Co zrobiłabym zwykła ja jeszcze jakieś pięć lat temu, widząc w sklepie zestaw foremek do wykrawania ciasteczek?
Powiedziałabym sobie - na co mi one, może fajne i w zasadzie niedrogie, ale ja nie piekę, nie lubię, nie wychodzi mi, ciasto się przypala, albo jest zakalcowate, gotować jakiś konkret to i owszem, ale ciasto albo ciasteczka? Nie.... Natomiast ja, jako matka, widząc ten zestaw foremek myślę sobie - noo, nie piekę, ale może by tak spróbować, przepisy są w necie, pewnie coś łatwego się znajdzie, a dla Młodej to pewnie będzie frajda robić ciasteczka... A może wyjdą, to na święta będziemy robić pierniki na choinkę...
Bycie matką wiele zmienia. :D Nawet podejście do wypieków.
Po tych burzliwych wewnętrznych przemyśleniach, zakupiłam zestaw foremek. W weekend udaliśmy się do większego marketu, w celu znalezienia, między innymi kolorowej posypki do dekorowania ciastek. I przy okazji znaleźlismy zestaw czterech tubek z kolorowym lukrem, to się chyba nazywało pisaki cukrowe. Fajna rzecz, naprawdę, po upieczeniu ciastek wyrywaliśmy sobie te tubki z rąk, bo każdy chciał ciasteczka udekorować.
Mąż zyskał uznanie w oczach dziecka, bo elegancko zagniótł ciasto. Mamo, mamo, zobacz, jak tata ładnie ugniata ciasto na ciasteczka! - ryczała Młoda pełna podziwu, a Mąż pęczniał z dumy :D
Efekt wspólnej pracy trzech osób zamieszczam poniżej. Ciasteczka były naprawdę smaczne. Chyba się pokusimy o te pierniczki na święta...
P.S. Niech mi ktoś zdradzi ten sekret, według jakiego klucza są wybierane powiązane notki poniżej?
Autorka, czyli mła oświadcza, że jej zdaniem w większości powiązania nie są trafne i nie ma zamiaru brać odpowiedzialności za system... :D Bo co wspólnego z ciasteczkami mają duchy?
Komentarze
Prześlij komentarz