I zaprawdę powiadam Wam - jeśli kota swego obecności przez cały dzień nie uświadczysz, a zupełnie znienacka odnajdziesz go w koszu na pranie, który jest postawiony w łazience, przy rurkach z centralnego ogrzewania, i kot ten o mało do zawału Cię nie doprowadzi, gdy poruszy stertą ciuchów, które właśnie do kosza wrzuciłaś*, i po chwili, złapawszy już drugi oddech i przeczekawszy nieznośny ból klatki piersiowej, dotkniesz rurek owych i poczujesz jak mile są one ciepłe - zrozumiesz pozycję kota swego i pomyślisz: Winter is coming...
I zazdrościć będziesz kotu, że ma futro i może się uwalić w ciepłym miejscu, a Tobie zimno nawet w swetrze i pod dwoma kocami. I zapłaczesz nad losem okrutnym i czekać będziesz lata...
Nie cierpię mieć wiecznie zimnego nosa, a po znalezieniu kota w sobotę wieczorem uświadomiłam sobie niestety, że przez najbliższe pół roku znowu będzie zimno. Buuu.
I szkoda, że winter is coming, a kolejny sezon Gry o Tron dopiero na wiosnę. Czy realizatorzy nie czują związku?
* Forma żeńska, gdyż niestety rzadko zdarza się wrzucać brudne rzeczy do kosza panom. Tak, tak, wiem, że generalizuję i używam plugawych stereotypów. Damn me! Kajam się.
Komentarze
Prześlij komentarz