Przejdź do głównej zawartości

Jak zarobić punkty u teścia, a stracić u teściowej

Siedzieliśmy sobie przez weekend w Dziczy.


Siedzieliśmy w kuchni, przy kawce, Luby nad gazetką komputerową. Czasem nawet chciałby nam puścić jakąś nowinkę, ale niestety audytorium było oporne. Ja - mało przytomna, moja mama - mało zainteresowana tematem gier.


Nagle na scenę wkroczył mój tata. Luby dostrzegł szansę pogawędki i rzekł: O, zobacz tato. Robią Cywilizację 6!


To nas nie dotyczy! - ryknęła zdecydowanie moja mama.


Tata odwrócił się lekko oszołomiony. Jak to nas nie dotyczy? JA gram w Cywilizację!


I sobie z zięciem zaczęli po cichu szeptać. Mama wywróciła oczami. Luby jednocześnie wygrał wiele i przegrał wiele...


Na szczęście odrobił punkty sprzedając później mojej mamie przepis na muffinki cytrynowe, które robił razem z Matyldą i nawet udało im się przy tym nie zdewastować całej kuchni. A babeczki pyszniutkie wyszły.


Z zupełnie innej beczki - jak teraz się patrzę na niektóre zachowania moich rodziców i ich zupełnie dla mnie niezrozumiałe reakcje, to dochodzę do wniosku, że chyba miałam traumatyczne dzieciństwo ;)

Komentarze

  1. U nas w roli istoty cybernetycznej występuje mój brat, który czasem próbuje z nami rozmawiać o nowinkach informatycznych, ale przyjmujemy wtedy z bratową odpowiednie wyrazy twarzy i już wie, że należy przestać. Jedyną osobą, która go słucha, jest mój tato. Wprawdzie komputera nie używa, ale teoretyczna wiedza techniczna to zawsze był jego konik. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak..cyberprzestrzeń to klucz do teścia i zatrzask do teściowej, skąd ja to znam...niech no pomyślę... ;) ojciec mój rodzony, fan dziwadeł typu Metro, o stalkerach i potwornościach i mąż, czołgista i pilot na II wojnie światowej. Co jakiś czas wymieniają poglądy i płyty a my, znaczy mama i ja równie często drzemy z nimi koty. I tak sobie myslę teraz że to bez sensu...gdyby miało poskutkować dawno by sie tak stało.. chyba trzeba się z tym zaprzyjaźnić i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gazetki komputerowe powinny być ustawowo zabronione do użytku... szczególnie w Dziczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi Wasze komentarze nasunęły skojarzenia komputerowe w takiej ilości, że chyba muszę osobna notkę napisać, z serii "Życie codzienne z mężem informatykiem" :D Takim, jak w tych dowcipach, co to zaokrągla do pełnej liczby 1024.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic