Wpadam na szybko, bo stęskniłam się. To taki mój drugi domek i należy czasem choć kurze pościerać. Hmmm, dziwne, bo w moim realnym domku nie mam takich potrzeb, co do sprzątania ;) i kłaki kota latają po panelowej podłodze, niczym kłąbki zeschniętych traw, które wiatr przepychał przez opustoszałe miasteczka na dzikim zachodzie...
Trudno, niech latają, najwyżej sobie z kawy palcem trzeba wyciągać...
Ale jak długo czegoś nie popiszę, to mnie aż pięty świerzbią. Więc sklecę przynajmniej parę zdań.
Ja jak zwykle nie mam czasu (będę się teraz tłumaczyć), bo:
- doba ma tylko 24 godziny i jakoś nie chce mieć więcej
- w pracy mam dużo pracy i nie mogę go opierdzielać na prywatne sprawy
- w życiu prywatnym, intensywnie zacieśniam więzy z potomkiem, zwłaszcza pod kątem zagrabienia jej przyszłego majątku (hahaha), ale też dlatego, że jest świetnym dzieckiem i aż szkoda z nią czasu nie spędzać
- były mistrzostwa i mecze były strasznie późno, a na początku meczu nie mówili czy będzie dogrywka i karne, więc ciężko mi było sobie czas rozplanować... wiecie - brak informacji jest kluczowy
- Dzicz do nas wołała i myśmy przyjeżdżali stęsknieni w ostatnie weekendy, co dla naszego życia domowego też ma znaczenie (bo nie ma bata - nie umyję w domu podłogi, jak jestem w Dziczy - nie ma takich długich mopów). A co to dopiero będzie, jak pojedziemy na dwa tygodnie wakacji?
- jak zwykle dopadają nas problemy natury zewnętrznej, które trzeba rozwiązywać i to też pochłania czas
- czasem jednak muszę pospać, chociaż parę godzin (symbolicznie bardziej, bo do normalnego funkcjonowania potrzebuję co najmniej sześciu-siedmiu godzin. Osiem to już rozpusta! Od prawie pięciu lat nie jest mi to jednak dane, więc nauczyłam się symulować normalne funkcjonowanie, zwłaszcza w godzinach porannych. Wiecie, że niewiele osób do tej pory się zorientowało?)
- sobie wymyślam "wykwintne" potrawy do gotowania, zamiast walnąć obiad ze słoika
- ukulturalniam się z Młodą w godzinach popołudniowych i wieczornych (jakbym już bez tego nie wracała późno do domu)
- naprawiam samochód - jeden dzień z życia wyjęty - wszędzie na rowerze - może i przyjemnie, ale długo
- odbieram teściów z wakacji, zawożę ciocię na dworzec i wsadzam do pociągu - pikuś nie? Pół godzinki, nie? Nie! Bo lał deszcz, leciał grad, waliły pioruny, rozwaliło mi parasol, zalało mi samochód, wodę sobie potem wykręcałam nawet z (przeproszeniem) majtek, a w butach chlupotało, na dodatek teść mi robił przypał w pociągu, ale to może zostawię na osobny wpis... Wyszłam z domu przed szóstą, wróciłam po dziewiątej, plus godzina na doprowadzenie się do stanu używalności, a akurat spa nie miałam w planie.
Noooo, tak się tłumaczę, życie jak co dzień, każdy ma takie, nie? Zawsze przecież mogę krócej spać, albo bardziej udawać w pracy :D A ja, że taka niby odpowiedzialna - jest robota, to trza zrobić. Phi!
Dobra, wygrzebię trochę tego czasu. Może mi Hermiona pożyczy ten zaginacz czasu, czy co tam miała? Tylko jutro, jutro, bo dzisiaj zarobiona jestem...:D
Witaj, doba stanowczo za mało godzin, zwłaszcza jak pogoda ładna. Więc jesteś usprawiedliwiona bo chyba każdy to rozumie. Więcej godzin odpoczynku życzę i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRzeczywiście masz prawo nie mieć czasu. :) Dużo się u Ciebie dzieje. Więc życzę zasłużonego odpoczynku i więcej snu.
OdpowiedzUsuńJak dobrze wiedzieć lub się dowiedzieć, że jest ktoś równie normalny :D I nawet ma kurz :D :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyrozumiałość i życzenia :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie jakoś tak u nas się zawsze dużo dzieje. Nie wiem, jak my to robimy... Ale w sierpniu teściowa zabiera na tydzień Młodą na krótkie wakacje i mam zamiar w jedną niedzielę raz się wyspać. Luksus i rozpusta :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, chociaż zawsze miałam lekkie wątpliwości, co do tak zwanej "normalności" hihihi.
OdpowiedzUsuńA z kurzem po prostu czasem nie wyrabiam :D