Przejdź do głównej zawartości

O krasnoludkach i sierotce Marysi

Ostatnio Dziecię me, w trakcie wizyty o dziadków mamowych (moich rodziców), wytargało z szafki moją starą książkę Konopnickiej, pod tytułem, jak wyżej. Młoda zawołała: Poczytaj mi mamo!, więc książkę zabrałyśmy do domu, bo miała być trawiona w trakcie wieczornego, przedspaniowego czytania.


Konopnicka to nie jest autorka współczesna. Wyjaśniam, bo może ktoś nie wie, kto to Maria Konopnicka - w obecnych czasach nie byłabym zdziwiona, chociaż po cichu liczę na obeznanych czytelników ;) Język którym pisze też współczesny nie jest. Ale ma to jednak swój urok. Młoda na początku była trochę znudzona, bo chyba niewiele rozumiała, ale z dnia na dzień coraz bardziej zaczęła się wkręcać, a jak czytałyśmy o Podziomku, co mu niedobra baba kijem ciałko obiła, to Dusiak z przejęcia oczy miała szeroko otwarte i ustka rozdziawione, jakoby ze smutku i przejęcia wielkiego....


Ekhmm, bo właśnie zmierzam do tego, że mi się język czasów bajkowych udzielił i ostatnio uraczyłam otoczenie taki oto zdaniem: Kawy ci u nas dostatek, jeno wody nagrzać trzeba.


Kolega nie znał okoliczności łagodzących dla wyjaśnienia mojej dykcji, więc popukał się w czoło....


Krasnoludki mi się jeszcze udzieliły w innej kwestii, mianowicie postanowiłam zwalić na nie winę za to, że mi rosół skisł zupełnie nagle i niespodziewanie, prawdopodobnie pod wpływem burzy. Tak!!! - ryczałam zła jak osa, bo na ten rosół miałam straszną ochotę. - Kiedyś to Krasnoludki w obejściu pomagały, dzieci pilnowały, kaszę, żeby się na ogniu nie spaliła, pomieszały w garnku!!! A teraz? Co za czasy! Teraz to już tylko potrafią do rosołu naszczać, że się cały od razu skiśnie!!!


Więc proszę was uprzejmie, moje drogie Krasnoludki, jak już to na przyszłość możecie kurze spod kanap i szafek wymieść, bo tam nie sięgam, ale od rosołu mojego precz!

Komentarze

  1. Takie to czasy, kiedy nawet krasnoludki szkodzą, zamiast pomagać. Świat stanął na głowie! Może tę dziurę przed moim domem też te cholery wykopują ;) Pozdrowienia weekendowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. konopnicka fajna jest :D ja ostatnio przerabiałam wierszowaną " Pyzę na polskich dróżkach ". Początek pamiętam, jak inwokacje dosłownie i dobrze booo Krasnoludki oberwały kartkę z tymże... :) poza tym stare książki maja swój urok książkowy nieedukacyjnej książki do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Ja książkę Konopnickiej o Marysi miałam jako lekturę. To była chyba pierwsza z grubszych książek jaką przeczytałam. My z synem można powiedzieć że się trochę lekturami wymieniamy, za to on zaczął czytać serię Pana Samochodzika i przygody Tomka Wilmowskiego. Cieszę się że po rodzicach złapał bakcyla czytania. Żałuję tylko że wiele dobrych książek wycofano z lektur. Co do krasnoludków to już teraz wiem kto spowodował że mi ostatnio sałatka się popsuła. A może to chochliki z jakiejś innej bajki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nosz co za wredne te krasnoludki :P Też tak czasem mam, że jak się czegoś naczytam, to mi się potem gadane zmienia :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic