tata miał niefart przytulać Młodą akurat na drugi dzień i śmierdzący kawałek włosów trafił pod sam jego nos. Podejrzliwie mnie później wypytywał, czym myję dziecko, że tak śmierdzi miejscami, bo miejscami pachnie...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic