Przejdź do głównej zawartości

Ciężko być telemarketerem

 1.


- Dzień dobry, Tu Pani X (bełkotliwie, żebym przypadkiem nie zrozumiała). Dzwonię z firmy blablabla zajmującej się doradztwem finansowym i ubezpieczeniami.


- Dzień dobry - nawet byłam zaciekawiona, co tym razem chcą mi wcisnąć


- Czy w ciągu ostatniego roku spotkała się Pani z przedstawicielem naszej firmy?


- Nie


- Oooo - udawane zdziwienie, prawie się nabrałam - a powinna Pani.


- A dlaczego? - tym razem ja udaję zaciekawienie


- To może zadam Pani najpierw kilka życiowych pytań - Ł0Matko! - myślę - będzie dukać wyuczone na szkoleniu schematy. Ale dobra, niech jedzie..


- Czy martwi się Pani o swoja przyszłą emeryturę?


- Owszem - chyba nie byłam oryginalna


- Czy martwi się Pani o przyszłość finansową swojego dziecka?


- Jako matka - niewątpliwie


- Czy martwi Panią zabezpieczenie bytu swoich bliskich na wypadek, gdyby Pani coś się stało?


- Owszem, rozmyślam o tym dzień i noc - Pani w telefonie nie łapała sarkazmu :D


- Więc dlatego właśnie powinna się Pani spotkać z naszym doradcą, który...


- No dobra, nie chciałam już przedłużać - A co konkretnie doradca na takim spotkaniu może mi zaproponować?


- Noooo, - Pani chyba nie miała takiego pytania w swojej instrukcji obsługi - Doradca będzie z Panią rozmawiał właśnie o tych obszarach życia...


- Ale wie Pani, ja nie potrzebuję doradcy finansowego, żeby z nim rozmawiać o moich obszarach życia. Rodzina i znajomi mi wystarczą.


- Ale powiedziała Pani, że się martwi - kobieta nadal szukała punktu zaczepienia


- No tak, martwię się, ale nadal nie widzę sensu spotkania z waszym doradcą


- Kiedy właśnie doradca Pani doradzi


- Ale co konkretnie mi doradzi?


- Na przykład ubezpieczenie na życie - kobieta była dumna z siebie, że wybrnęła


- Ale ja mam ubezpieczenie na życie


- Ale jak to, przecież powiedziała Pani, że się martwi... - tym razem była bliska płaczu


- No, martwię się. Jak mnie szlag trafi, to pewnie rodzinie będzie smutno, dziecko zostanie bez matki, mąż bez żony, to się martwię. Ale ubezpieczenie mam.


- A może chciałaby Pani oszczędzać na przyszłość dziecka? - muszę przyznać, że była zdeterminowana


- Oszczędzam


- Ale... - usłyszałam wahanie w jej głosie - No tak - widocznie przetrawiła informację, że martwienie się nie wyklucza bycia już ubezpieczonym albo odkładania kasy - A trzeci filar? - no kurczę, po trupach do celu...


- Nie stać mnie


-Ahhh - z Pani uszło powietrze, więc zakończyłam rozmowę. W sumie, co ona winna, że akurat nie byłam zainteresowana, a te formułki co im odgórnie ktoś układa nie zawsze pasują do każdej sytuacji.


----


2.


- Dzień dobry


- Dzień dobry


- Tu firma X. Chciałam...


- Nie. Dziękuję. Do widzenia. - odkładam słuchawkę. Pani dzwoni ponownie, tym razem z pretensją - Dlaczego Pani odłożyła słuchawkę?


- Chciałam Pani i sobie oszczędzić czasu. Z pewnością dzwoni pani do mnie z ofertą, którą nie jestem zainteresowana.


- Ale Pani nawet nie wie, co chciałam pani powiedzieć


- No dobra, niech stracę. To co mi Pani chciała powiedzieć?


