- Mamusiu, dzisiaj będziemy się bawić, że ty masz w brzuszku dzidziusia.
Ponieważ zabawa ta wymagała ode mnie głównie leżenia, przystałam na nią chętnie. Co prawda nie przewidziałam, że dzidziusiem będzie Młoda, która wpakowała mi się pod koszulkę (obecnie już w rozmiarze XL) i udawała, że mieszka w brzuchu, przy czym wszystkie elementy z kopaniem, wierzganiem i obracaniem się z boku na bok zostały zachowane, co mój organizm boleśnie odczuł. Moje tłumaczenia, że ona w brzuszku ważyła jakieś trzy kilo, a obecnie waży siedemnaście i to naprawdę JEST różnica, zostały olane ciepłym moczem przez dziecko me. Zabawa była przednia.
Następnie, dzidziuś postanowił wytarmosić się spod mojej koszulki, która zaczęła przypominać namiot i został doktorem. Doktor miał rozciąć mamusiowy brzuszek i wyjąć dzidziusia. Młoda wytargała z półki walizeczkę z zestawem instrumentów lekarskich, najpierw mnie zbadała stetoskopem (profesjonalnie), potem mi zmierzyła temperaturę, następnie wsadziła mi szpatułkę w gardło (czynność niezbędna przy cesarce), potem ja musiałam szybko lecieć do łazienki, bo szpatułka w gardle spowodowała wiadomy odruch, na szczęście skończyło się tylko na odruchach... Potem dziecię me wzięło nożyce i bardzo starannie, idąc po bliźnie po prawdziwej cesarce, rozcięło mamusiowy brzuszek (bez znieczulenia - matka to twarda kobita). Młoda zajrzała, pochrząkała, pomyślała i powiedziała: - Wszystko w porządku mamusiu. Dzidziuś urodzi się za dwa miesiące. Poród więc został odwołany.
Po czym przestała być Panią Lekarką, nadszedł czas na bycie tancerką. Mama oczywiście musiała w zabawie uczestniczyć, ale rozciągnięta koszulka - namiot całkiem nieźle się sprawdziła w tańcu.
Komentarze
Prześlij komentarz