Przejdź do głównej zawartości

List do M.

Kochany Święty Mikołaju


Nie chcę Ci głowy zawracać, bo pewnie zajęty jesteś okrutnie, więc ja tak tylko króciutko...


Proszę Cię Święty Mikołaju o więcej czasu w prezencie oraz święty spokój, a dla osób, które mi obie te rzeczy zabierają - rózga albo kopniak w d....


A Tobie Mikołaju życzę zdrówka i silnych mięśni w nodze na tego kopniaka. :D



P.S. Moje dziecko w tym roku, w liście do Świętego poprosiło między innymi o majtki.


Nie żeby nie miała. Po prostu chce więcej. Lubi tę część garderoby. Chociaż trochę mi szczęka opadła, jak mi list dyktowała.


A Wasze dzieciaczki miały w tym roku jakieś ekstrawaganckie życzenia?

Komentarze

  1. Haha! Dobrze, że Twoje dziecko zażyczyło sobie taki prezent, bo przynajmniej domowy budżet nie odczuje tego za bardzo. Mój syn jeszcze nie rozumie, kto to Mikołaj, bo ma 10 miesięcy, ale chciałabym mu coś kupić. Zastanawiam się, co...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że klocki są fajnym prezentem dla dzieci w każdym wieku. Z obserwacji Młodej, jak miała niecały rok wynika, że klockami można się bawić standardowo, czyli układać w różne konfiguracje; można też je gryźć, dziamlać i ślimtać, jak bolą zęby; można je próbować wcisnąć w różne otwory znajdujące się w mieszkaniu, niekoniecznie przeznaczone do wciskania w nie klocków; można je sobie stawiać na głowie i czekać, kiedy spadną - ale frajda; można je próbować stawiać na głowie kota, który właśnie smacznie spał i nie wie, co się dzieje - to dopiero jest frajda; można z nich robić piramidę i także czekać kiedy runie i narobi hałasu - tutaj poziom frajdy skacze do hiperfrajdowatości :D; można klockami także rzucać, rodzice i kot wcale nie są wyłączani z zabawy, bo stanowią atrakcyjne cele; w końcu klocki można zostawić na podłodze w różnych strategicznych miejscach i czekać, który z rodziców pierwszy na klocek nadepnie i zacznie tak śmiesznie podskakiwać i udawać, że wcale nie klnie w duchu, bo przecież przy dziecku nie wolno...
    Matylda mnie nauczyła, że jedna zabawka może mieć wiele zastosowań ;)
    Ale tak na serio myślę, że klocki to ciekawy prezent dla maluszka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic