Przejdź do głównej zawartości

Powinien być okrzyk na k, ale staram się być kulturalna

Pamiętam kiedyś taki zapis z kronik policyjnych, z serii do pośmiania się. Sytuacja była taka, że pies jednego pana zagryzł króliczki sąsiada. Policjant w protokole wpisał, że pies zagryzł króliczki, gdyż te prowokująco ruszały pyszczkami. Śmieszne, co nie?


Wypowiedź arcybiskupa Michalika, miała dla mnie mniej więcej ten sam wydźwięk. Tyle, że śmieszna nie jest. Jest żenująca. Co najmniej. Staram się być spokojna i stonowana w wypowiedziach, chociaż w środku bucham lawą i pewnie para mi z uszu idzie. Się mi zrobiło to, co Maćkowi Stuhrowi (sorry, że się spoufalam, ale lubię chłopaka :D), tyle, że nie chcę tutaj klnąć publicznie.


Ja tak tylko od siebie parę uwag:


Po pierwsze. Ludzie są różni. Uogólniając niezmiernie - dobrzy i źli. Ja nie twierdzę, że każdy ksiądz to pedofil czy zboczeniec. Zakładam, być może optymistycznie, że to jednak jest margines. Poza tym pedofilem może być też zwyczajny Kowalski - nauczyciel, sprzedawca, bibliotekarz, ktokolwiek... Podane zawody są przypadkowe, proszę czytelników o nie interpretowanie do siebie. Chodzi mi o to, że oczywistym jest dla mnie, że nie każdy ksiądz to pedofil. Niemniej jednak skala ściem, kłamstw, prób zafałszowania rzeczywistości przez osoby ze środowiska kościelnego i nie tylko jest porażająca. Księża, a kłamią. Fe, nieładnie. Ktoś dokonał czynów okropnych. Należy wyciągnąć wobec niego stosowne konsekwencje, poddać karze. Na nim należy się skupić i na takich czynnościach. A nie wciskać kity wszystkim dookoła.


Po drugie, wynikające z tego, co po pierwsze. Jak się zrobiło źle, to należy na przykład: 1. ponieść konsekwencje, 2. próbować to, co złe naprawić, 3. PRZEPROSIĆ!, 4. siedzieć cicho i przyjmować łajanie, a nie p...lić na prawo i lewo, jakim się jest pokrzywdzonym. To tylko takie moje propozycje, wynikające chociażby z doświadczenia własnego i sytuacji, w których coś zawaliłam. Z pedofilią to akurat nie miało nic wspólnego. Nie zauważyłam, aby którykolwiek z tych punktów był wdrażany w życie, jeśli mowa chociażby o ostatnich nagłaśnianych przypadkach pedofilii wśród księży. Mnie tak rodzice uczyli, że jak się coś zrobi źle, to się na początek przeprasza. Ale może ja staromodna jestem, chociaż dopiero po trzydziestce.


Po trzecie. Nie będę się wypowiadać ogólnie na temat, kto jest winny w gwałcie, czy wykorzystywaniu seksualnym, bo takie opinie też są, że jak baba (dorosła) ma pasek zamiast spódnicy i cycki na wierzchu, to sama sobie winna, bo chłop wiadomo, jedynie na instynktach działa i mózgu służącemu wyższym celom, takim jak myślenie, nie posiada. Temat dla mnie bardziej złożony, więc go nie podejmuję. Ale w przypadku pedofilii chodzi o dzieci. DZIECI! Jak dziecko ma prowokować dorosłą osobę do czynności seksualnych? JAK!?? się pytam i nie ogarniam. Już kiedyś pisałam, że chyba moje zwoje mózgowe są zbyt mało pomarszczone. Dziecko szuka miłości, akceptacji, opieki i bliskości, bo to są jego potrzeby podstawowe. Ale nie ma to związku absolutnie z seksualnością. To są dzieci i ich potrzeby są platoniczne. Jak bardzo trzeba być chorym umysłowo, żeby wymyślić sobie, że to jest zachęta do czegoś więcej?


Po czwarte. Taka ogólna myśl, dla wszystkich wypowiadających się publicznie. Że chyba należy trochę pomyśleć zanim się coś chlapnie. Ostatnio słyszałam wypowiedź (przepraszam nie pamiętam nazwiska księdza, może i lepiej), że sprawy związane z pedofilią wśród księży są specjalnie prowokowane, żeby wyciągać od Kościoła pieniądze. No, rzeczywiście, te wszystkie małe wredne dzieciaki, po prostu czyhają na biednych, nie potrafiących się opędzić przed nimi księży, "wskakują im do łóżka" i później z zimną krwią wyłudzają pieniądze, bo to taki fajny sposób na życie...


Po piąte. Piszę o księżach, pojedynczych jednostkach ludzkich, a nie o Kościele, jako całej instytucji. Chodzi mi o to, że nie uważam Kościoła jako całego, za siedlisko zła, demoralizacji i zepsucia. Chociaż nie powiem, żeby podobało mi się taki zachowanie "góry" kościelnej, jakie reprezentują. Nie piszę o moim stosunku do religii, bo w tym temacie nie ma on znaczenia. Piszę o pedofilii, której nie akceptuję i której mówię zdecydowane NIE, bez względu na zawód wykonywany przez osobę, która się jej dopuszcza. Nie będę pisać, że ksiądz to tym bardziej nie powinien dopuszczać się takich rzeczy, bo dla mnie nie ma tym bardziej. Taki mam światopogląd, że się nie krzywdzi bezbronnych dzieci. I już. Nie ma znaczenia ksiądz, rybak, czy kosmonauta (znowu dobór zawodów jest przypadkowy, no poza księdzem).


Sobie wypisałam w punkcikach, co mi na wątrobie leży i wracać do tematu nie będę.


Zaczęłam humorystycznie, to zakończę też, chociaż to śmiech, może nie przez łzy, ale przez zgrzytanie zębów.



Żródło: www.andrzejrysuje.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic