Przejdź do głównej zawartości

Klient nasz Pan

Telefon robi dryń, dryń, ledwo minęła ósma.


-Dzień dobry, Pani Ania? Tutaj Pan X. Bardzo sie na Panią gniewam, bo mi domofon nie działa od roku i nadal nie naprawiony.


- Jak to nienaprawiony? Przecież to sprawa sprzed roku! To już dawno naprawione? - byłam autentycznie zdziwiona...


- No nie działa! Mówię Pani! Nie było mnie rok, w tym czasie mieszkaniem opiekowała się Pani Z. Ja wczoraj z nią 3 godziny rozmawiałem i ona mi powiedziała, że dzwoniła do was chyba z dziesięć razy, a myśmy nic w tej sprawie nie zrobili!


- Ależ Pani Z. nie dzwoniła do nas, a rok temu elektryk był u Pana w mieszkaniu i miałam informację, że domofon działa. - myślę: nosz chyba czary jakieś, albo mu Pani Z. kable poprzecinała, albo elektryk mnie okłamał, a wtedy będę mordować z odsetkami za rok życia w nieświadomości.


- Pani sugeruje, że Pani Z. kłamie!? - a więc zaczęła się jazda...


- Wie Pan - Pani Z. mówi jedno, ja mówię drugie, trudno mi się teraz z nią licytować - próbowałam delikatnie powiedzieć, że owszem, na moje oko kłamie.


Tutaj zrobię chwilę przerwy, nie będę cytować Pana X., chociaż muszę przyznać - nie rzucał mięsem na prawo i lewo tylko bluzgał mnie kulturalnie.


.... - No i rok mija, a ja dalej nie mam kodów i mi dofon nie działa. To kpina! - kończył Pan X.


Coś mnie zastopowało, chwila, chwila - To Panu domofon nie działa, czy Pan kodów nie ma?


- No nie mam kodu, więc domofon mi nie działa!


Gdybym mogła, to bym siadła i zapłakała nad losem okrutnym... Niestety najbliżej do siadania była podłoga, a kabel z telefonu tak daleko nie sięgał.


Wyjaśniłam, że kody z działaniem nie mają wiele wspólnego i nagle okazało się, że Pan X. tak naprawdę nie wie, czy domofon działa, czy nie, bo przecież jest sam i nie może jednocześnie do siebie dzwonić z parteru i sprawdzać u góry, czy działa.


- A to Pani Z. tego nie sprawdziła? - tym razem to ja byłam zbulwersowana


- Nie, bo przecież domofon nie działał, bo nie było kodów....


Ło matko!


Zadzwoniłam do ochrony z prośbą, żeby ktoś tam podszedł na dół i zadzwonił tym cholernym domofonem, a Pan X. wtedy sprawdzi, czy działa.


Działał....


- No widzi Pani, jednak Pani Z. to chyba nie wszystko tak robiła, jak mówiła. - stwierdził Pan X. przez telefon w ramach przeprosin.


A jednak. Miałam rację, tylko co mi z tego, jak poniedziałek już się zdąrzył źle zacząć, bo jedna dorosła osoba skłamała innej dorosłej osobie? A może nie skłamała? Może była pogrążona w tak silnym przeczuciu, że jak nie ma kodów, to domofon nie działa, że zignorowała fakt, że domofon działa i co więcej NIGDY NIE BYŁ ZEPSUTY!!!


Na marginesie dodam, że Pana X bardzo lubię. Czarujący człowiek. I pomyśleć, że taka błacha sprawa, jak jednak działający domofon potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi w poniedziałek rano...

Komentarze

  1. Dobrze, że sprawa się wyjaśniła. Czasem ludzie zaczynają się awanturować, a potem się okazuje, że po prostu nie potrafią czegoś użyć. Moi znajomi prowadzili sklep komputerowy. Tam dopiero mieli przykłady takich "kwiatków". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj to wesoło zaczął Ci się tydzień. Naprawdę nieraz współczuję ludziom pracującym w biurach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. hm... mnie też domofon nie działał, ale miał powód - ściągając boazerię upieprzyłam sobie kabelek, sama jam ci to sobie zrobiła :P

    a z kodem było tak, że faktycznie coś mu się pozajączkowało, ale Panowie przyszli i poklikali i zapytali jaki chcę ;) ... a ja ugryzłszy się w ozór powiedziałam, że ten co był, bo go pamiętam ;) ... konia z rzędem temu kto zgadnie jakie cyfry przyszły mi do kodu na myśl ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ludzie to sobie chyba na siłę problemów szukają :D No i żeby od rana komuś poniedziałek zepsuć przez głupi domofon, jakby nie starczył sam fakt, że generalnie poniedziałki są złe ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaaaak, bezpośredni kontakt z klientem bywa ciekawy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja współczuję ludziom z telemarketingu. Ci to się nasłuchają...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak u mnie drzwi wejściowe do mieszkania wstawiali, to się okazało, że w starej framudze jakaś wiązka kabli jest puszczona, na oko w kierunku mieszkania sąsiada. PRL-owskie budownictwo pełne było i jest niespodzianek :D. Prosiłam sąsiadkę, żeby sobie sprawdziła, czy jej wszystko działa w mieszkaniu, bo te kable zostały wyrwane razem z futryną. Dopiero parę dni później okazało się, że nie działa jej dzwonek - tego akurat nie sprawdziła, a my już nie mieliśmy pod ręką "fachowców" co naprawią zepsute. Na marginesie - nasz dzwonek też przestał działać, ale jakoś nas to nie zmartwiło. Sąsiadów owszem...
    A co do kodów, to daj jakąś podpowiedź - ja lubię zagadki - te cyferki się w jakieś popularne słowo układały?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam na poniedziałki specjalnie nie narzekam, ale faktycznie - frontalnego ataku dwie po ósmej się nie spodziewałam. Na szczęście ten klient był w miarę opanowany. A zdarzają się tacy, co nie są i ich mama nie nauczyła się ładnie wyrażać. Na szczęście już się zdążyłam z grubsza uodpornić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic