- Mamo, mamo, a czy tymi farbkami mogłabym pomalować sobie policzki?
Jasne, jestem wyluzowaną matką, farbkami akrylowymi pozwoliłam dziecku pomazać sobie pychol, a potem musiałam pilnować, żeby tym pycholkiem nie dotknęła ściany, ubrań, ręcznika, stołu i innych rzeczy, których nie miałam ochoty w niedzielne popołudnie myć, wycierać, sprzątać i prać.
Niemniej Dziecię me było szczęśliwe i z tego szczęścia nie protestowało, jak jej farbę z twarzy zeskrobywałam, bo zaschła (lub zaschnęła - nie wiem, nie pytałam farby, co woli). Cieszy mnie szczęście Młodej. Niech ma...
Dzisiaj rano wydawało mi się, że brwi ma jeszcze w odcieniu zielonym, ale olałam temat, bo tak wcześnie rano to ja jeszcze jestem zaspana i mogę źle widzieć, prawda? A może się w przedszkolu spodoba, taka zielonobrwista Młoda...
W najbliższy weekend mamy w planie farbować jajka. Może Młoda chciała już poczuć klimat...?
Komentarze
Prześlij komentarz