Przejdź do głównej zawartości

Dzień jak co dzień

Oooo, co to za dźwięęęk. A to to ustrojstwo zwane budzikiem. No to pewnie jest szósta. Nie chcę wstawać. Nie chcę wstawać. Nie waż się ruszyć, bo spadnę! Zostaw ten budzik. Albo masz rację. Wyłącz go, bo wyje i śpij dalej. Śpiiiij. No weź, nie wierć się, bo mnie zrzucisz! Nie próbuj wstawać. Olej to. Olej pracę i obowiązki, śpij dalej. Patrzę się na Ciebie potępiająco, widzisz? Baaaardzo potępiająco. Jak możesz wstawać, skoro wiesz, że mnie zrzucisz!


No i zrzuciła mnie. Buuuu. No dobra, wcale nie jestem tak zaspana, jak mi się wydawało. Najwyższy czas przebiec się po mieszkaniu i przypomnieć pańci o moich chrupkach. Chrupki, chrupki, chrupki, chodzę Ci między nogami, żebyś pamiętała o mnie i o moich chrupkach... Oj! pańcia elegancko zaryła o podłogę... Przecież to nie moja wina! Jakbyś chodziła na czterech nogach, jak każdy szanujący się kot, to byś się nie potykała o mnie, gdy pałętam się między twoimi DWOMA nogami. Tylko dwie nogi, a tak się plączą...


Chrupek mi nasyp i nie marudź, że obudzę resztę stada. Będą chrupki, będę cicho.


Chrup, chrup i omniomniomniom....


Zaraz, zaraz, gdzie jest pańcia? Tu? A może tu? Aaaaa, łazienka, jest na pewno w łazience i zamknęła drzwi. Drzwi NIE MOGĄ być zamknięte. Drzwi są po to, żeby były otwarte! Tyle lat razem mieszkamy i ona się jeszcze tego nie nauczyła. Dobra, poskrobię w drzwi, pomiauczę, narobię hałasu, to mi otworzy. No, co tak długo? Ja tu stoję pod zamkniętymi drzwiami! Hmmm, nadal się dziwię, że wy do mycia używacie wody, zamiast porządnie wylizać futerko. A, zapomniałam, że wy nie macie futerka. Jakieś dziwne z was koty... Pokażę Ci jak to się robi, popatrz, myję sobie lewą łapkę, popatrz na mnie, to ważne, jak myję sobie lewą łapkę. To się różni od mycia prawej łapki, naprawdę.


Gdzie idziesz? Wychodzisz już z łazienki? Będziesz się ubierać? W te rzeczy, które leżą na kanapie? Pewnie ucieszy cię fakt, że zdążyłam się już w nich wytarzać. Nie krzycz na mnie, to wszystko po to, żebyś przez cały dzień czuła moją obecność. No i co z tego, że kłaki na ubraniu są. Ty futra nie masz, poza tym rozczochrańcem na głowie, to przynajmniej na ubraniu trochę będziesz miała. Nie doceniasz mnie, naprawdę. W takim razie pójdę do kuwety i wysypię piasek na całą łazienkę...


O, obudziłaś Młodą. W sumie to dobrze, że ona do przedszkola chodzi codziennie, bo mam przynajmniej odrobinę spokoju. Przez pół dnia nikt mnie nie ciągnie, nikt mnie nie przenosi z miejsca na miejsce, nikt mnie nie wciska do pudełek twierdząc, że to mój nowy domek... Po co wyście w ogóle to coś kiedyś przyprowadzili do domu? Czy nam w trójkę było źle? Ehhh, no dobra, nie że jej nie lubię, nawet ją lubię, jakbym jej nie lubiła, to bym jej nasikała do buta, rozumiesz. Ale jakoś tak przy niej muszę być stale czujna. Bo widział kto szanującego się kota tak pod paszki brać i po całym mieszkaniu ciągać. Ty weź jej powiedz, żeby się szybciej zdecydowała, gdzie ma mnie postawić, bo kotu taka pozycja zwisająca, to wprost nie wypada. No i gada, non stop gada. Była mała to ryczała, a odkąd nauczyła się mówić, gada, gada, gada. Nawet przez sen gada, naprawdę, słyszałam!


Co, idziecie już? No to weź mnie jeszcze pogłaszcz tu na grzbiecie. Oj tak, tak, tak. Super! Teraz zobacz, smutna jestem, że wychodzisz, smutna, pyszczek mam smutny i postawę całą smutną, no widzisz? To może zostaniesz, co? Ostatnio, jak chora byłaś i w łóżku leżałaś, to mogłam leżeć na Tobie przez prawie cały dzień. To było fajne. Pewnie nie pamiętasz, bo coś tam majaczyłaś, no i czasami się wierciłaś, w ogóle nie zwracałaś na mnie uwagi wtedy. Ale leżenie było miłe. To co, zostaniesz?  Nie? No szkoda. To do zobaczenia po południu, ja może się jeszcze zdrzemnę...


Ohhhh.... I naciągamy jedna nóżkę i drugą i przednią łapkę i drugą przednią łapkę i całe ciałko, całe ciałko.... Oooo pachnie kawą, Pańć wstał i pewnie pracuje już. Pójdę mu wskoczyć na biurko, przed monitor, żeby wiedział, że jestem, już nie śpię  i może mnie pogłaskać w każdym momencie. No czeeeeść! Zajęty jesteś? Bo przyszłam. To ważne. Pomiziasz mnie po policzkach? Ale jak to, że pracujesz, co to ma znaczyć, że to ważniejsze?To ja jestem ważna! I mizianie i głaskanie jest ważne! Phi! Zobaczysz - pójdę i się obrażę i będziesz musiał z tym żyć! Zobaczysz!


Ojojoj, znowu mi się zdrzemnęło. A Ty gdzie idziesz? Na rower? Co ty tak dzień w dzień na tym rowerze jeździsz? Ale jakie zrzucenie wagi? Koty to wcale nie są grube, one są ewentualnie puchate. A nawet jak są puchate, to i tak są piękne i zgrabne w ruchach. Ale jak chcesz. Mnie to by się nie chciało tak dzień w dzień na tym rowerze cisnąć. Poza tym zbędny wysiłek fizyczny jest poniżej kociej godności. Oooo, wentyl Ci spadł, pobawię się nim troszkę. O, zobacz, i prawą łapką i lewą, a teraz będzie z przewrotką, widziałeś?! Super, nie? O, wpadł mi pod kanapę, czekaj wyciągnę, może wyciągnę... nie raczej nie. Za bardzo się trzeba wciskać, wyciągnij sobie ten wentyl sam. I nie miej do mnie pretensji, przecież dobrze wiedziałeś, czym to się może skończyć, jak zaczęłam się tym bawić.... Idę na kanapę, pa!


Czy mi się znowu przysnęło? A co tam, sen to zdrowie. I chyba słyszałam piknięcie domofonu, to pewnie pańcia wraca. O pańcia, pańcia, pańcia, witam się z tobą, więc nie krzycz na mnie, że się plątam pod nogami! A co przyniosłyście? Zakupy? To muszę zajrzeć do siatek. Oooooo, coś tu intrygująco pachnie! Marchewki! daj mi się poocierać, no daj. Ale ja nie wiem, czemu tak mnie intryguje zapach marchewek. Smaku nie lubię, tylko zapach. Zapach sprawia, że muszę się ocierać. Pamiętasz, jak twoja mama miała sok marchwiowy w takiej malutkiej szklaneczce, a ja próbowałam wejść do niej cała? To silniejsze ode mnie, wiesz? Jakaś taka chemia, ja i marchewki... A skąd ja mam wiedzieć, czy inne koty też tak reagują na marchewki. Nie obchodzi mnie to! Ważna jestem ja. To co, dasz mi jedną marchewkę? O super, dzięki! A i nasyp mi obiadu do miski.


Marchewka już poobcierana z każdej strony, znudziła mi się. Słuchaj, bo mi tu pachnie czymś jeszcze. Kupiłaś mi chrupki? Chrupki, świeże chrupki, jupi! Tyyyy, weź mi ten worek rozwiąż, jakiś taki pomotlany jest. Jak mi go nie rozwiążesz, to wygryzę dziurę zębami w jakimś miejscu spodnim i Ci się wszystko rozsypie, jak go podniesiesz. Zobaczysz! Ale co mnie obchodzi, że właśnie z Młodą myjecie ręce. Ja tutaj jestem ważna i chrupki! W ogóle uważam, że się oboje za bardzo cackacie z tym najmłodszym członkiem stada. Kociaki sobie radzą same, jak mają 3 miesiące, a ten wasz kociak ma już prawie 5 lat. 5 lat!!!! Nie chcę nic sugerować, ale chyba jest z nią coś nie tak. Ooooo, moja droga, nie wmawiaj mi, że u ludzi tak jest, tak bardzo to się znowu nie różnimy. Cackacie się z nią ot, co!


I nie życzę sobie żadnych pretensji o wysypane chrupki. Mówiłam, że jak mi worka nie rozwiążesz, to wygryzę dziurę na spodzie. Lojalnie ostrzegałam. I nie krzycz na mnie, bo się zestresuję i znowu mi sierść zacznie wypadać. Wiesz, jak to was wkurza, jak gubię sierść. Więc mi tu stresów nie dodawaj. Ja mam bardzo delikatną psychikę wiesz? I w ogóle jest mi przykro, że na mnie nakrzyczałaś. Smutna jestem, o!, to na krzesełko wejdę, pod stolikiem, zrobię się płaska i ze smutna minką. No żałuj mnie, żałuj!


Oj, chyba znowu mi się drzemło. Matylda już wykąpana? To już idę usiąść na komodzie i posłuchać, jak czytasz bajki. No wiem, wiem, że Młoda się cieszy, jak siedzę wieczorem przy was na komodzie. Dlatego przychodzę. Już mówiłam, że ja ją nawet całkiem lubię, to niech się trochę cieszy... No i ty też fajnie czytasz bajki. A możesz dzisiaj coś dla mnie poczytać? No, nie wiem co. Ale takie coś nie o drewnianych lalkach, ani sierotkach, ani misiach o małym rozumku. O kocie w butach dzisiaj poczytaj. To był kot dopiero! No, no. Chociaż ja bym chyba nie chciała w butach chodzić. Próbowałam dzisiaj twoje buty i jakoś mi nie leżą. Niezbyt pasują na łapkę kota, wiesz, mamy inne łapki. A tak na marginesie, to możesz mieć w bucie trochę żwirku i sierści. No, ale czy to naprawdę jest miejsce i czas na pretensje? Normalnie ci mówię, co się tak unosisz? Później sobie buty wytrzepiesz i po krzyku. Patrzcie ją, jaka drażliwa. No czytaj już czytaj, Matylda czeka.


No proszę, czyżbym znowu zasnęła? Jakoś nigdy nie wiem, jak ten kot w butach pokonał czarodzieja? Muszę kiedyś się zawziąć i posłuchać tej bajki do końca. Młoda twardo śpi, światła przygaszone, a gdzie pańć i pańcia? Aaaaa, pewnie w łazience, wieczorami w łazience robią sobie miejsce rozmów, żeby Matyldzie nad głowa nie hałasować. Ciekawe, czy zamknęli drzwi? Tyle razy powtarzałam, że drzwi muszą być otwarte! Halo, halo, wpuście mnie. Samotna tu jestem, halo! No weźcie nie bądźcie świnie! Dajcie mi wejść! O, pańć otworzył drzwi. To ja stanę w progu i będę ładnie wyglądać. No i znowu jakieś pretensje. Co wy macie z tym zamykaniem drzwi? Jedne drzwi w mieszkaniu i wy je musicie zamykać. No dobra, dobra, wchodzę już, noooo. Ale pańć ma mnie teraz pogłaskać. Tutaj i tutaj, i jeszcze tutaj. O tak, tutaj jest świetne. Ale nie przestawaj! Co to ma znaczyć! Jeszcze nie jestem dostatecznie wymiziana. Nie ma obijania się! Głaskać, głaskać, głaskać. No dobra, teraz możesz już przestać. Przestać. Ja tutaj coś mówię, halo! Tak, już przestać, dziękuję. To co, idziemy spać? Pańcia już ziewa. To idź się połóż, ja się położę na tobie i będę mruczeć mruczanki dobranocne. W końcu jakieś obowiązki mam w tym domu! Tylko wiesz co, może olejesz ten budzik o szóstej rano, co? To ja może o trzeciej w nocy nie będę robić po mieszkaniu szaleńczych rajdów?....


Z tej perspektywy, życie Kreski jest całkiem atrakcyjne :D

Komentarze

  1. Super takie spojrzenie z innej perspektywy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. chcę się na jeden dzień z tym kotem zamienić ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny pomysł! Fajne jest życie kota, który ma dobry dom. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Perspektywa kota jest zawsze inna :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję.
    Myślę, że w oczach naszej Kreski tworzymy czteroosobowe stado, które się kocha i wspiera, a czasem drze koty :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Będąć w schronisku zaprzyjaźniłam się z jednym kotkiem. Bardzo często do mnie przychodził i się łasił. Inny czarny to znów przychodził do mnie jak poczuł pasztet cwaniak jeden. Nie miałam litości mu nic nie dać. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic