Przejdź do głównej zawartości

Cat's Day Again

Okazało się, że parę miesięcy temu popełniłam błąd.


29 października obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kota, ale w Stanach. W Polsce obchodzony jest dzisiaj. Podobno także we Włoszech. Ale taki on międzynarodowy, że w Wielkiej Brytanii podobno obchodzą go 8 sierpnia, a w Rosji 1 marca.


Się pogubiłam z tej międzynarodowości i światowości :D


W każdym razie, dla kociarza, każdy dzień związany z kotem jest dniem niewątpliwie przyjemnym.


Ja na przykład od rana zostałam już przez moją Kreskę zdeptana po plecach. Jak zadzwonił budzik poczułam smyranie po twarzy wibrysami, znaczy że kot stoi na tobie lub obok ciebie i przystawia pyszczek jak najbliżej twojej twarzy, na tyle daleko, żeby cię nie dotknąć, ale na tyle blisko, że czujesz, że coś jest nie tak... I czeka... I nie ukrywam, że to trochę wkurzające jest, bo człowiek by jeszcze poleżał z zamkniętymi oczami, ale nie może, bo kot CZEKA... Jak wybrnęłąm z pościeli, Kreska była tak podekscytowana, że nie mogła się powstrzymać przed ocieraniem o moje nogi. Nie muszę chyba dodawać, że byłam w trakcie przemieszczania się, więc cud, że nie wyrżnęłam na ryjek, bo bym hałasu narobiła i dziecko obudziła. W kuchni nadepnęłam bosą stopą na jej twardy chrupek. Może do klocków lego takim chrupkom daleko, ale też nieźle dają radę w poziomie sprawianego bólu... Jak jej sypałam śniadanie do miski, prawie wlazła mi na głowę z radości i szczęścia, chociaż wcale śniadania nie tknęła. Potem standardowo z pięć razy wchodziła i wychodziła z łazienki, gdy myłam zęby, bo przecież drzwi NIE MOGĄ być zamknięte. No i zauważyła, że posprzątałam jej kuwetę, więc uczciła to jej ponownym użyciem, rozsypując żwirek dookoła na świeżo zmiecioną podłogę....


Zadowolona z poranka, żegnała mnie wyglądając uroczo na kanapie, gdy ja z damską torebką, pokaźnych rozmiarów i ciężaru, plecakiem dziecka, siatą oraz dzieckiem pod pachą wychodziłam rano z mieszkania.


Święto, czy nie - cat made my day :D

Komentarze

  1. Tak, tak, kochany bardzo :D To taka kulka mruczącej miłości otoczona łaskoczącym futrem. Nie wyobrażam sobie domu bez kota...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic