Wczoraj miał być pierwszy dzień reszty mojego życia. Naszego życia. Czy był? Nie wiem. Przyjęłam go z niepokojem w sercu, dołem, znerwicowanym trzęsieniem rąk... Ale miałam nadzieję... Z jednej strony - nadzieja to często jedyne, co nam zostaje i gdyby nie ona, nie dałoby się dalej funkcjonować. Z drugiej - nadzieja matką głupich. To też pasuje do mojej sytuacji.
Ciekawe, czy za parę miesięcy rzeczywiście uznam, że ten dzień był potrzebny? Pewnie tak. Początki zawsze bywają trudne.
Nadzieja jest nam potrzebna,ale gdy zostaje zawiedziona to najgorsze co może być. Mąż mi zawsze mówi nie nastawiaj się na nic, bo lepiej być miło zaskoczonym niż przykro rozczarowanym. Święte słowa... Niedobrze jest się łudzić, wierzyc w obiecanki bez pokrycia. Niestety jestem niepoprawną optymistką a on realistą.
OdpowiedzUsuń