Ohhhh, uwielbiam Jej książki. Jak byłam nastolatką, mama podsunęła mi "Lesia" i chyba "Boczne drogi". I jeśli dobrze pamiętam, rodzice wyrzucili mnie z pokoju, bo tak się chichrałam czytając, że zagłuszałam im telewizor. Chichrałam, no dobra, przyznam się, rżałam na pełen regulator, tarzając się po ziemi, łzy mi płynęły, że i tak nie mogłam dalej czytać, a jak tylko się uspokoiłam i brałam książkę do ręki, to znowu rżałam jak dziki osiołek. Te książki chyba jakieś bioprądy miały... To chyba jedyny raz, kiedy rodzice usiłowali mnie namówić do NIE czytania książki, aczkolwiek tylko chwilowo, bo zagłuszałam im fonię.
Akurat sobie czytałam ostatnią część "Autobiografii" i się zastanawiałam, czy może jednak ona nie taka ostatnia... A tu podają Wiadomości smutną wiadomość. Przykro mi bardzo... Tak jak pewnie wielu jej czytelnikom. Dziwna sprawa z tymi książkami. Niby się osobiście człowieka, co płodził, nie zna, ale jakoś taki on jednak znajomy i bliski...
Pani Joanno, bardzo dziękuję za te wychichrane, dzięki Pani, godziny mojego życia.
Źródło zdjęcia: www.chmielewska.pl
Komentarze
Prześlij komentarz