- Chciałam panią zainteresować zakupem maszynek do golenia, super wypaśnych, blablablabla.... - musiałam wejść jej w słowo, że jednak maszynki to nie jest produkt, który kupuję na telefon


- No i co? Miałam rację, że chciałam zaoszczędzić czasu i Pani i mnie?


- No rzeczywiście - chyba pierwszy raz telemarketer przyznał mi rację.


-----


3.


- To firma X - parę standardowych sloganów na początek i nagle hasła, które mnie zabiły - Czy uważa Pani, że rozwój psychiczny dziecka jest bardzo ważny? Czy zrobi Pani wszystko, aby ten rozwój swojemu dziecku zapewnić? - po takim wstępie naprawdę byłam ciekawa, co tym razem chcą mi wcisnąć. Okazało się, że płyty z muzyką relaksacyjną dla dzieci. No cóż, odmówiłam grzecznie, pani się upierała, odmówiłam po raz drugi, pani nie dawała za wygraną, aż wyciągnęła koronny argument. Pani dosłowni wysyczała do mnie, kapiąc jadem i bodąc mnie palcem pod żebra:


- Czy chce Pani sprawić, aby rozwój psychiczny pani dziecka nie przebiegał prawidłowo? Czy chce Pani sprawić, że dziecko zacznie nagle odstawać od swoich rówieśników? Czy weźmie Pani na siebie taką odpowiedzialność, że wyrządza pani swojemu dziecku krzywdę?!


Nie wiem, jakim cudem powstrzymałam się przed zbluzganiem tej pani. W zasadzie to ja wiem, że oni mają przygotowane wcześniej przez speców teksty i po prostu to czytają, albo wykuwają na pamięć. Przypomniałam Pani jedynie, że oni w zasadzie sprzedają płyty, więc proponuję, żeby spece od marketingu zmienili im teksty na trochę lżejsze, bo te były nieadekwatne do produktu...


-----


4.


- Dzień dobry


- Dzień dobry


- Tu firma X. Na początku chciałabym tylko zaznaczyć, że rozmowa jest nagrywana, jeśli Pani się na to nie zgadza, może Pani zakończyć połączenie.


- Ależ nie, skąd, w ogóle mi to nie przeszkadza. Ja ze swojej strony również chciałabym zaznaczyć, że nagrywam tę rozmowę.


- Cooooo!!?? Jakim prawem??!!


-Ależ jeśli się pani na to nie zgadza, zawsze może pani zakończyć połączenie...


I to był chyba mój jedyny raz w życiu, kiedy to telemaketer pierwszy odłożył słuchawkę :D


----


5.


- Dzień dobry, tu firma X. Czy mogę zająć pani chwilkę? Dosłownie parę minut.


- No dobrze... W zasadzie to właśnie uprawiam sex, ale skoro zajmie to tylko parę minut, to słucham panią.


- Aaaaaa, to może ja zadzwonię kiedy indziej.


- Świetny pomysł, do widzenia.


----


Podaję właściwie tylko kilka sytuacji, które mi się zdarzyły i pomijam ten milion mniej atrakcyjnych. Nie wiem o co chodzi, ale telemarketerzy walą do mnie drzwiami i oknami. Jakiś magnes mam chyba.


Ale chciałam zaznaczyć, że zawód uważam za bardzo ciężki i zawsze staram się być kulturalna, nie przeklinać, bo ja rozumiem, że telemarketer też ludź, taka praca... Chociaż sprzedawanie maszynek do golenia przez telefon to, moim zdaniem nie jest trafiony pomysł... Więc, jak ktoś to potrafi sprzedać na odległość to podziwiam.


-----


Na koniec sposób Tomasza Jachimka:


- Dzień dobry, czy rozmawiam z Panem Tomaszem Jachimek?


- Tak, ale ja się deklinuję


- A to przepraszam, zadzwonię później


I tak mi przykro, że nie mogę tego tekstu używać, bo mi się nazwisko niestety nie odmienia.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic