Na początku przyznam, że jestem zażenowana. Zażenowana własnym poziomem wiedzy i poziomem informacji podawanych przez media. Zażenowana tym, że żyję w czasach, w których normalna, względnie wykształcona osoba, z IQ pozwalającym na coś więcej niż oddychanie bez konieczności wsłuchiwania się w instrukcję, bo inaczej się uduszę... taka osoba, która klika sobie po internecie normalnie, ma parę ulubionych portali, czyta w necie gazety, ogląda informacje ze świata, no taka osoba jak ja, co to wsiokiem mentalnym nie jest, ale też Einsteina raczej nie przebiję... no więc taka osoba, jak ja, wie niestety co to jest Conchita Wurst, a nie wie na przykład kto jest prezydentem Gruzji. Zatrzymałam się na etapie Saakaszwiliego, a chyba to już dawno było...
No dobra, taka osoba, jak ja sobie sprawdzi tego prezydenta i już wie. Się okazuje, że Saakaszwili do 2013 roku był prezydentem, więc nie byłam aż tak zacofana w wiedzy politycznej.
Po małej dygresji wracam na właściwe tory - zmierzam do tego, że włączam jakikolwiek ogólnotematyczny portal, na którym znajdę i politykę, i gospodarkę, i kulturę, i rozrywkę i do jasnej cholery - nawet się nie wczytując, wiem, że istnieje coś takiego jak "kobieta z brodą". Się pytam, po kiego .... mi taka informacja?
Ale skoro już mi się jakoś przyswoiła, to się wypowiem, a co... parę myśli i wniosków mi się nasunęło.
Po pierwsze - kobieta z brodą, to żadna nowość, czym się Ci ludzie tak podniecają?
Po drugie - śpiewające dragqueen to też żadna nowość. Powtarzam pytanie z punktu pierwszego.
Po trzecie - mnie na przykład trochę dziwi, że w konkursie muzycznym, nie na muzykę postawiono akcent, tylko na kontrowersję. Chociaż to przecież Eurowizja - tam zawsze wiele rzeczy było ważniejszych niż muzyka. A fakt, że teraz też takie czasy, że bez kontrowersji muzyka rzadko ma szansę się przebić.
Po czwarte - smuci mnie jednak, że według dziennikarzy prasy zagranicznej, "kobieta z brodą" jest postępowym ucieleśnieniem walki o własną świadomość seksualną, a polskie cycuszki (w zasadzie zakryte bluzeczkami) są seksistowskie. Sorry, ale piersi są tak obiektywnie ładniejsze od brody ;)
Po piąte - co to za walka o własną świadomość seksualną, jak facet nie może się zdecydować, czy chce wyglądać jak facet, czy jak kobieta? Rozumiem, że są osoby, które źle czują się z własną płcią i chcą ją zmienić. Rozumiem, że są osoby, które lubią przebierać się w ubrania płci przeciwnej, bo traktują to jako element zabawy. Ale przebierania się za kobietę z brodą, jako przejaw jakiegoś światopoglądu, za bardzo nie rozumiem. Chyba, że jest to jedynie kreacja sceniczna. Może dziwna, ale jednak kreacja. Zespół Kiss na scenie jak wyglądał, każdy wie. A jak nie wiem to sobie sprawdzi. Jak czyta tego bloga, to znaczy, że neta ma...
Po szóste - takie mam wrażenie, że ludzie na siłę zaczęli się dzielić - podobał (odmiana męska, bo to jednak na co dzień chłopak) Ci się Conchita - jesteś postępowy i tolerancyjny, nie podobał się - jesteś zacofanym homofobem. A nic pośrodku nie ma? Ja czasem nie rozumiem skąd w ludziach taka tendencja do podziałów: idziesz z nami albo przeciwko nam... Po co? Dlaczego?
Nie uważam siebie za homofoba, czy to znaczy, że mam ukrywać przed całym światem, że mi się ten występ nie podobał? Dodam, że z ciekawości przesłuchałam inne piosenki z Eurowizji i uczciwie przyznam, że niewiele mi się podobało ;) Czy to naprawdę czyni ze mnie osobę nietolerancyjną?
Taki przykładzik podam, jak ja to widzę. Palę papierosy. Nie jakoś garściami, ale lubię sobie czasami zapalić. Nie oczekuję, że osoby niepalące to zaakceptują. Co więcej rozumiem, że mogą tego nie zaakceptować. Ale oczekuję, że nie będą próbowały mnie nawrócić za wszelką cenę, że nie będą twierdzić, że jedynie niepalenie jest właściwe i moralnie akceptowane. Rozumiem, że palenie szkodzi. Dlatego szanując zdrowie osób, które nie palą, nie robię tego w ich towarzystwie (ani tym bardziej w towarzystwie dzieci). Z drugiej strony oczekuję, że jednak dla mnie znajdzie się gdzieś jakieś miejsce, gdzie zapalić będę mogła, a za tą czynność nie zostanę zbluzgana od stóp do głów z naciskiem na przyszłościowe wizje smażenia się w piekle (historia prawdziwa). A tym bardziej nikomu dymem w twarz nie dmucham i nie pytam prowokująco: I co? Papierosofobie? Przeszkadza Ci to?! Krzywdy nikomu nie robię. A sama, jakbym babę w ciąży zobaczyła z papierosem w ustach, to nie ręczę za siebie.
Zmierzam do tego, że powinniśmy dać sobie trochę więcej luzu i podejść tolerancyjnie także do kwestii tolerancji. Bo mam takie wrażenie, że zatracamy się w informacjach i zdarzeniach w ogóle nie ważnych, a te, nad którymi powinniśmy się pochylić, przechodzą bez echa.
Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby papież na wizji puścił bąka*... Wiecie o co, mi chodzi?
A wracając do Conchity - takie skojarzenie na koniec. Wychodzi na to, że nie powinno być na świecie brzydkich kobiet. Wystarczą dobre kosmetyki.
*Myślę, że papież to spoko gość i mam nadzieję, że mi wybaczy takie porównanie.
P.S. Sobie w międzyczasie poklikałam po innych piszących i aż muszę zacytować zakochaną, która kilkoma zdaniami podsumowała to, co ja kleciłam na cała stronę ;) "To jest prawdziwy problem. Nie tylko na wagę kraju, ale nawet świata.(...) A w ogóle trzeba o tym gadać. Do znudzenia, do porzygania."
Wychodzi na to, że ludzie ważnych problemów nie mają...
Mi się Conchita nie podoba, nawet bardzo, a nie jestem zacofaną homofobką... Wręcz przeciwnie, jestem bardzo tolerancyjną osobą, w dodatku "bi"... On to po prostu gruuuba przesada...
OdpowiedzUsuń...za punkt 5 przyznaję punkt :D a gdyby papież na wizji puscił bąka może nareszcie okazałoby się że jest tylko człowiekiem :)ciekawe czy jak otworzę szafę to wyskoczy mi z niej Wurst...zostanę w piżamie ;)
OdpowiedzUsuń