Są takie chwile, że łapki mi opadają i sklęsam wewnętrznie. Takie chwile, gdy Młoda wraca z przedszkola z pieśnią na ustach, a tą pieśnią jest na przykład hicior zespołu Weekend - "Ona tu jest, uwielbiam ją i tańczy da mnie..." Cytuję, bo nie znam tytułu, a tekst i owszem - Młoda skutecznie swoimi trelami wbiła mi go nieodwracalnie w mózg. No dobra, jest roztańczoną czterolatką, nie dziwi mnie, że melodie umcyk umcyk wpadają jej w ucho. Zagryzam zęby, gdy prosi, by włączyć jej tą piosenkę z jutjuba. Jestem tolerancyjnym rodzicem, myślę sobie, twarda jestem ponadto, przeżyję. Na szczęście ostatnio prośba o tą piosenkę pojawia się coraz rzadziej.
Natomiast uwielbiam momenty, gdy puszczamy z Mężem jakąś ostrzejszą muzykę, a Matylda nagle zaczyna czuć klimat, tańczy, fruwa nawet i podśpiewuje swoim słodkim czteroletnim głosikiem "lalala" do, na przykład, SOAD. Widok wart wspomnienia :D. Wczoraj Mąż zapuścił stary dobry kawałek, przy którym Dusiak przeleciała przez nasze mikrusie mieszkanko jak tornado, chociaż w jej odczuciu była to wiotka baletnica, kręcąc pupcią, podskakując, robiąc piruety, obijając się przy tym o meble i ściany, krzycząc: "Mamo, ta muzyka mnie porywa!!!"
To mam nadzieję, że i Was porwie :D
http://www.youtube.com/watch?v=uxtmkdNyBlo
Komentarze
Prześlij komentarz